18.

4.5K 423 14
                                    

Magnus

-Magnus?! Byliśmy na dzisiaj umówieni?

-Nie mogę odwiedzić mojego przyjaciela bez zapowiedzi? - ucieszyłem się na widok mojego zielonego druha. On z kolei nie podzielał mojego entuzjazmu.

-Coś czuję, że nie jesteś tu z przyjacielską wizytą, ale dobra, wchodź. - cały Ragnor, niezmienny od lat. Chociaż w tej sytuacji to stwierdzenie dziwnie brzmi, ale jak to inaczej określić?

-Jak Ci mija dzisiaj dzień? Piękna pogoda, prawda?

-Dobra Magnus, mów o co chodzi, a nie mi tu o pogodzie.

-Dzięki Ragnor. - posłałem mu uśmiech - Mam pytanie, czysto hipotetyczne. - widziałem zaciekawienie u mojego przyjaciela. - załóżmy, że cofam się w czasie.

-Przestaje mi się to podobać. - powiedziałbym, że Ragnor w jednej chwili spoważniał, ale on zawsze był przerażająco poważny.

-Słuchaj dalej. Udaje mi się to, ale pojawiają się pierwsze problemy. Pewne wydarzenia zostają już zmienione i dodatkowo jedna osoba, która nie uczestniczyła w cofaniu, cofnęła się jakby ze mną. - Ragnor patrzył na mnie jak na idiotę. Sam się zresztą tak czułem..

-To.. - no wyduś to z siebie! - Dlaczego o to pytasz? - przewróciłem oczami.

-Czysta ciekawość?

-Ciekawość mówisz? Jakoś mnie to nie przekonuje. Nie wiem w co się znowu wplątałeś Magnus, ale może lepiej żebym nie wiedział. - pokiwał głową z dezaprobatą. - Wydaje mi się, że nikt by nie przeżył cofnięcia w czasie. Wątpię żeby ktoś w ogóle chciał podjąć się takiego ryzyka. - no co Ty nie powiesz.. Miałem ochotę się roześmiać, ale wtedy Ragnor mógłby pomyśleć, że naprawdę zwariowałem. - no ale dobrze.. Jeśli chodzi o pierwsza sytuację to na pewno nie zachowujesz się tak jak za pierwszym razem więc siłą rzeczy zmieniasz bieg wydarzeń. - jak dla mnie brzmiało to mądrze. Ale nie rozumiałem jak moje przyjście do instytutu miało wpłynąć na zachowanie tej całej Lydii. - A to drugie.. nie wiem Magnus. Ale nie baw się w żadne cofanie w czasie, proszę cię. Cokolwiek to nie jest, wierze, ze podołasz temu bez tego szaleństwa.

-Oczywiście Ragnor. Nie musisz się martwić.

-Znam Cię i wiem, że muszę. Jestem pewien, że coś kombinujesz.

-Nie wiem dlaczego z góry zakładasz najgorsze. - mina Ragnora wyraziła więcej niż słowa. Poraz kolejny posłałem mu uśmiech. - Może wyjdziemy na jakiś spacer? - dopóki nic nie wymyślę, ani Izzy nie załatwi mi wstępu na radę nie mam co robić. Chciałem przejść się i zobaczyć jaki piękny był świat przed wojną..

-Wyjątkowo mnie dzisiaj przerażasz Magnus. Ale spacer to nie taki zły pomysł.

Alec

-Izzy możesz przestać?? - dzisiejsze zachowanie Izzy strasznie mnie irytowało. Obojętnie co nie robiłem cały czas czułem jej wzrok na sobie.

-Przecież ja nic nie robię.

-Wpatrujesz się we mnie. To trochę krępujące. Chciałbym chociaż zjeść w spokoju.

