5.

7.9K 620 388
                                    

Alec

I kolejna noc nieprzespana. Cały czas zastanawiałem się nad tym wszystkim. Czekałem kiedy Magnus w końcu się ujawni. Przecież to niemożliwe, że nie chce mi zrobić krzywdy. On jest podziemnym, nie może tak dobrze mnie traktować. Na coś czeka, pytanie tylko na co.. Muszę pokazać, że mu ufam, może wtedy popełni jakiś błąd?  Tylko jak to zrobić? Uwierzy w same słowa?

Nad ranem Magnus znowu wyszedł. Ciekawiło mnie gdzie on zawsze wychodzi tak wcześnie. W głowie pojawił mi się plan. Miałem nadzieję, że przygotowanie kolacji wystarczy. Jako, że gotowanie nigdy mi nie szło, szybko wziąłem się do pracy. Chętnie poszedłbym do sklepu, zrobić zakupy, ale nocny łowca, spacerujący sam po mieście, na pewno zrobiłby furorę. Musiało mi wystarczyć to co mam. Postanowiłem zrobić spaghetti, tego chyba nie idzie zepsuć..

******

Pod wieczór wszystko było gotowe! Wydaje mi się, że wyszło dobrze. No może trochę za bardzo przypalone, ale może Magnus lubi takie posiłki? Po za tym byłem dumny ze swojego makaronu, wyglądał prawie jak taki z paczki. Nie miałem przepisu, więc trochę improwizowałem, ale jak na mój gust był smaczny. 

Kiedy usłyszałem otwierające się drzwi znowu poczułem strach. A co jeśli czarownik się wkurzy? W końcu grzebałem mu w kuchni.. posprzątałem i w ogóle, ale teraz dopiero doszło do mnie, że mój plan był bezsensu. Chociaż z drugiej strony może właśnie powinienem go wkurzyć? Może dopiero wtedy pokaże na co go stać? 

-Te zapachy to od nas? - od razu zauważyłem, że czarownik jest zmęczony. Ciekawe po czym??

-Chyba..chyba tak. - Magnus się roześmiał - Jja chciałem.. - wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na czarownika. Czas w końcu wziąć się w garść. - Ja chciałem podziękować za wszystko i pomyślałem, że coś zrobię.

Magnus

Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak często wcześnie wstawałem, ale uważałem, że im szybciej zacznę tym szybciej wrócę. Gdyby tylko Alexander wiedział jak się dla niego poświęcam!

Ruszyłem pod wskazany wcześniej adres. Pierwszym klientem okazał się być przyziemnym. Demon opętał jego dziecko. Coraz więcej ludzi było świadomych obecnej sytuacji, ja pomogłem jednemu, a on zaczął polecać mnie dalej. Czy cieszyłem się z tego? Oczywiście, że nie. Nikomu nie potrafiłem odmówić przysługi, a wiedziałem, że prędzej czy później oberwie mi się za to. Westchnąłem i ruszyłem do domu. Nic miłego oglądać opętane dziecko i przerażonych rodziców. Kazałem im wyjść z pokoju i wziąłem się za przygotowania. Rozstawiłem świeczki, narysowałem pentagram. Dziecko przyglądało się temu z uśmiechem. Dobrze, że nie robiło żadnych problemów. Te zadanie wbrew pozorom nie było takie łatwe. Opętani nie raz mnie atakowali, jeden nawet odważył rzucić we mnie łóżkiem. Do dzisiaj jak o tym pomyślę czuję ból w lewym barku. Od tamtej pory jestem bardzo czujny.

-Dobrze maluchu, zaraz będzie po wszystkim. O nic się nie martw. - sprawdziłem jeszcze raz czy wszystko jest na pewno dobrze przygotowane. Nie chcąc przedłużać zacząłem.

********

Czułem się naprawdę wykończony. Tyle siły zmarnowałem na to dziecko, ale nie mogłem odpuścić. Ono, podobnie jak Alexander, nie zasłużyło na taki los. Zadzwoniłem do reszty klientów przekładając wizytę. Marzyłem tylko o kanapie i jakimś dobrym drinku. Tak szczerze to marzyłem o Alexandrze obok, ale to było nierealne.

Już na klatce poczułem zapach spalenizny. Uśmiechnąłem się pod nosem, pewnie sąsiadka z góry znowu eksperymentuje, ta kobieta jest po prostu niemożliwa. Wiele razy próbowałem dać jej delikatnie do zrozumienia, że ona i gotowanie to mieszanka wybuchowa, dosłownie, ale ona chyba liczyła, że w końcu się jej uda zrobić coś jadalnego. Nie przeszkadzało mi to dopóki nie musiałem jej dań próbować.

  -Te zapachy to od nas? - kiedy wszedłem do mieszkania od razu uderzył mnie zapach spalenizny. Jeszcze przez chwilę miałem nadzieję, że sąsiadka po prostu coś przyniosła i zaraz to wyrzucimy.

- Chyba..chyba tak. - roześmiałem się. - Jja chciałem.. - spojrzałem na chłopaka, był lekko zarumieniony. - Ja chciałem podziękować za wszystko i pomyślałem, że coś zrobię. - moje serce przyśpieszyło. 

-Wspaniale! - czyli że co, mam jeść spalone żarcie? Spojrzałem na Aleca, który uśmiechnął się delikatnie. Dla takiego widoku jestem w stanie zrobić wszystko. Zasiedliśmy do stołu. Alec znowu wydawał się speszony, ale miałem nadzieje, że z czasem mu to przejdzie. Cieszyłem z takiej przemiany. Może przez noc sobie wszystko przemyślał? Zacząłem jeść. Danie było ohydne, niczym nie różniło się od tego co przynosiła sąsiadka, ale zjadłem całą swoją porcję. Makaron był niedogotowany, a sos spaghetti dosłownie spalony wraz ze wszystkimi w nim składnikami.

-Smakowało? - Alexander prawie nie tknął jedzenia. Ja się tak tu do niego poświęcam, a on co?

-No cóż, było inne niż jadam zwykle. - już czułem tą rewolucje w żołądku. Ale nie przejmowałem się tym. Chłopak po raz drugi dzisiejszego dnia uroczo się uśmiechnął i to było najważniejsze.

-Mogę zawsze dla Ciebie gotować. - nie, nie, nie!

-Alexandrze. - myśl Magnus, myśl, inaczej już zawsze będziesz te świństwa zajadać. - Nie ma takiej potrzeby. Jak już wcześniej mówiłem, nie zamierzam Cię wykorzystywać. - nie potrafiłem ukryć radości. Miałem nadzieję, że mój argument mu wystarczy. Przez dłuższą chwilę milczeliśmy. Alexander wyglądał na zamyślonego, więc skorzystałem z okazji by sobie na niego popatrzeć. Wiem, że się powtarzam, ale ten chłopak naprawdę był uroczy. Tak odpłynąłem, że nawet nie zauważyłem lecącej z dużą siłą szklanki.

Alec

Miałem wrażenie, że Magnusowi smakuje. Niby nie powinno mnie to interesować, ale było mi dziwnie miło. Zastanawiałem się jak to dalej rozegrać.

-Smakowało? - widziałem, że czarownik spogląda na mój talerz. Tak jak wcześniej postanowiłem, nie zamierzałem się objadać. Wystarczająco zjadłem próbując czy jest dobre.

-No cóż, było inne niż jadam zwykle. - na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech.

-Mogę zawsze dla Ciebie gotować.

-Alexandrze. - widziałem, że Magnus intensywnie myśli. - Nie ma takiej potrzeby. Jak już wcześniej mówiłem, nie zamierzam Cię wykorzystywać. -   nie rozumiałem jego zadowolenia. Zignorowałem to jednak, muszę go przecież czymś wkurzyć. Kiedy zorientowałem się, że Magnus jest zamyślony, wiedziałem, że nie ma czasu na planowanie. Chwyciłem pierwsze co wpadło pod rękę i cisnąłem tym z całej siły. Czarownik nawet się nie bronił. Szklanka uderzyła w niego i spadła na ziemie rozbijając się. Byłem gotowy na wszystko. No prawie wszystko, bo to co zrobił Magnus kompletnie mnie zszokowało.

/Znowu niedobra ja kończę w takim momencie! Przepraszam za zmiany i zamieszanie kochani! :) 

SługaWhere stories live. Discover now