15.

5.2K 464 210
                                    

/Czas na obiecaną bombę..

Alec

Ragnor zdążył mi jeszcze opowiedzieć jak to Magnus uparł się, że chce adoptować małpkę i przez ponad rok toczył się proces czy aby na pewno może to zrobić. W końcu sąd dla świętego spokoju pozwolił mu na tą adopcję. Małpka nazywała się Lulu i była traktowana dokładnie jak dziecko. Naprawdę chciałbym zobaczyć Magnusa pchającego wózek z małpką w środku. Dowiedziałem się również, że przed wybuchem wojny Magnus rzadko trzeźwiał. Drink do śniadania, które zazwyczaj zdjadał w południe, było dla niego rzeczą zupełnie normalną. Nigdy bym nie powiedział, że Magnus był takim leniuchem, ale jak widać wojna zmieniła wszystkich. Na pewno poznałbym więcej uroczych historii, ale można powiedzieć, że Magnus wyprosił Ragnora.

-No w końcu sami. - czarownik patrzył na mnie groźnie, a ja nie potrafiłem ukryć rozbawienia.

-Magnus, nie złość się, było całkiem fajnie!

-Dawno się tak nie uśmiałem. - podeszłem bliżej do zirytowanego Magnusa.

-Może zamiast się złościć, dokończymy naszą poranną rozmowę? - miałem nadzieję, że to udobrucha Magnusa i na szczęście wcale się nie pomyliłem. Gdy to usłyszał od razu się rozpogodził. Przyciągnął mnie do siebie patrząc w oczy.

-No nie wiem, nie wiem. - Magnus delikatnie dotknął moich ust i zaraz się odsunął.

-Maaagnus..

-Tak groszku? - wiedziałem, że jeśli sam czegoś nie zrobię to Magnus jeszcze długo będzie mnie męczył. Wykorzystując fakt, że Magnus niczego się nie spodziewa, sam przyciągnąłem go do pocałunku. Czarownik wydał się bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy.

-Przeszkadzamy?! - zajęci sobą nawet nie zauważyliśmy, że do mieszkania wtargnął jego ojciec z jakimś innym demonem. Moje serce od razu przyspieszyło, wiedziałem, że mamy olbrzymie kłopoty. - Myślałem, że Camille dramatyzuje, ale wolałem to sprawdzić. I dobrze.

-Jak tu weszliście?!

-Magnus, naprawdę myślałeś, że Twoje czary mnie zatrzymają? Za kogo Ty się uważasz?

-Wyjdź stąd! - Magnus zasłonił mnie swoim ciałem, a ja kompletnie nie wiedziałem co robić. Nie miałem nawet czym się bronić..

-Uratowałem Cię i Twoich przyjaciół przed śmiercią. Dałem wam szansę na normalne życie, a Ty mi się tak odpłacasz?!

-Ty to nazywasz normalnym życiem?! O nic Cię nigdy nie prosiłem!

-To Ci się synalek trafił. Miłośnik Nocnych Łowców. - odezwał się drugi demon. W głowie miałem wielką pustkę. Ściskałem w kieszeni stelle próbując coś szybko wymyślić. Wiedziałem jedno, nożem kuchennym demona nie zabije, a serafickiego nie miałem..

-Zabij go. - przeszły mnie ciarki. Poczułem jak mięśnie Magnusa się napinają. Byłem gotowy zginąć, byleby tylko nikt inny nie ucierpiał.

-Nie.

-Powiedziałem, że masz go zabić!

-A ja powiedziałem NIE! - Magnus pomału tracił cierpliwość.

-Magnus, albo Ty zrobisz to delikatnie, albo my się z nim rozprawimy. - z każdą chwilą czułem, że z nerwów mnie dusi. Wiedziałem, że zginę. Pytanie tylko jak..

-Nie pozwolę Ci tknąć Alexandra.

-Myślisz, że dasz nam radę? Nie bądź śmieszny Magnus!

-Wynoście się stąd. - jego ojciec jednym ruchem ręki odsunął ode mnie Magnusa, unieruchamiając go przy okazji.

-Próbowaliśmy po dobroci. - drugi demon podszedł do mnie z szyderczym uśmiechem.- To jak się z nim zabawimy?

Magnus

-No w końcu sami. - posłałam Alexandrowi groźne spojrzenie. W głębi duszy cieszyłem się jednak z jego dobrego nastroju. Miałem nadzieję, że nie wspomni już o incydencie z rana.

-Magnus, nie złość się, było całkiem fajnie!

-Dawno się tak nie uśmiałem. - Alexander podszedł do mnie. Widząc go takiego ciężko było mi ukryć uśmiech.

-Może zamiast się złościć, dokończymy naszą poranną rozmowę? - to był bardzo dobry pomysł! Przyciagnąłem Alexandra patrząc w jego piękne, niebieskie oczy.

-No nie wiem, nie wiem. - musnąłem jego usta swoimi. Teraz ja się trochę pobawię.

-Maaagnus..

-Tak groszku? - kto by pomyślał, że Alexander nie będzie się mógł doczekać mojego pocałunku? Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej i sam wpił się w moje usta. Myślę, że mogę mu wybaczyć tą małą zdradę przy śniadaniu.

-Przeszkadzamy?! - przez chwilę myślałem, że się przeszłyszałem. Kiedy jednak oderwałem się od Alexandra od razu zobaczyłem mojego ojca. W dodatku nie był sam, towarzyszył mu jakiś inny demon.. - Myślałem, że Camille dramatyzuje, ale wolałem to sprawdzić. I dobrze.

-Jak tu weszliście?! - przecież nałożyłem odpowiednie czary.. Nie mogli tu tak po prostu się teleportować, nie mogli!

-Magnus, naprawdę myślałeś, że Twoje czary mnie zatrzymają? Za kogo Ty się uważasz?

-Wyjdź stąd! - widziałem, że Asmodeus spogląda na Alexandra, więc ogarniczyłem mu widoczność, zakrywajac chłopaka sobą. Miałem ochotę uciec, ale wiedziałem, że nie damy rady..

-Uratowałem Cię i Twoich przyjaciół przed śmiercią. Dałem wam szansę na normalne życie, a Ty mi się tak odpłacasz?!

-Ty to nazywasz normalnym życiem?! O nic Cię nigdy nie prosiłem! - gdybym wiedział co mnie spotka, wolałbym zginąć zaraz po wojnie..

-To Ci się synalek trafił. Miłośnik Nocnych Łowców. - nie bardzo znałem tego drugiego demona. Gdyby Asmodeus byłby sam mielibyśmy większe szanse..

-Zabij go.

-Nie. - jedno jest pewne, inteligencji na pewno nie odziczyłem po ojcu. Nie pozwolę skrzywdzić Alexandra.

-Powiedziałem, że masz go zabić!

-A ja powiedziałem NIE!

-Magnus, albo Ty zrobisz to delikatnie, albo my się z nim rozprawimy.

-Nie pozwolę Ci tknąć Alexandra.

-Myślisz, że dasz nam radę? Nie bądź śmieszny Magnus!

-Wynoście się stąd. - mój ojciec jednym ruchem ręki mnie unieruchomił i odsunął od Alexandra. Próbowałem się uwolnić, ale nic to nie dawało. Alexander był teraz kompletnie bezbronny. Szarpałem się, wrzeszczałem.. nie mogłem nic zrobić..

-Próbowaliśmy po dobroci. - drugi demon podszedł do Alexandra z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy. - To jak się z nim zabawimy? - wymierzył dwa ciosy w twarz chłopaka, a ja czułem jak pękam w środku.

-Zabij mnie! Oszczędź chłopaka! Proszę Cię! - po policzkach zaczęły mi płynąć łzy. - Zabij mnie, zrób że mną co tylko chcesz.. - Asmodeus kazał cofnąć się demonowi. Pojawiła się we mnie nowa nadzieja. Byłem gotów na wszystko, byleby Alexander mógł żyć.

-Ale co to by była kara dla Ciebie? Do końca życia będziesz żył ze świadomością, że ten chłopak zginął przez Ciebie. Mam nadzieję, że to Cię czegoś nauczy. - Asmodeus szybko przeszedł przez ciało Alexandra. Chłopak spojrzał na mnie ze łzami w oczach, po czym upadł. - Miło było Cię zobaczyć synku. - gdy tylko mój ojciec zniknął mogłem się ponownie ruszyć. Podbiegłem do Alexandra w nadzieji, że uda mi się go jeszcze uratować. Próbowałem różnych czarów, nie wiedziałem tak do końca co zrobił mu mój ojciec, ale jego serce już nie biło. Alexander nie żył.

-Alexandrze tak bardzo Cię przepraszam! - nie mogłem uwierzyć, że on nie żyje, że go już nie ma, że nigdy nie zobaczę tych pięknych oczu! On zginął przeze mnie.. Trzymałem jego ciało w objęciach licząc na jakiś cud. Płakałem, krzyczałem. Czułem, że zaraz i ja umrę.. Nie przeżyje bez niego ani jednego dnia.. I wtedy dotarło do mnie, że był jeden, jedyny sposób by uratować Alexandra. Trzęsącymi dłońmi zadzwoniłem do Ragnora, który słysząc mój głos po paru sekundach znalazł się w moim mieszkaniu.

-Magnus, co tu się stało?

-Idź po księgę. Muszę cofnąć się w czasie.

SługaWhere stories live. Discover now