-Mozesz mnie podziwiać siostrzyczko. Mi to nie będzie przeszkadzać. - posłałem Jace'owi groźne spojrzenie. A raczej próbowałem, bo jakoś niespecjalnie mi to wychodziło. Dlaczego musiałem zakochać się we własnym, przyrodnim bracie, w swoim parabati?! Westchnąłem, cały czas czując na sobie palący wzrok Izzy. Przypuszczam, że widziała co wydarzyło się rano. Będę musiał jej to jakoś wytłumaczyć. Przecież mnie z tą dziewczyną nic nie łączy..
Na domiar złego po chwili do kuchni weszła Lydia. Skupiłem się na talerzu przed sobą próbując hamować swoją złość. Dziewczyna jakgdyby nigdy nic usiadła się koło mnie. Do niej naprawdę nic nie docierało?!

-Ja chyba nie jestem już głodny. - wstałem od stołu. - Spotkamy się na treningu. - miałem teraz godzinę wolną, więc postanowiłem się przejść. Nałożyłem na siebie runę niewidzialności i udałem się do swojego ulubionego parku. Usiadłem się na ławce wystawiając twarz do słońca. Dopiero teraz czułem, że całe zdenerwowanie ze mnie uchodzi. Uśmiechnąłem się do siebie, zamierzałem spędzić tu cały swój wolny czas. Lubiłem samotność. Człowiek może wtedy na spokojnie pomyśleć, ułożyć sobie plan na kolejny dzień, czy zastanowić się nad swoim życiem. A tu akurat miałem o czym myśleć. Bardzo chciałem wyjechać do Idrysu, do mojego ojca. Nie rozumiałem czemu mama temu się tak sprzeciwiała, liczyłem, że raczej będzie dumna z mojego pomysłu. Zawsze mi powtarzała, że jestem doskonałym nocnym łowcą. A ja czułem, że wyjazd do Idrysu to moja ostatnia deska ratunku.. Ciężko jest oglądać miłość swojego życia z kimś innym. Kiedyś, zanim Jace poznał Clary, dawałem sobie jakoś radę. Ale teraz.. wiedziałem, że bezwzględu na wszystko muszę wyjechać. Wątpiłem w to, że się odkocham, ale przynajmniej nie będę musiał ich razem oglądać.. Otwarłem oczy słysząc dziwnie znajomy głos. Z daleka zobaczyłem tego całego Magnusa. Teraz nabrałem pewności, że jest czarownikiem. Szedł z jakimś rogatym, zielonym mężczyzną. Przyglądałem im się przez dłuższą chwilę. Magnus opowiadał coś z zapałem, a zielony słuchał go z wyraźnym znużeniem. Po raz kolejny zacząłem się zastanawiać skąd ja znam to imię.

********

-Alec! Nareszcie jesteś, wiesz jak się martwiliśmy?! - spojrzałem zdziwiony na swoją siostrę.

-Spóźniłem się raptem piętnaście minut.

-Ty się nigdy nie spóźniasz Alec. - Izzy zmrużyła oczy przyglądając mi się badawczo. Teraz to mi na pewno nie da spokoju, ale przecież nie powiem jej, że tak zamyśliłem się nad pewnym czarownikiem, że straciłem poczucie czasu.

-Izzy zejdź z niego. Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Jace do mnie mrugnął, a ja poczułem jak się rumienie. Odwróciłem się szybko i ruszyłem po sprzęt mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Nienawidziłem tego w sobie, moje policzki zawsze mnie zdradzały.

*******

-Alec, proszę Cię!

-Ja też Cię proszę Izzy, daj mi już spokój.

-Proszeeeeee! - po treningu, moja siostra oznajmiła nam, że dostała zaproszenie na jakąś świetną imprezę do jej przyjaciela. Wszyscy bardzo się ucieszyli z pomysłu. Ja natomiast nie zamierzałem nigdzie iść. Nie byłem typem imprezowicza. Po za tym obecność Clary i Lydii skutecznie mnie zniechęcała. - Alec ten jeden jedyny raz.. - spojrzałem na nią. Byłem zdziwiony tonem jej głosu. Zachowywała się jakby od tego zależało jej życie.

-Dlaczego tak Ci zależy?

-Bo czuję, że to będzie niezapomniana impreza i chce żebyś i Ty na niej był.

-Dobrze Izzy, tylko już się uśmiechnij. - sam nie wiem dlaczego się na to wszystko zgodziłem, ale widząc radość malującą się na twarzy Izzy byłem pewien, że to dobra decyzja.

SługaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz