31- Pięć

2.2K 70 7
                                    

*Pov Ava*

Miraz zgidził się, co oznaczało, że Łucja musi jechać w poszukiwaniu Aslana. Zuzanna zgłosiła się na ochotnika i to ona jedzie z siostrą, ale Piotr zadecydował o tym, że skoro jedzie Zuza to ja również.

- Zaraz wyjeżdżacie! - powiedział Piotr przytulając mnie.

- Wiem. - westchnęłam. - Uważaj na siebie, proszę. - szepnęłam do niego. Wiem, że są sobie radę i, że to młody Pevensie zostanie przy życiu. - Kocham Cię. Dasz sobie radę. - powiedziałam. Chłopak złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Gdy się od siebie oderwaliśmy wzięłam ze stołu swój miecz, łuk i strzały i wyszliśmy z pokoju trzymając się za ręce.

- Ten rumak jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. - powiedział Kaspian do Zuzanny. - Jesteś w dobrych rękach. - chłopak dopiął popręg.

- Raczej kopytach. - zauwarzyła Łusia.

Wsiadłam na swojego konia.

- Nie daj się. - wyszeptał do Zuzy ignorując wszystkich wokół.

- Jasne. - odpowiedziała poirytowana.

- Wiesz, może oddam Ci go już lepiej. - szarym ze swojej kieszeni wyciągnął róg należący (za dawnych lat) do Zuzanny.

- Nie, weź go sobie. - Mruknęła.

- Kaspian!- zawołałam chłopaka na co podszedł do mnie. - Ja go wezmę. - powiedziałam, a brunet podał mi przyżąd.

- Uważaj na siebie!- powiedział Piotr i przymocował mój miecz do siodła.

- To Ty na siebie uważaj Piotruś. Wiem, że to Ty wygrasz. Wieże w Ciebie. - złapałam go za rękę. Chłopak uśmiechnął się i energicznie trzepnął mojego konia w zad, tak samo jak Kaspian konia Zuzanny i Łucji.

Ruszyłyśmy przez siebie. Uwielbiam ten wiatr we włosach kiedy koń galopuje. Kiedy tak nagle wszystko przestaje się liczyć. To jest wspaniałe uczucie.

Po kilkunastu minutach przeszłyśmy do stępa.

- Zuza patrz!!!- krzyknęłam do dziewczyny. Na wzgórzu przed nami stali telmarscy żołnierze celowali w nas strzałami.

Wzięłam łuk do ręki i wystrzeliłam jedną ze strzał idealnie celując w płuco przeciwnika. Zuzanna weszła szybko z konia i kazała małej jechać dalej. Stanęła na grzbiecie konia i zaczęłam strzelać do przeciwników. Zuza robiła to samo tylko, że stojąc na ziemi. Wzięłam róg do ręki i zaczęłam w jego dmuchać. Nagle jeden z Telmarów podszedł do Pevensie z mieczem, ta jednak zaczęła się cofać, a po chwili upadła. Przeciwnik już miał żądać dziewczynie śmiertelny cios, ale dotrzegłam Kaspiana jadącego na koniu w naszą stronę. Strzelił w żołnierza i podał rękę Zuzi.

- Może jednak chcesz ten róg?- zapytał śmiejąc się i ruszyliśmy w stronę grobu Aslana.

*Pov Piotr*

Zostałem doprowadzony przez brata aż na arenę. Bardzo się stresowałem. W końcu jeden z nas miał starcie życie. Jednak nie mam 100% gwarancji na to, iż Miraz w razie mojego zgonu usunie się z życia mojego ludu. No dobra 80%, nie można mu ufać.

Walka się rozpoczęła. Na początku spokojnie, ale potem zaczęła się tak zwana każdą bez trzymanki. Gdyby nie mój refleks już minutę temu straciłby głowę, a teraz rękę, jednak moje uniki są szybkie i zwinne. Adrenalina robi swoje.

Przeciąłem kolano Telmara, jednak ten nie był mi dłużny. Przeciwnik wykorzystał moją chwilową nie uwagę i kopnął mnie w brzuch z taką siłą, że wylądowałem na gruncie. Nadrepnął na moją tarczę, a ja próbując się uwolnić pogorszyła sprawę, co skończyło się na tym, że bark wyszedł mi ze stawu. Bolało i to bardzo, ale szybko podniosłem się.

- Przerwa?- zapytał.

- Dziesięć minut?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Pięć. - powiedział i odszedł.

Opowieści z Narnii~ Piotr PevensieWhere stories live. Discover now