54

1.1K 156 59
                                    

----(a/n)----

Przepraszam was :v

--------

- Co jest? - długowłosy chłopak podniósł się do siadu, przecierając oczy.

Jimin zamarł. Przed oczami malował mu się obraz gorzkich konsekwencji. Fakt, że nie pamiętał nic a kołowało mu się w głowie jak gdyby spędził tę noc w pralce, nasuwał mu na myśl ogrom scenariuszy jakie mogły się w jej trakcie wypełnić. 

Mimo wszystko, widok był dość niecodzienny.

- Yoongi, dlaczego masz na sobie tylko turban? O chuj tu chodzi? - przetarł oczy, by zaraz znów szeroko je otworzyć.

- Co? Turban? - spojrzał na niego pytająco, po czym zaczął dotykać swojej głowy, obmacując zwinięty koc, a ze wspomnianego nakrycia wypełzły fioletowe macki.

Młodszy chłopak podskoczył, zapominając o swojej nagości. Faktycznie, odnóża wyłaniające się spod czupryny chłopaka były nieco dziwaczne. 

- Yoongi, nie mówiłeś, że będziemy jeść osmiornicę na obiad - wymamrotał, po czym wyciągnął z kieszeni nóż, by odciąć oślizgłe odnóża, lecz jedno z nich zaatakowało jego twarz.


- Jimin... Ej, Jimin! - usłyszał gdzieś nad sobą, gdy mokra macka wciąż gładziła jego policzek, stając się coraz bardziej szorstka, a nieprzyjemny zapach ulatniał się z jej wnętrza, jednocześnie wypuszczając dym, który z każdą sekundą zanikał w powietrzu.

Otworzył szeroko oczy i natychmiast podniósł się do góry, by spojrzeć na stojącego nad nim chłopaka. Usłyszał głośne, rozgoryczone warknięcie gdy zorientował się, że właśnie zrzucił ze swojej twarzy psa. Za cholerę nie wiedział skąd ten sierściuch się tu wziął, ale średnio go to teraz obchodziło. Szybko obmacał swoją klatkę piersiową, by upewnić się, że biała koszulka wciąż na niej spoczywa. Zdezorientowany, potargany i cały czerwony zerknął na podłogę, na której wciąż leżały jedynie kubki po ramenie i ciemne ubrania starszego.

Jak ogromna była jego ulga, gdy na głowie chłopaka nie dostrzegł kremowego turbanu ani wijących się, oślizgłych macek. Szybko przejechał dłonią po policzku, by zetrzeć z niego lepką i niezbyt przyjemnie pachnącą ślinę futrzaka.

- Co Ci się śniło? Wierzgałeś po tym łóżku jakbyś chciał je ostro przeruchać - zapytał zobojętniały, w tym samym czasie podnosząc ciuchy z podłogi. Różany rumieniec, podobny do koloru cienkiego t-shirtu zdobiący delikatne policzki zdradził część jego prawdziwych odczuć odnośnie aparycji Jimina - jasne, potargane włosy, delikatny odcisk od kołdry na zaczerwienionym policzku, opuchnięte, zmęczone oczy i rozwarte usta.

- Śródziemnomorskie jedzenie... - wymamrotał patrząc w dół, a na jego twarzy też zapłonął potężny rumieniec, który starszy postanowił zignorować i rzucił zebrane ciuchy w róg pokoju, gdzie uformowała się z nich już przynajmniej metrowa piramida.

- Jak będziesz chciał, i jeśli nie musisz wracać do domu, to możemy na coś iść...

- Czekaj, która godzina? 

- Jakoś koło południa. Pospałeś sobie, w dodatku jebie od ciebie tanim winem.

Jimin przejechał sobie ręką po twarzy, gdy uświadomił sobie, że poprzedniej nocy naprawdę sobie popił, i widocznie 4 godziny snu, jakie wtedy wykorzystał dały mu tylko złudzenie, że wytrzeźwiał. Dopiero teraz kac po miliardzie wypitych piw minął. Lekkie łaskotanie w klatce piersiowej i krtani jakie odczuwał przy każdym wdechu było słabsze niż wczoraj, bo godziny snu wynagrodziły organizmowi uprzednie przemęczenie.

- Ej - uśmiechnął się szeroko, co znów wprawiło Parka w zakłopotanie. W końcu, jeszcze kilkanaście godzin temu chłopak płakał, wycierając słone łzy w jego koszulę - zrobiłem śniadanie, wstawaj.

Chłopak powoli uniósł ociężałe ciało nieco bardziej i wyprostował plecy, by przygotować się do kolejnego, długiego dnia. Nie mógł nacieszyć wzroku obrazem Yoongiego, który zwrócił się do kuchni, w pastelowym t-shircie odsłaniającym te same spodenki, które miał na sobie wczoraj. Włosy, krótsze niż wcześniej odsłaniały delikatną skórę, którą Park miał ochotę po prostu ucałować, otulić, by promienie słoneczne nie naraziły bladej tkanki na przesuszenie. Wciąż widział w nim dziewczynę w której się zadużył, oraz tajemniczego przyjaciela z dzieciństwa. Pięknego człowieka, którego chciał chronić za wszelką cenę i bez względu na to, kim jest. Chciał być dla niego, i mieć go dla siebie.

Zakłopotanie.
Jedyne, co wiedział że czuje.


Gdy Min poinformował go o śniadaniu, jego wyobraźnia kazała mu liczyć na coś więcej, niż stojące na kuchennym stoliku dwa kubki szybkiego ramenu. Mimo wszystko był tak głodny, że mógłby zjeść konia z kopytami, albo nawet zadowolić się fioletowymi mackami, które wciąż przychodziły mu na myśl, przypominając resztę traumatycznego snu.

Który swoją drogą nawiązywał do jego skrytych fantazji.


Zjedli w ciszy, a Yoongi nie miał zamiaru w żaden sposób komentować tego, co stało się poprzedniego dnia. Znów zachowywał się, jak gdyby nigdy nic i wsuwał makaron do ust, by po chwili wytrzeć je jednorazową serwetką. W międzyczasie puchata kulka, która okazała się być psem sąsiadki przydreptała i wskoczyła na kolana starszego chłopaka, dopraszając się pieszczot. Świecące jak małe iskierki oczy Yoongiego, gdy oddawał psiakowi odrobinę swojej porcji były spełnieniem dla przylepionego do jego twarzy wzroku Jimina.

Czego Park miał się teraz spodziewać? Że za godzinę Yoongi wywali go z domu, powie że było miło, i zablokuje jego numer? A może, że zaraz zacznie go namiętnie całować, na co w głębi serca zaczynał liczyć?

Nic nie mógł poradzić na palący ucisk jaki czuł w sercu, gdy to przyspieszało rytm na dźwięk zachrypniętego głosu chłopaka. Nawet nie słuchał co mówił. Po prostu wpatrywał się w niego bezwiednie, mając w głowie jedną, kłopoczącą go myśl.

Dlaczego los znów złączył ich ścieżki, mimo że są wyłożone zupełnie innym gruntem?

----(a/n)----

Nie bijcie.

Będzie smut.


fake ⇝ YOONMIN ✔Where stories live. Discover now