51

1.2K 162 26
                                    

Znów ta znajoma nowoczesna stacja, na której wszystko się zaczęło. Jak zwykle, tłumy ludzi wymieniały się miejscami, wciąż stawiajac kolejne kroki na przód. Różnorodne fryzury, ubrania, odcienie skóry i aury tworzyły gęsty, wyblakły tłum. Nieważne jak bardzo ktoś wyróżniałby się jako jednostka, zawsze znajdzie się ktoś, kto zneutralizuje jego aparycję i dołączy go do beznamiętnego tłumu, by był kolejną, niewidoczną gołym okiem nicią w ciężkiej tkaninie społeczeństwa.

Park Jimin również w tej dzianinie miał swoje miejsce. W tym momencie był jak irytująca, wystająca gdzieś z miejsca szycia nitka, bo szedł w innym kierunku, niż większość spieszących się na pociąg przechodniów. Nie zważał na to, tylko kroczył przed siebie, z przeplatanką czarnych scenariuszy w umyśle. Gdy udało mu się wyrwać z pędzącego tłumu, wyciągnął telefon, by sprawdzić adres wysłany mu uprzednio przez Hoseoka. Otworzył aplikację pozwalającą mu na wyznaczenie najkrótszej trasy, i jęknął przeciągle zwracając na siebie uwagę kilku przechodzących obok dziewcząt, gdy urządzenie uświadomiło go o konieczności stałego, dwudziestominutowego marszu. Nie chodziło o to, że to jakoś bardzo daleko, ale zwyczajnie nie chciał dłużej martwić się w niepewności. Co prawda nie miał żadnej gwarancji, że chłopak otworzy mu drzwi, a nawet jeśli, to nie miał pojęcia, co będzie dalej.

Aktualnie twierdził, że Yoongi jest nieobliczalny. Po tym, jak kilka razy odnotował jego huśtawki nastroju, gdzie z załzawionej, przeszedł w radosną, pełną życia "kobietę", nie zdziwiłby się, gdyby Min otworzył mu drzwi i wylał kwas na twarz, albo wstrzyknął w żyłę jakiegoś syfa.

Skierował szybkie kroki w stronę mieszkania chłopaka, po drodze rozglądając się po coraz bardziej spustoszałych alejach. Okolica nie była juz tak żywa, jak wkoło stacji, a co kilkadziesiąt metrów zapachem kusiły go wszelkie, sieciowe kawiarnie. Niczym dziwnym jest fakt, że Yoongi przez swoją miłość do karmelu, i generalnie słodyczy, zna menu niemal każdej z nich na pamięć.

Maleńkie krople deszczu pozostawiały ślady na jasnej, rozpiętej koszuli chłopaka, a wiatr sprawiał, że jej tył unosił się w górę niczym flaga na wysokim maszcie. Z każdą minutą deszcz coraz mniej oszczędzał przechodniów, którzy zaczęli wyciągać parasole i zakładać kaptury.

Mała mżawka przeradzała się w burzę, a grube krople deszczu zdawały się atakować chowających się w budynkach ludzi. Słońce ukryło się gdzieś za ciemnymi chmurami, jakby też chciało uchronić się przed pogodą. Ludzie, zza szklanych ścian sklepów i restauracji patrzyli na Jimina jak na wariata, gdy ten nawet nie zapiął swojej koszuli, nie ukrył się pod jakimś dachem, czy parasolem, a wciąż, przyspieszając krok, prawie już truchtał przed siebie, ignorując fakt, że jest już praktycznie przemoczony. Gdy grube krople deszczu uderzały o jego ciało, inne spływały już po jego grzywce i nogawkach, a z każdym krokiem z letnich adidasów wypływała przez przemoczony materiał niewielka ilość wody.

Pogoda szalała w najlepsze, gdy Jimin znajdował się tuż przed osiedlem, na które miał dojść, więc zaczął rozglądać się za blokiem oznaczonym numerem 72. Po odnalezieniu w gąszczu budynków pomalowanego na zielonkawy kolor bloku, przyspieszył, i biegiem popędził do drugiej klatki schodowej, tam wdrapując się na kolejne piętra, dysząc ciężko.

- Jimin! - donośny głos Hoseoka odbił się echem od obdrapanych w niektórych miejscach ścian, gdy dostrzegł zosatwiającego za sobą deszczową ścieżkę nastolatka - jesteś cały mokry!

Młodszy ustabilizował swój przyspieszony po biegu oddech i oparł się o balustradę, kaszląc kilkukrotnie, kiedy Hoseok podszedł bliżej i ostrożnie zdjął z niego przemoczoną koszulę, by zaraz zastąpić ją swoją jeansową kurtką.

Kroki, które do tej pory były słyszalne z mieszkania Yoongiego ustały. Zapanowała cisza, wypełniona jedynie głębokimi oddechami Jimina, który już czuł, że przez tydzień nie wyjdzie z łóżka, gdy rozłoży go gorączka.

Hoseok podszedł znów do dębowych drzwi i zapukał dwukrotnie, jednocześnie próbując dostrzec cokolwiek przez wizjer, co niezbyt się sprawdzało.

- Yoongi, przyszedł Jimin, proszę, otwórz - jęknął, bo po czterech godzinach spędzonych w samotności na klatce schodowej, bez żadnej odpowiedzi od chłopaka naprawdę nie chciało mu się już w to bawić - nie zachowuj się jak dzieciak.

Żadnej odpowiedzi. Jimin uniósł wzrok, bo po chwili wyprostować plecy i postawić kolejny krok na schodach, by ostatecznie zatrzymać się na trzecim piętrze. Stanął centralnie na przeciw prostych, nieoznaczonych żadnym numerem drzwi.

- Yoongi, proszę - wysapał ciężko - jechałem tu dwie godziny, potem biegłem w tym pieprzonym deszczu. Jak nie otworzysz, będzie niefajnie.

Kilkanaście sekund ciszy, następnie cichy, niezrozumiał bełkot, przez który Hoseok westchnął głęboko, bo okropnie mu ulżyło, że Yoongi nie zrobił czegoś naprawdę głupiego, i wciąż żyje, i to jego kroki słyszał za drzwiami.

- Po cholerę?

- Bo ci odpierdala.

Cisza.

Hoseok podszedł bliżej do Jimina, by wyszeptać wprost do jego ucha, jak gdyby obawiał się że jego słowa jakimś cudem dotrą do znajdującego się za drzwiami przyjaciela.

- Pójdę już, ty się z nim użeraj... Może tobie otworzy. - wymusił zmęczony uśmiech i ruszył w dół, pozostawiając Jimina i Yoongiego samych, na przeciw siebie, gdzie dzieliły ich dębowe drzwi, choć to nie one w tym momencie stanowiły największą barierę.

Po kilkudziesięciu sekundach kroki ustały i słyszalny był trzask drzwi wyjściowych, niosący po sobie echo na całej klatce.

- Yoongi, proszę, otwórz mi - zbliżył się do drzwi, i podobnie jak wspomniany chłopak wcześniej, nieudolnie zbliżył oko do wizjera, z nadzieją zobaczenia czegokolwiek - Yoongi...

Cisza.

Bezdźwięcznie zbliżające się do drzwi wolne, niepewne kroki.

Dźwięk otwieranego zamka, znów cisza.

Klamka powoli opadła na dół, pod naciskiem znajdującego się w środku mieszkania dłoni chłopaka. Niepewnie popchnął drzwi tak, by móc dostrzec stojącego tam przemoczonego Jimina, choć widział zaledwie połowę jego zlanej kroplami deszczu i potu twarzy.

Młodszy chłopak złapał krawędź drzwi, i otworzył je szerzej, zaraz wprosił się do środka i wciąż oddychając ciężko wbił wyrażający wiele niejednoznacznych emocji wzrok w starszego chłopaka. Ubrany był jedynie w długą, luźną koszulę w kolorze bladego różu, spod której wystawaly szare, dresowe spodenki, eksponujące jego zgrabne nogi.

Jimin kompletnie zignorował porozrzucane po przedpokoju ubrania, walające się po podłodze pudełka po tanich opakowaniach ramenu i całą resztę stworzonego przez chłopaka bałaganu. Zignorował zdrapaną w kilku miejscach fioletową tapetę i nieudolnie umalowane białe framugi drzwi, z których farba odpadała, dopełniając ten cały bajzel.

W tym momencie widział tylko Yoongiego. Stojącego przed nim, na marznących od zimnych płytek bosych stopach, z poważnym, głębokim, smutnym i w jakiś sposób błagalnym, stęsknionym spojrzeniem. Z odrzuconymi w tył poplątanymi włosami, w zamkniętej, zagubionej postawie. Nikt nigdy nie wyglądał dla niego tak pięknie i niewinnie, nikogo tak wcześniej nie pragnął chronić.

Tylko on, Min Yoongi, i dzieląca ich cisza.

----(a/n)----

O cholera, czuję że mnie poćwiartujecie za to że akurat w takim momencie...

Słońca, muszę trochę przystopować z rozdziałami. Wciąż jestem za granicą i pracuję (a w międzyczasie jeżdżę wyrywać Azjatów[jkjk]), generalnie wszystko co publikowałam w ostatnim czasie starałam się pisać na zapas, a ten zapas powoli się kończy. Niedługo wracam do kraju, jadę na konwent, wobec czego od 21 sierpnia jestem wolna, i nie obiecuję, ale postaram się strzelić jakiś maratonik gdy dostanę dawkę weny.

Żeby nie było wam przykro, zdradzę, że pracuję nad dwoma kolejnymi opowiadaniami, zgadujcie jakie pairingi, huhu.

Tymczasem nie jestem zadowolona z rozdziałów które napisałam na kolejnych parę dni, wiec postaram się je poprawić w i wstawić w najbliszym czasie, ale naprawdę nie wiem jak to będzie wyglądać. Jak już ogarnę życie, będę pisać na bieżąco z moją weną, która też miewa swoje humorki.

Luv!

fake ⇝ YOONMIN ✔Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin