58

1K 167 42
                                    

Nie bez powodu zmieniłam okładkę, moi drodzy.

  ----(a/n)----  

Mimo, że całe popołudnie musiał wkręcać Yoongiemu róznorodne kity, jak na przykład że jest na zakupach spożywczych, po drodze znalazł bezdomnego psiaka i musiał odprowadzić go do schroniska, jakaś kobieta w ciąży zemdlała na środku drogi, czy też że autobus stał w korku przez bite pół godziny, był z siebie zadowolony.

Opuścił gabinet dyrektora niewielkiej, prywatnej szkoły z widocznym zadowoleniem na twarzy oraz malującą się na niej satysfakcją.

Wiedział, że udupił gościa, który już od jakiegoś czasu był podejrzliwy w stosunku do Yoongiego. Z tego co wywnioskował Jimin, po kryjomu przeglądając telefon starszego, to właśnie on począł wysyłać mu pogróżki.

Teraz, gdy będą razem w szkole, Jimin będzie mógł częściej mieć na niego oko, wspierać go i ochrzaniać wtedy, gdy będzie trzeba. Tego chciał. Oboje tego chcieli. 


Ach, no i oczywiście zostali parą. Na ostatnie wyznanie Parka po kilku sekundach mącących się w głowach obu myśli odpowiedział mu nieśmiały uśmiech, będący gestem potwierdzenia. Oboje potwornie bali się momentu, w którym będą musieli stanąć przed sobą i wyznać uczucia, patrząc prosto w głębokie oczy drugiego, a jak się okazało, sytuacja wcale nie była tak sztywna i stresująca. Wszystko poszło gładko, prawie bezstresowo i spokojnie. 

Wciąż nie potrafili być śmiali w czułościach, zazwyczaj to Park inicjował drobne, nieśmiałe pocałunki, a starszy wtulał się w niego, czy też uwieszał na jego ciele jak koala, czasem dopraszając się pieszczot.


Yoonie: Gdzie jesteś?

Jimjim: Dwa przystanki i będę, tęskisz?

Yoonie: Nie spiesz się

Jimjim: Co ty tak nagle?

Yoonie: Nic

Jimjim: Jaaaaasne, cały dzień wypytywałeś co robię i za ile będę

Jimjim: Musi być powód

Yoonie: Nie ma, kup jakąś kawę po drodze

Yoonie: Tzn nie jakąś, tylko karmelową

Yoonie: I chyba jedzenie dla twojej rybki się skończyło

Jimjim: Ale ja nie mam rybki

Yoonie: To dla chomika

Yoonie: Kup

Jimjim: Yoongi ja nie mam zwierząt

Jimjim: O co chodzi?

Yoonie: CHOLERA IDŹ COŚ KUPIĆ

Jimjim: Czemu miałbym wydawać pieniądze na coś czego nie potrzebujemy

Jimjim: Lepiej bym nam na wesele odłożył

Wyświetlono: 16:43

Jimjim: Nie no żarcik, chyba się jeszcze nie hajtamy

Wyświetlono: 16:48

Jimjim: Yoongi, chcesz donuta do tej kawy? Bo starczy mi tylko na tego z posypką, nie wziąłem karty

Jimjim: Więc przykro mi ale z twojego szczurzego żarcia też nici

Jimjim: O dobra już wiem, kupię ci tego w kształcie serduszka

Jimjim: Bo promocja jest

Dostarczono: 16:54


Westchnął głęboko, gdy jego chłopak począł ignorować wiadomości. 

W ogóle, jak to brzmi. 

Jego chłopak.

Jego.

Chłopak.

Rodzice zdecydowanie nie będą dumni, gdy dowie się co zaczęło się między nimi dziać. Faktycznie, Yoongi przyjechał do niego jako przyjaciel. Fakt, że wyszło z tego coś więcej nie był jeszcze powszechnie wiadomy, właściwie, nikt nie wiedział. Nawet Jungkook ani Hoseok. Młodszy miał tylko nadzieję, że jego rodzice to zaakceptują i nie będą stwarzać Yoongiemu przykrości. Już jego wygląd budził w nich nieznaczne zastrzeżenia, może zniesmaczenie, które ukrywali. Mimo wszystko są dość tolerancyjnymi ludźmi, niekoniecznie pozytywnie nastawionymi. Póki co, skoro nie było takiej potrzeby, nie trzeba było ich o niczym informować. W końcu równie dobrze mogą z Yoongim po miesiącu stwierdzić, ze to bez sensu. Że może tylko emocje ich poniosły, a serca dały się nabrać na fałszywe złudzenie miłości wywołane ukrytą w nich tęsknotę. Mogą się rozstać, a po związku nie zostanie najmniejszy ślad. W takim wypadku, lepiej byłoby nie podnosić rodzicom ciśnienia i skłaniać ich do rozmyślań nad popełniony błędami wychowawczymi, czy cokolwiek takiego.


Po drodze, przeglądając się w szybach samochodów, uznał że czas znów zrobić coś z bujną czupryną, na której wybijały się znaczne odrosty, a że były kilka odcieni ciemniejsze od farbowanej części, niezbyt mu się to podobało. Wciąż pozostawał przy tym, że najlepiej było mu w rudym, ewentualnie jego naturalnej, głebokiej czerni, lecz uznawał ją za zbyt nudną. Kilka uliczek dalej od centrum, po którym się teraz przechadzał, znajdował się jego zaufany fryzjer. Już nie raz próbował zmienić coś w swojej fryzurze samodzielnie, i przyznawał przed każdym, że to nigdy nie miało pozytywnych efektów. Choć w jego lekko zawyżonym mniemaniu, wciąż wyglądał dobrze, nawet z nierówno obciętą grzywką, spod której wybijał się poprzedni kolor włosów, bo kiedyś - przypadkiem, a może raczej brakiem umiejętności - osiągnął taki efekt. 

Spieszył się, bo Yoongi ewidentie coś kręcił. Bał się, że zastanie spalone mieszkanie czy coś w tym rodzaju, ale to byłoby bardziej w stylu Jungkooka. Zestresowany skręcił w boczną aleję. Wiadomo, minuta go nie zbawi, tym bardziej jeśli coś już zostało dokonane. Wkoło nie było wielu ludzi, przynajmniej jak na centrum miasta, ale to nic dziwnego, nie dość, że był środek tygodnia, to jesień nie jest najlepszą porą dla turystów, od których w okresie wakacyjnym się tu roiło. 

Dostrzegł furtynę znanego salonu i wszedł do środka, gdzie też nie było wyjątkowo tłoczno. 6 foteli rozstawionych po dwóch stronach, pięć z nich zajętych. Trzyosobowa, biała kanapa, aktualnie okupowana przez jednego człowieka. Dwie osoby przy ladzie.

Nie zdawał sobie sprawy, że ta, która właśnie pospiesznie zapłaciła i wyszła, była mu znajoma. 

Przecież niecodziennym widokiem jest zakapturzony Min Yoongi w krótkich blond włosach.

fake ⇝ YOONMIN ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora