21.

4.6K 410 57
                                    

Alec

-Nie, nie. Po prostu Cię podziwiam.  - nawet nie wiem gdzie poleciała moja strzała. Spojrzałem na Magnusa, który jak gdyby nigdy nic wrócił do dalszego trenowania. Policzki mnie parzyły, serce waliło jak oszalałe, a w głowie pojawiły się niepokojące myśli.. - Wpatrujesz się we mnie z otwartą buzią Alexandrze. To trochę krępujące. - no to teraz moja szczęka leżała na ziemi. Magnus ponownie przerwał i spojrzał na mnie. W jego wzroku było coś dziwnego, ale czułem, że wpatruję się w niego z tą samą intensywnością.

-Um..nie wyglądasz na.. skrępowanego. - czarownik cały czas się uśmiechając podszedł niebezpiecznie blisko mnie. Swój wzrok skupiłem na jego ustach. Kiedy wyciągnął rękę zadrżałem. Pocałunek z Lydią był czymś bardzo obrzydliwym, ale jedyne czego teraz chciałem to poczuć usta Magnusa na swoich. Chyba oszalałem.

-Strzały mi się skończyły. - chwila minęła zanim uświadomiłem sobie co powiedział Magnus. Omal nie jęknąłem z niezadowolenia. - Tobie też niewiele zostało.

-Cchcess..chcesz jesscze trenować? - podrapałem się po karku.

-Nigdzie mi się nie śpieszy Alexandrze. - Magnus w odróżnieniu ode mnie wyglądał na bardzo spokojnego.

-To.. ja pójdę po strzały. - odejście i uspokojenie się to był najlepszy pomysł. Jeszcze zrobiłbym coś naprawdę głupiego..  Trzęsącymi rękoma pozbierałem nasze strzały. Wracając do czarownika nie byłem jednak ani trochę spokojniejszy, moje serce nadal biło nienaturalnie szybko. Czułem jego wzrok na sobie. Zawstydzało mnie to cholernie, i, pomimo, że to nie był Jace, podobało. A nie powinno. - Możemy zaczynać. - strzelaliśmy w ciszy, wymieniając od czasu do czasu jakieś uwagi. Głównie to ja doradzałem Magnusowi co ma robić by celniej strzelać. 

********

Wracałem do domu w dobrym nastroju. Można powiedzieć, że polubiłem towarzystwo Magnusa. Co ogólnie może brzmieć szokująco, bo często jestem przy nim zawstydzony. Ale miałem wrażenie, że czarownik ma jakiś dziwny, ale dobry wpływ na mnie. Na przykład teraz, wracając do instytutu podgwizdywałem sobie, czując się jakoś tak dobrze, radośnie. Przez ostatnie problemy, czyli coraz większe bunty podziemnego świata, oraz miłość Jace'a chodziłem cały czas spięty. A tego jednego wieczoru zapomniałem na chwile o wszystkim. 

Z Magnusem umówiliśmy się na jeszcze jedno spotkanie. Co prawda ja uważałem, że czarownik świetnie sobie radzi, ale jakoś nie miałem nic przeciwko kolejnemu spotkaniu. Wchodząc do Instytutu odłożyłem sprzęt i uznałem, że od razu porozmawiam z Izzy. Było już dość późno, ale chciałem mieć tą rozmowę już za sobą. Zapukałem do drzwi.

-Izzy, już jestem? - długo nikt mi nie odpowiadał, ale słyszałem jakieś szmery w pokoju. Trochę mnie to zmartwiło, więc chwytając za swój nóż wszedłem do pokoju. Można powiedzieć, że zastałem siostrę w dwuznacznej sytuacji. - Izzy!

-Alec! Przecież nie powiedziałam, że możesz wejść! - jakiś strażnik z jasnego dworu w pośpiechu zbierał swoje rzeczy, a siostra zabijała mnie wzrokiem.

-CO WY TU ROBILIŚCIE?! ILE WY MACIE LAT?!

-Alec masz osiemnaście lat, więc myślę, że nie muszę Ci mówić co robi dwójka ludzi kiedy są sami i nadz..

-Nie zamierzam tego słuchać!

-To po co pytasz? 

-Ja już pójdę! Pa Izzy! - chłopak pocałował Izzy, a ja spiorunowałem go spojrzeniem. Mógł się powstrzymać, chociaż przy mnie. - Cześć Alec. - zamknąłem za nim drzwi i spojrzałem groźnie na siostrę.

-Nic już nie mów! 

-Nie pochwalam tego. - miałem na nią ochotę nakrzyczeć! Byli za młodzi na takie rzeczy! Powinienem teraz pójść do matki, ale wiedziałem, że ona po prostu przestałaby się odzywać do Izzy. Między nimi panowały dość napięte relacje. 

SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz