4.

8K 688 147
                                    

Magnus

Miałem dzisiaj wiele spraw do załatwienia na mieście, ale najpierw najważniejsze. Musiałem się dowiedzieć czegoś więcej o moim Alexandrze. Czy ja pomyślałem o nim jako mój? Nie, pewnie mi się zdawało..
Czekałem na spóźnionego Ragnora i coraz bardziej się denerwowałem. Naprawdę chciałem dzisiaj szybko wrócić do domu..

-Co tam? - przyszedł pół godzinie po czasie jak gdyby nigdy nic. Chciałem go zwyzywać, ale jeszcze by się obraził i mi nie pomógł.

-Mój ojciec dał mi w prezencie łowce.- Ragnor wpatrywał się we mnie z otwartymi ustami. Jego zdanie na temat obecnej sytuacji było takie same jak moje. Razem próbowaliśmy chociaż trochę polepszyć los łowców. - nie mogłem go nie przyjąć.. On by nie dał sobie rady u niego.

-W porządku Magnus.. Co zamierzasz?

-Zająć się nim. Ma za imię Alexander i ma też trójkę rodzeństwa. Spróbujesz się czegoś dowiedzieć o nim?

-Dobrze, dobrze.. Ale..

-Chłopak jest przerażony. On ma dopiero dwadzieścia dwa lata Ragnor. Wiesz co by się stało gdyby trafił gdzie indziej? W takich chwilach się zastanawiam czy nie lepiej jednak zaryzykować z tym cofnięciem się w czasie. - ostatnie zdanie wymówiłem niemal bezgłośnie.

-Wiem.. Też o tym cały czas myślę. - Ragnor zamyślił się na chwilę. Widziałem, że jest zmartwiony. - Magnus jak Twój ojciec odkryje, że mu u Ciebie dobrze możecie mieć obaj problem.

-Nałożyłem czar na mieszkanie, nie przeniknie przez niego.

-To może nie wystarczyć. Mogłeś go nie brać..

-Czy Ty się słyszysz?!

-Martwie się o Ciebie. Wiem, że go nie skrzywdzisz, a Twój ojciec na to właśnie liczy. Będzie od Ciebie wymagać byś się nam nim pastwił. Co wtedy zrobisz?

-Nie mogę się go tak po prostu pozbyć..

-Lepiej dobrze to przemyśl Magnus. No dobra, to ja będę uciekać dalej. Jak się czegoś dowiem to dam znać, ale uważam, że nie powinieneś przejmować się tą sprawą.

-Dobrze, dziękuję Ci bardzo. - naprawdę byłem mu wdzięczny. W pośpiechu wyszłem z kawiarni i zabrałem się za swoje sprawy. Co prawda nie musiałem pracować, ale chciałem chociaż trochę zachować dawną normalność.

*********

Koło osiemnastej zacząłem wracać do domu. Byłem szczęśliwy, że poszło mi tak szybko. Całą drogę zastanawiałem się co dzisiaj porabiał Alexander, czy wyszedł w ogóle z pokoju, czy siedział i płakał? Co ja mam z nim zrobić?! Wiem, że Ragnor miał dużo racji, ale łatwo powiedzieć pozbądź się go.. Jeśli to zrobię to czym będę się różnic od swojego ojca? Muszę coś szybko wymyślić, ale wiem jedno, nie oddam go.

Alec

Miałem ochotę zjeść wszystko co było w lodówce. Naprawdę, jak tylko ją otwarłem zacząłem się ślinić. Niestety po pierwszej kanapce byłem już pełen. Otwarłem jeszcze raz lodówkę żeby sobie chociaż popatrzeć. Chciałbym podzielić się tym wszystkim z rodzeństwem i rodzicami. Westchnąłem. Nie mogę się obżerać kiedy oni tam cierpią, nie mogę się zachowywać jak egoista! Już nic więcej dziś nie tknę. Zabrałem się za sprzątanie po sobie, starając się żeby wszystko było idealnie czyste i lśniące. Kiedy już skończyłem nie wiedziałem co ze sobą dalej robić. Z zamyślenia wyrwało mnie mruczenie. Lekko zaniepokojony zaczęłem się rozglądać. Długo nie musiałem szukać, bo urocze stworzenie zaczęło się do mnie łasić. Schyliłem się do niego. To był dziwny kot, szary, bardzo puszysty z przerażająco błyszcząca obrażą. No ale w końcu należał do Magnusa, nie ma czemu tu się dziwić. Uśmiechnąłem się na myśl o czarowniku. Kiedy kot miał dosyć czułości, a trwało to trochę, zaczęliśmy się razem bawić. Wiedziałem, że nie powinienem, ale Magnusa i tak nie było w domu, a ja nie mogłem się powstrzymać. Po skończonej zabawie chciałem wrócić do pokoju, ale kot zaczął miauczeć, więc postanowiłem posiedzieć z nim dopóki Magnus nie wróci. Może jego kot nie lubi siedzieć sam w domu? A więc niańka dla kota? Brzmiało całkiem fajnie.

Magnus

Byłem rozczulony widokiem jaki zastałem w mieszkaniu. Alexander spał na kanapie z otwartymi ustami, a na nim, zawinięty w kłebuszek pochrapywał Prezes Miau. Nie chciałem budzić chłopaka, więc udałem się do kuchni by przyrządzić dla nas jakąś kolację. Cały czas zastanawiałem się co mam mu powiedzieć, jak go do siebie przekonać. Uznałem, że jego wyjście z pokoju to dobry znak.

-Maagnussss! - z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos. Zadrżałem, gdy zdałem sobie sprawę do kogo on należał. Pobiegłem do salonu, miałem nadzieję, że mój gość nie zauważył śpiącego na kanapie Alexandra.

-Camille! Co tu robisz? - miałem szczęście, wampirzyca stała przed lustrem i się poprawiała. Teraz tylko wypchnąć ją za drzwi i problem z głowy.

-Odwiedzam Cię skarbie. Dawno się nie widzieliśmy, stęskniłam się.

-To skoro już mnie zobaczyłaś, to możesz już iść?

-No wiesz Ty co? - wampirzyca udała urażoną. Szybko jednak się rozpogodziła. - Słyszałam, że masz łowcę?

-A więc to jest prawdziwy powód Twojej wizyty. Skąd wiesz?

-Twój ojciec mi powiedział. Prosił żebym Ci pokazała jak się z nim obchodzić. - czułem rosnącą wściekłość. Na ojca, który dał mi łowcę, na Ragnora, który kazał mi go zostawić, na Camille, która przyszła i pieprzyła te głupoty i na Alexandra, który był tak uroczy i niewinny!

Alec

- Maagnussss! - nawet nie wiem kiedy zasnąłem na tej kanapie. Trochę się zdenerwowałem, gdy usłyszałem obcy głos.

- Camille! Co tu robisz?

-Odwiedzam Cię skarbie. Dawno się nie widzieliśmy, stęskniłam się. - skarbie? A więc to musiała być jego dziewczyna.

-To skoro już mnie zobaczyłaś, to możesz już iść? 

-No wiesz Ty co? Słyszałam, że masz łowcę? - teraz przyjaciele Magnusa będą się schodzić i mnie oglądać? Będę sensacją, a miałem się nie wychylać..

-A więc to jest prawdziwy powód Twojej wizyty. Skąd wiesz?

-Twój ojciec mi powiedział. Prosił żebym Ci pokazała jak się z nim obchodzić. -w jednej chwili miałem ochotę uciec do pokoju. Ale żeby to zrobić musiałbym przejść koło drzwi, przy których teraz stał Magnus z gościem. Mogłem tylko czekać, znowu.

-Camille. - po głosie poznałem, że Magnus jest zdenerwowany. - Akurat ja z was wszystkich wiem najlepiej jak się nim obchodzić. Mówiłem już ojcu, że skoro mi go dał, to on jest mój i zrobię z nim co tylko będę chciał! A teraz myślę, że już czas na Ciebie! - to całe 'on jest mój' jakoś mnie zabolało. Magnus często to powtarzał, a ja nie wiedziałem jak mam to rozumieć. Wiedziałem, że na pewno to nie znaczy nic dobrego. Prędzej czy później czarownik pokaże swoją prawdziwą twarz. 

Magnus

Wypchnąłem wampirzyce za drzwi i zamknąłem je. Muszę się nauczyć zakluczać mieszkanie. Nie mogę sobie pozwolić na takie sytuacje. Nie chce myśleć co by się stało gdybym dzisiaj przyszedł później. Camille była jak mój ojciec, nic nie robiła sobie z łowców, uwielbiała się nad nimi pastwić. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś z nią byłem. Musiałem mieć chyba chwilowe problemy z głową

-Pożałujesz tego! - uśmiechnąłem się słysząc krzyki Camille. Wiele razy już mi groziła, ale jakoś jeszcze nigdy niczego nie żałowałem. Wróciłem do salonu mając nadzieję, że Alexander przespał całe zajście. Niestety.. po jego minie wiedziałem, że wszystko słyszał.

-Jestes może głodny? - uznałem, że najlepiej będzie jeśli udam, że nic się nie stało.

-Nie, dziękuję. - zmartwił mnie jego ton.

-No dobrze. - usiadłem koło niego na kanapie. - Jak minął Ci dzień?

-Dziękuję, dobrze. - westchnąłem. Myślałem, że między nami będzie coraz lepiej, nie gorzej. -Mogę iść do swojego pokoju?

-Nie musisz o to pytać, idź. - chciałem z nim porozmawiać, wytłumaczyć mu to wszystko, ale uznałem, że lepiej będzie jeśli pozwolę mu teraz odejść.

SługaWhere stories live. Discover now