31.

3.5K 334 109
                                    

Alec

Stałem w komnacie patrząc jak Izzy i Magnus próbują cokolwiek znaleźć i żałując, że zawsze odkładem na później przeczytanie książki poświęconej kielichowi. Byłem pewien, że tam na pewno znalazłaby się jakaś istotna informacja, która by nam pomogła odnaleźć kielich. Nie było jednak teraz czasu na lekturę..

-Izzy masz coś? - Magnus ze zrezygnowaniem odsunął się od ściany, a siostra pokiwała przecząco głową wycierając ręce w jakaś szmatkę. W szmatkę! W SZMATKĘ!

-Ja mam! - wybiegłem z komnaty i najszybciej jak potrafiłem pobiegłem do gabinetu Maca. Mac to nocny łowca odpowiadający za porządek w komnatach, ale też i za wygląd przedmiotów się tam znajdujących. Nie musiałem długo szukać. Szybko wróciłem do Magnusa i Izzy, którzy byli nieco zdziwieni moim zachowaniem. Póki co to oni dziwacznie się zachowywali, ale jak widać udzieliło się to i mnie.

- Kielich od czasu do czasu jest czyszczony. Wiem, że zawsze do czyszczenia używają tego. - podałem Magnusowi szmatę z gabinetu Maca. Ten jak tylko ją chwycił wykrzywił się, krzyknął i odrzucił jak najdalej od siebie.

-Co się stało?! - Magnus złapał się za rękę, która nagle była poparzona.

-To boski materiał! Podziemni nie mogą go dotykać.

-Przepraszam Magnus! Pokaż proszę czy nic Ci się nie stało. - byłem wściekły na siebie, że tak lekkomyślnie się zachowałem. Ale skoro podziemni mogli dotykać kielicha to skąd miałem wiedzieć, że jakaś tam szmatka będzie ich parzyć.

-To nic takiego. I nie przepraszaj, to nie Twoja wina. - ręka nie wyglądała za dobrze, a przecież Magnus trzymał ją tylko chwilę. Złapałem go delikatnie za ranną rękę dokładnie ją oglądając. Naprawdę ostatnią rzeczą jaka chciałem zrobić to sprawić Magnusowi ból. A wbrew temu co mówił widziałem, że cierpi.

-Czyli nadal nic nie mamy. - puściłem rękę Magnusa uświadamiając sobie, że on czeka żeby tylko się uleczyć. - Przepraszam. - Magnus przejechał zdrową ręką po ranach, ale nic się nie zmieniło. Widziałem, że zmarszczył się lekko, ale wyłapując moje spojrzenie posłał mi uśmiech. Odwzajemniłem gest, chociaż nie było mi ani trochę wesoło. Świadomie czy też nie zraniłem Magnusa.. 

-Wy będziecie ją trzymać, a ja spróbuję go namierzyć. - Magnus jednak nie przejął się poparzeniem, a wręcz przeciwnie był.. zadowolony? Naprawdę trzeba odnaleźć kielich nim do końca oszalejemy.

-To bezpieczne? - Izzy wyprzedziła mnie z pytaniem. 

-Może mnie całkowicie poparzyć, może mnie zabić, ale w najlepszym przypadku nam się uda. Warto zaryzykować. - otwarłam szerzej oczy słysząc to. 

-Nie zgadzam się. 

-Alexandrze.. 

-Nie zgadzam się. - powtórzyłem głośniej ignorując fakt, że Magnus próbuje coś powiedzieć. On chyba oszalał jeśli myślał, że zgodzę się na to wszystko. Nie dość, że ta boska szmatka wyrządziła mu w krótkim czasie sporą krzywdę, to jeszcze nie mógł się uleczyć. - Izzy schowaj to na razie. Znajdziemy inny sposób. Najlepiej taki, w którym nie będziesz musiał ryzykować życia.

-To nasza jedyna szansa. Nie ma czasu na szukanie innego sposobu, mamy tylko to.

-Magnus Alec ma rację. 

-Pomożecie mi to, czy mam to sam zrobić? - widziałem, że jest zdeterminowany i nie odpuści. Mogliśmy próbować, ale Magnus spokojnie ogłuszył by nas jednym czarem, a ja wolałem być przy tym wszystkim.

-Zaczynajmy. - nadal nie byłem przekonany. Spojrzałem na Izzy, która była przerażona. Za chwilę możemy stracić Magnusa, albo okaleczyć go na całe życie.

SługaWhere stories live. Discover now