Sekret

1.6K 117 9
                                    

*piosenka,, Things we lost in the fire" by Bastille*

- Daniella, oddaj mi to proszę... Jesteśmy w pracy - powiedziałam spokojnym tonem. Nie chciałam jej zdenerwować, a wiedziałam, że po kłótni poniekąd o Karla jest na mnie wystarczająco zła by chcieć mi zaszkodzić. Pamiętałam jak się poznałyśmy. Pracowałam w Lazarecie od kilku miesięcy, kiedy dołączyła do personelu. Przywołałam w myślach ten dzień...
12 stycznia 1941 roku
Na dworze był straszny mróz. Śnieg pokrywał dosłownie każdy centymetr parku przy którym znajdował się nasz tymczasowy szpital. Byłam w trakcie czyszczenia szafy z lekarstwami gdy podeszła do mnie siostra Hildegard.
- Kamilla, przyjechały nowe pielęgniarki. Mogłabyś jedną z nich wziąć pod swoje skrzydła? - spytała rozgorączkowana kobieta uśmiechając się ciepło. Oddałam uśmiech i dotknęłam jej ramienia uspokajająco.
- Oczywiście siostro, nie ma problemu - odpowiedziałam życzliwie i ruszyłam w stronę wejścia do Lazaretu. Przy ogromnych drzwiach stało pięć dziewczyn. Cztery z nich nerwowo mięły swoje fartuchy rozglądając się niespokojnie. Tylko piąta z nich wyglądała na pewną siebie. Rozglądała się dookoła z zainteresowaniem. Miała śmiałą postawę, a w jej oczach dostrzegłam błysk determinacji. W tym momencie wiedziałam, że to akurat z nią chcę się zapoznać. Podeszłam do niej szybkim krokiem.
- Witaj, jestem Kamilla. Oprowadzę cię po oddziale i pomogę się zadomowić - powiedziałam radośnie. Dziewczyna miała piękne, kręcone blond włosy i niesamowite, błyszczące oczy. Obdarzyła mnie promiennym uśmiechem i podała mi rękę.
- Mam na imię Daniella, miło mi cię poznać - przywitała się mocno ściskając moją dłoń.
Od tego czasu stałyśmy się nierozłączne. Jadłam z nią każdy posiłek, rozmawiałyśmy o przystojnych żołnierzach i spędzałyśmy razem wolny czas. Kiedy Daniella potrzebowała bym ją wyręczyła zawsze to robiłam. Zdarzało się to dość często, lecz nie zwracałam na to uwagi. Byłam po prostu szczęśliwa, że znalazłam przyjaciółkę.
***
- Praca może poczekać - odpowiedziała uszczypliwie moja blondynka. Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam pięści z nerwów. Nie chciałam nawet myśleć o tym co Daniella mogła zrobić z informacjami z którymi się zapoznała.
- Chodź proszę za mną - dodała po czym ruszyła w stronę wyjścia. Rzuciłam porucznikowi zmartwione spojrzenie i posłusznie poszłam za nią. Blondynka poprowadziła mnie na ławkę przy schodach i usiadła patrząc na mnie oczekująco. Stanęłam przed nią i spojrzałam jej w oczy starając się nie okazywać zdenerwowania. Było to trudne, ale byłam już wyćwiczona w ukrywaniu emocji.
- Oddasz mi mój notes? - spytałam siląc się na spokojny głos. Daniella najwidoczniej czerpała przyjemność z mojego podenerwowania. Nie poznawałam jej. Nie miałam pojęcia gdzie podziała się moja dotąd życzliwa i dobra przyjaciółka. Miałam wrażenie, że to teraz kompletnie inna osoba.
- Oddam - odpowiedziała mierząc mnie uważnym spojrzeniem. - Ale najpierw wytłumacz mi o co chodzi.
Nabrałam w płuca najwięcej powietrza jak tylko potrafiłam i zaczęłam mówić. Wiedziałam, że nie mam wyboru.
- Porucznik stracił pamięć... Muszę mu pomóc odzyskać ją zanim wróci na front - wymamrotałam pod nosem. Daniella skinęła głową z namysłem.
- Co by się stało gdybym komuś o tym powiedziała? - spytała zamyślona. Poczułam jak bicie mojego serca przyspiesza, a pot wstępuje na wewnętrzną stronę dłoni. Otarłam go o spódnicę i spróbowałam się uspokoić. Bezskutecznie.
- Daniella, nie możesz nikomu powiedzieć... Oni... Nie potrzebny im taki żołnierz, rozumiesz? - zaczęłam gorączkowo mówić. Im bardziej się denerwowałam tym bardziej ona stawała się pewna siebie. Nagle stało się coś czego się nie spodziewałam. Daniella wstała i wręczyła mi notes. Szybko jej go odebrałam i przycisnęłam do piersi. Dziewczyna zaczęła odchodzić, lecz w momencie w którym znalazła się obok mnie przystanęła i nachyliła się w moją stronę.
- Zostaw go w spokoju. On się tobą bawi, obydwie wiemy, że potrzebuje kogoś takiego jak ja - wyszeptała mi do ucha po czym odeszła. Przeszedł mnie dreszcz. Nigdy nie pomyślałabym, że potraktuje mnie w taki sposób. Byłam pewna, że jesteśmy przyjaciółkami. Wiedziałam, że porucznik jej się podoba, ale nie spodziewałam się, że dojdzie do takiej sytuacji. Wzdrygnęłam się i wróciłam do środka. Nie miałam siły na cokolwiek. Podeszłam do jednej z Ukrainek, które pomagały w naszym szpitalu. Miała na imię Olga i często pomagała mi w wielu obowiązkach.
- Olgo, mogłabyś przeliczyć lekarstwa? Źle się czuję, muszę odpocząć - skłamałam.
- Nie ma problemu - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna. Zawsze była dla mnie miła. Za każdym razem gdy prosiłam ją o pomoc zgadzała się i starała się wykonać swoją pracę jak najdokładniej. Nie raz zastępowała mnie chociażby przy wymianie basenów, czyli najmniej przyjemnym zajęciu w Lazarecie o ile jakiekolwiek z nich można nazwać przyjemnym. Gdyby nie jej pochodzenie może i zostałaby moją przyjaciółką. Mi osobiście to, że była Ukrainką nie przeszkadzało w ogóle. Niestety inni mieli na ten temat inne zdanie i przyjaźń z nią mogłaby przysporzyć mi problemów. Wolałam nie ryzykować.
- Dziękuję ci bardzo - odparłam z ulgą i ruszyłam w stronę wyjścia. Potrzebowałam powietrza i chwili przerwy. Postanowiłam, że udam się do parku niedaleko Lazaretu. Już po chwili znalazłam się w otoczeniu drzew. Stare, rosłe dęby otoczyły mnie, a śpiew ptaków dotarł do moich uszu. Będąc w tym miejscu trudno było uwierzyć, że kawałek dalej żołnierze planują kolejną wielką bitwę. Ruszyłam kamienistą ścieżką i wsłuchałam się w otaczające mnie dźwięki. Spokój i cisza były miłą odmianą od krzyków i łkania rannych żołnierzy. Opuściłam głowę i wbiłam wzrok w czubki moich butów. Chrzęst kamyków pod moimi stopami działał uspokajająco. Spacerowałam tak przez jakieś dziesięć minut do momentu, w którym ciszę zakłócił dźwięk rozmowy. Wśród trzech słyszalnych głosów rozpoznałam głos Olgi. Ruszyłam za dźwiękiem starając się iść najciszej jak potrafiłam. Nie miałam pojęcia co Olga załatwia w środku parku ale miałam złe przeczucie co do powodu jej obecności tutaj. Im dalej się posuwałam tym głośniejsze były głosy. W pewnym momencie zobaczyłam jakieś sylwetki. Jedna z nich należała do Olgi, a pozostałe dwie były męskie. Schowałam się za jednym z grubych, dębowych pni i zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.
- дорогий, musisz być bardziej dyskretna. Jak na ten moment jesteś naszym jedynym źródłem tutaj - powiedział niski, męski głos.
- Wiem Borys, muszę zacząć wynosić mniej lekarstw. Myślę, że ordynator coś zauważył. Morfiny zaczyna brakować nawet dla Szkopów ale mogę załatwić trochę penicyliny - tym razem był to głos Olgi. Powoli zaczęło do mnie docierać co się tam dzieje.
- Nie daj się złapać - powiedział drugi męski głos. - Pamiętaj, po wojnie będziesz bohaterką.
- Pamiętam - odparła Olga. Doszedł do mnie dźwięk pocałunku po czym mężczyźni zaczęli odchodzić. Oparłam się o pień drzewa ciężko oddychając. Nie chciałam być tego świadkiem. Wiedziałam, że na moje barki zrzucony został właśnie kolejny sekret, z którym nie wiedziałam co począć. Olga była w ruchu oporu, a ja powinnam na nią donieść. Nie wiedziałam tylko czy się odważę i czy dam radę.

Requiem [zakończone]Where stories live. Discover now