,, Dlacze­go ma­my zadręczać się myślą o ut­ra­cie cze­goś, co po­siada­my w tej chwi­li, co da­je nam ty­le szczęścia? Czy nie le­piej rozpłynąć się w tym uczu­ciu? Nie war­to niszczyć chwil szczęścia lękiem o to, co będzie jutro. "

Heinrich wprowadził mnie do środka przez duże drzwi. Weszliśmy do dużego pomieszczenia, którego ściany 'ozdobione' były takimi samymi flagami jak na zewnątrz. Budynek wypełniony był mężczyznami i kobietami w pełnym umundurowaniu, wszyscy zadbani i eleganccy. Idealne fryzury, idealne twarze, a to wszystko połączone z jakimś rodzajem grozy wiszącym w powietrzu.

- Ale się Hans ucieszy jak cię zobaczy - zaśmiał się Heinrich prowadząc mnie w stronę czego w rodzaju recepcji. Za biurkiem siedziała kobieta w idealnej fryzurze i makijażu.

- Dzień dobry Herr Fisher. W czym mogę pomóc? - spytała z promiennym uśmiechem. Zerknęła na mnie podejrzliwie, a ja odniosłam wrażenie, że jest trochę zazdrosna o to, że z nim przyszłam.

- Szukamy Hansa - odpowiedział uśmiechnięty Heinrich.

- Z tego co wiem ma teraz przesłuchanie - powiedziała zaglądając do czarnego skoroszytu. Heinrich podziękował i pociągnął mnie w stronę wyjścia.

- Pójdziemy do niego - stwierdził. Wyszliśmy z powrotem na plac. Heinrich zaczął prowadzić mnie w stronę tych przerażających schodów na które zwróciłam wcześniej uwagę. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam tak po prostu poddać się i zawalić w tak głupi sposób. Złapałam Heinricha za ramię i uśmiechnęłam się niewinnie mając nadzieję, że nie nabierze żadnych podejrzeń. 

- Mógłbyś mi powiedzieć, która jest godzina? - spytałam. Mężczyzna spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku.

- 9:2o, dlaczego pytasz?

- Cholera - zaklęłam pod nosem starając się sprawiać wrażenie przerażonej. - O 9:30 mam być przecież na rozmowie o pracę w cukierni! 

- Daleko masz tę cukiernię? Mogę cię podwieźć - zaproponował Heinrich. Natychmiast pokręciłam głową.

- Nie, nie. Jest  pięć minut stąd ale muszę już biec. Przekaż tylko Hansowi żeby w drodze do domu kupił chleb - powiedziałam w udawanym pośpiechu i udałam, że szukam czegoś w torebce. - Dokumenty, dokumenty.

- Dasz radę sama wyjść? Muszę iść - spytał Heinrich patrząc na mnie z tym samym uśmiechem, który nie opuszczał jego twarzy odkąd mnie zobaczył. Pokiwałam głową nie patrząc na niego.

- Jasne, brama jest przecież naprzeciw mnie - zaśmiałam się pod nosem. Mężczyzna pokiwał głową i odwrócił się by odejść. Grzebałam w torebce do momentu, w którym zniknął za drzwiami piwniczki. Kiedy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi natychmiast szybkim krokiem ruszyłam z powrotem do dużego budynku. Mimo iż wciąż byłam spięta odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej udało mi się pozbyć Heinricha, który doszczętnie zrujnowałby mój plan.
Gdy znalazłam się już w środku, skierowałam swoje kroki w stronę kobiety, którą wcześniej Heinrich pytał o Hansa. Była tutaj chyba kimś w rodzaju sekretarki, więc napewno wiedziała gdzie mogę znaleźć Karla. Kobieta na mój widok uśmiechnęła się kwaśno.

- W czym mogę pomóc? - spytała.

- Szukam Karla Brandta. Mam ważną sprawę - odpowiedziałam przywołując na usta sztuczny uśmiech. Coś mi w niej nie pasowało, nie wiedziałam tylko co.

- Porucznik powinien teraz być w gabinecie na górze. Zaprowadzę panią - stwierdziła kobieta. Nie miałam ochoty już dyskutować, po prostu pozwoliłam jej się prowadzić. Wprowadziła mnie po ogromnych, białych schodach aż na pierwsze piętro. Nie wiem nawet ile par drzwi minęłyśmy zanim się zatrzymałyśmy. Przez całą drogę myślałam tylko o tym, że to będzie nasze pierwsze spotkanie od czasu tego wieczoru kiedy chciał mnie pocałować. Wiedziałam, że będzie niezręcznie. To mogło bardzo utrudnić moje zadanie, lecz byłam gotowa zrobić wszystko by tylko go przekonać. Miałam ogromną nadzieję, że się zgodzi.
Kobieta zapukała do drzwi, a na jej palcu błysnął drogi pierścionek. Usłyszałam twardy głos Karla.

- Proszę!

Recepcjonistka weszła pierwsza. Karl siedział przy biurku z papierosem w dłoni. Papiery na jego biurku poukładane były w schludne stosiki, a książki na półkach poukładane były rozmiarowo. Całe pomieszczenie było bardzo schludne i nawet bardziej niż świetnie pasowało do Karla.

- Herr Brandt, jakaś dziewczyna do pana. Mówi, że to ważne - zameldowała kobieta. Nie odważyłam się wejść. Czekałam posłusznie przed drzwiami, jak dziecko na wizytę u dyrektora.

- Niech wejdzie - rozkazał mężczyzna nie podnosząc wzroku znad powierzchni biurka.
Powoli przekroczyłam próg. Wydawało mi się, że moje obcasy uderzają o podłogę zbyt głośno. Nawet chwila ciszy niesamowicie mnie przytłaczała. Karl uniósł głowę, a ja poczułam jak jego wzrok wbija się we mnie niczym sztylet. Poczułam potrzebę odwrócenia wzroku, lecz cudem się powstrzymałam. Nie chciałam wyglądać na przestraszoną lub zagubioną, mimo że tak właśnie się czułam.

- Hildo, zostaw nas proszę - powiedział Karl cicho. Kobieta bez żadnego sprzeciwu odwróciła się i wyszła zamykając za sobą drzwi.
W tym momencie mój plan o pozostaniu niezachwianą runął. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie ruszyłam się ani o krok wciąż stojąc przy drzwiach.

- Usiądziesz? - spytał Karl wskazując dłonią krzesło stojące przy biurku.
Bez słowa podeszłam do niego i usiadłam splatając dłonie na kolanach. Przez chwilę panowała między nami całkowita cisza. Nie wiedziałam od czego zacząć. Spytać co u niego czy od razu przejść do rzeczy?

- Karl... Może powinniśmy porozmawiać o tym co wydarzyło się ostatnio na przyjęciu... - zaczęłam nieśmiało. Potrzebowałam o tym porozmawiać. Potrzebowałam to sobie z nim wyjaśnić.

- Nie widzę takiej potrzeby - powiedział dość gwałtownie. - Myślę, że wszystko jest jasne. Nie jesteś mi obojętna, Kamilla. Pokazałem ci to, myślę, że już wcześniej wiedziałaś. Jeśli wolisz jego, jest dobrze. Bądź z nim i bądź szczęśliwa, tylko na tym mi zależy.

Słysząc te słowa poczułam ucisk w gardle. Nie przyszłam tu rozmawiać o uczuciach, lecz teraz nie było już odwrotu. Zatrzymałam w sobie jego słowa. Nie byłam mu obojętna, miał rację, domyślałam się już wcześniej, nawet przed tym pamiętnym wieczorem w teatrze. Słysząc to z jego ust czułam się jednak inaczej. Skłoniło mnie to do refleksji na jego temat. Co tak naprawdę czułam? Czułam strach przed Hansem. Nie ufałam mu, a przynajmniej przestałam mu ufać. Niezdrowa fascynacja jego osobą zniknęła, jakby nigdy jej nie było. Tak naprawdę nie miałam potwierdzonych informacji co do tego czym się zajmuje, lecz ostatnie wydarzenia zakorzeniły we mnie nieufność. A Karl? Przecież też tu pracował. Z tego co widziałam zajmował się raczej papierologią, a w dodatku nigdy mnie nie zawiódł. Nigdy nie dał mi powodu do strachu. Troszczył się o mnie, był przy mnie kiedy miałam problemy chociażby z Olgą. Może to dlatego, że nie znaliśmy się najlepiej, może trochę idealizowałam. Nawet jeśli tak, to ufałam mu.
Karl wstał zza biurka i podszedł do mnie. Stanął za moimi plecami, a ja poczułam dotyk jego dłoni na ramieniu.

- Ja po prostu chcę żebyś miała dobre życie. Bezpieczne - powiedział cicho, a moje serce boleśnie się ścisnęło. Chciałam tego. Chciałam go przytulić, powiedzieć, że to nieprawda, że nie jest mi obojętny ale nie mogłam. Byłam z Hansem. Może to tylko chwilowy kryzys, takie cały czas się zdarzają, prawda? Nie mogę mu tego zrobić.

- Kamilla?

Na dźwięk mojego imienia wstałam z krzesła i obróciłam się w jego stronę.

- Karl... - zaczęłam. Musiałam mu powiedzieć, że to się nie stanie, że nie będzie mnie i jego, nie będzie nas. Naprawdę taki miałam plan. Plany jednak nie zawsze się udają... Niedbale odepchnęłam stojące na mojej drodze krzesło. Wiedziałam, że to źle, lecz nie mogłam się powstrzymać. Doskoczyłam do Karla i stanęłam na palcach nachylając się w jego stronę. Moment, w którym nasze usta się zetknęły odebrał mi możliwość powrotu. Niczego już nie mogłam cofnąć, mogłam tylko iść na przód. Karl oddał pocałunek i przyciągnął mnie do siebie. Żadne z nas nie wypowiedziało już ani słowa, nie było to potrzebne. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne i chaotyczne. Przestałam myśleć o Hansie. Do tej pory miałam go gdzieś z tyłu głowy, lecz w momencie gdy poczułam jak dłonie Karla zdejmują ze mnie sweter Hans rozpłynął się, jakby nigdy go nie było. Czułam takie szczęście jakiego dawno nie doświadczyłam. Każdy dotyk Karla napełniał mnie nim coraz bardziej i bardziej. Nie myślałam o konsekwencjach, chciałam tylko jego bliskości. Liczyło się teraz i nic więcej.

Requiem [zakończone]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant