Wszyscy już wiedzą

818 80 19
                                    

Gdy w drzwiach zobaczyłam Hansa zamarłam. Mężczyzna powoli wszedł do mieszkania patrząc to na mnie to na Karla. Skuliłam się w sobie. Nie wiedziałam co może się wydarzyć. Nigdy nie wiedziałam jeśli chodziło o Hansa.

- Co ty tu robisz - spytał Karla ostrym tonem. Mężczyzna wyprostował się i spojrzał na niego starając się wyglądać nonszalancko.

- Przyszedłem w sprawie pracy. Kamilla podobno szukała jakiegoś miejsca, a w cukierni niedaleko mojego domu szukają pracowników - powiedział kompletnie niewzruszony Karl. Był bardzo wiarygodny, a ja modliłam się, żeby Hans uwierzył w jego słowa.

- Myślisz, że nie potrafię o nią zadbać? - spytał Hans spokojnym głosem. Ten ton zwiastował burzę.
Karl słysząc te słowa trochę się wycofał. Chyba w końcu pojął powagę sytuacji, w którą nas wpakował.

- Nie, oczywiście że nie. Po prostu chciałem pomóc - zaczął Karl, lecz Hans mu przerwał.

- To może zająłbyś się wreszcie swoim życiem, ponieważ jestem pewien, że Kamilla nie chce i nie potrzebuje twojej pomocy - wypalił. Zauważyłam zmianę na twarzy Karla. Spokojny wyraz zmienił się nie do poznania. Widziałam w jego oczach podenerwowanie. Teraz nie chodziło już o wybrnięcie z tej sytuacji, chodziło o jego dumę.
W jednym momencie ich spojrzenia znalazły się na mnie.

- Kamilla, powiedz czy nie chcesz mojej pomocy - naciskał Karl. Zaczęłam nerwowo bawić się dłońmi.

- Ja... To nie tak... - jąkałam się. Ale co w końcu mogłam powiedzieć? Skłamać, że nie i uratować związek z Hansem, lecz tracąc wszystko pomiędzy mną a Karlem? Czy powiedzieć prawdę i ryzykować? W końcu Karl w każdej chwili mógł powiedzieć Hansowi o mojej nowej pracy. Wtedy przegrałabym na obu frontach.

- No Kamilla, powiedz mu - niecierpliwił się Hans. Był całkowicie pewien, że go poprę.

- Ja... Jestem wdzięczna za pomoc - tylko tyle zdołałam wykrztusić przez zaciśnięte gardło.
Karl uśmiechnął się tryumfalnie i spojrzał na Hansa. Ten zaś zacisnął zęby. Widziałam jego napięta szczękę i wypełnione gniewem oczy. Miałam nadzieję, że odpuści. W końcu nic takiego jeszcze nie powiedziałam.

- Karl, może podzielę się z tobą nowiną - zaczął Hans ze złośliwym uśmiechem.
Było mi słabo. Karl nie wiedział i tak miało zostać. Po tym jak zareagował Hans nie chciałam mu mówić, nie chciałam ryzykować naszej przyjaźni. Teraz było już za późno. Nieważne co zrobię i tak się dowie.

- Karl, ja... - zaczęłam mówić, lecz Hans nie dał mi dokończyć.

- Kamilla, teraz ja mówię - powiedział patrząc na mnie kąśliwie. Wycofałam się. Strach mnie paraliżował.
Karl stał tylko przy ścianie patrząc na mnie bez słowa.

- Zauważyłem to już wtedy w Lazarecie - zaczął Hans. - Ty i Kamilla byliście blisko. Coś was łączyło, a ja nie wiedziałem co. Teraz już wiem czemu trzymacie się siebie już tak długo. Ty po prostu nie wiesz. Ja dźwigam to praktycznie od początku mojej znajomości z Kamillą. Może pora żebyś też musiał. Kamilla jest Żydówką.

Po tych słowach zamilkł. Spojrzałam na Karla. Pobladł. Jego wzrok spoczął na mnie. Miałam wrażenie, że próbuje doszukać się żydowskich cech w mojej twarzy. Ściągnął brwi i przez chwilę milczał. Modliłam się, żeby przerwał tą ciszę.

- Kamilla, nie powiedziałaś mu? - powiedział z udawanym zaskoczeniem Hans. Widziałam, że delektował się moim przerażeniem.
Tego było już za wiele. Poczułam łzy zbierające mi się pod powiekami. Spojrzałam na niego zraniona. Nie widziałam na jego twarzy niczego co mogłoby oznaczać, że żałuje tego, że wyjawił nasz sekret.

- Dumny z siebie jesteś? - wykrztusiłam. Hans uśmiechnął się.

- Powiem ci, że aż mi się humor poprawił - zaśmiał się okrutnie.

- To ja też podzielę się nowiną. Przespałam się z Karlem w jego gabinecie - w tym momencie kompletnie nad sobą nie panowałam. Słowa same wypływały z moich ust. Miały go zaboleć. Chciałam, żeby też poczuł się źle. Nie przewidziałam jednak jego reakcji.
Poczułam ból w szczęce kiedy Hans doskoczył do mnie i wymierzył mi cios. Siła uderzenia sprawiła, że zrobiłam krok w tył. Straciłam orientację. Nie wiedziałam co się dzieje. Słyszałam tylko odgłosy szamotaniny pomiędzy Karlem, a Hansem i niewyraźne przekleństwa. Gdy szum w mojej głowie trochę ucichł i przestałam mieć wrażenie, że kręcę się w koło powoli spróbowałam wstać. Poczułam jakieś podtrzymujące mnie ręce. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stalowe oczy Karla. Pomógł mi stanąć na nogi i obejrzał moją twarz. Za jego plecami widziałam Hansa siedzącego na podłodze z papierosem w ustach. Widząc, że wstałam spojrzał na mnie z pogardą.

- Pakuj się - burknął pod nosem. Nic nie powiedziałam. Posłusznie poszłam do sypialni i zaczęłam wrzucać moje ubrania do torby. Niektórych rzeczy nigdy z niej nie wyjęłam. To prawie tak jakbym nigdy się tu nie zadomowiła. Możliwe, że tak właśnie było.
Łzy płynęły po moich policzkach, a moje dłonie drżały tak, że ledwie dałam radę domknąć torbę. Przewiesiłam ją przez ramię i ruszyłam w stronę drzwi. Hans wciąż palił papierosa siedząc na podłodze, a Karl czekał na korytarzu. Nie zatrzymałam się. Nie przystanęłam nawet na chwilę. Wiedziałam, że jeśli mi zrobię tego szybko to po prostu stamtąd nie wyjdę. Nie wiedziałam nawet co mogłabym powiedzieć. Nie było słów, które wydawałyby się odpowiednie w tej chwili.
Rzuciłam klucze z mieszkania na komodę i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Poczułam dłoń Karla na plecach, delikatnie popychał mnie do przodu.
Wyszliśmy na ulicę. Karl zaczął iść, a ja nie do końca wiedząc co mam ze sobą zrobić ruszyłam w ślad za nim. Szliśmy bez słowa przez kilka minut. W pewnym momencie Karl zatrzymał się i złapał mnie za ramię przyciągając do siebie. Delikatnie dotknął ręką mojego policzka. Wzdrygnęłam się czując jego dotyk na obolałym miejscu.

- Będzie siniak - powiedział uśmiechając się krzepiąco. Poczułam jak na moje usta wkrada się delikatny uśmiech. Chciałam go przytulić, być z nim blisko ale w głowie ciągle miałam to co powiedział mu Hans. Odwróci się ode mnie. Zostawi mnie. Byłam tego pewna. Wolałam, żeby zrobił to szybko. Chciałam mieć to już za sobą.

- Jeśli po tym co powiedział Hans nie chcesz już mieć ze mną kontaktu to powiedz to teraz, nie przeciągajmy tego. Proszę - powiedziałam powstrzymując drżenie głosu. Karl bez słowa wziął mnie pod rękę i poprowadził ulicą.

- Po tym co powiedział Hans nadal mam ochotę zabrać cię na kawę. Nie protestuj - powiedział Karl z dużym uśmiechem na ustach. Opuściłam głowę i również się uśmiechnęłam. Jak mogłabym się powstrzymać?

Requiem [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz