42-Jest po dwudziestej

2K 62 1
                                    

*Pov Ava*

Wstałam wcześnie z myślą, że zapomniałam o sprawdzianie z matmy. Nigdy nie byłam orłem z tego przedmiotu, a myśl, że mogę oblać jest okropna.

Wparowałam szybko do kuchni z książką od znienawidzonego przedmiotu i zabrałam z chlebka kromkę czerstwego (starego) chleba.

Otworzyłam książkę na właściwej stronie i zaczęłam czytać z nadzieją, że chociaż się trochę nauczę. Gdy tak wkuwałam rozmaite pierwiastki zoriętowałam się, że za dziesięć minut zaczynam lekcje. Moja szkoła jest oddalona od miejsca mojego zamieszkania o dwa kilometry, a lekcje zaczynam matematyką.

Kurwa!

Założyłam buty i wybiegłam z domu krzycząc mamie, że wychodzę.

***

Dobiegłam do szkoły cała zdyszana i zmęczona. Dotarłam przed czasem, ale gdy usiadłam do ławki i chciałam wyciągnąć długopis, okazało się, że nie mam ze sobą plecaka, a co się z tym wiąże, również książek, piórnika, śniadania i wody.

Cholera! Nic nie mam!

***

Na całe szczęście miał kto mi porzyczyć długopis. Na dwuch lekcjach mieliśmy zastępstwo, a z ostatniej lekcji byliśmy zwolnieni, więc tylko na dwóch lekcjach musiałam się tłumaczyć, że nie mam ani książek, ani zeszytów.

Przez to całe dzisiejsze zamieszanie, zapomiałam, że dzisiaj miałam się spotkać z Piotrkiem Zuzą, Edkiem i Łucją odrazu po lekcjach.

Świetnie! Już jestem spóźniona...

Cholernie boli mnie głowa, a trzydziesto-stopniowy upał mi przy odwodnieniu nie pomaga. Po chwili również pusty żołądek dawał po sobie znać.

Postanowiłam zrobić tak:
Na początku pobiegnie szybko do domu, zjem coś na szybko i się napije, a potem sprintem pobiegnie na miejsce spotkania z rodzieństwem Pevensie.

Gdy odbiegłam do drzwi okazało się, że drzwi są zamknięte, mamy nie ma w domu, a ja nie wzięłam kluczy. Nie zostało mi, więc nic innego do zrobienia, jak biec na miejsce spotkania z rówieśnikami, jednak jak tylko wpiegłam na wzgórze, nikogo tam nie było.

Zmęczona i bezradna padłem na kolana tuż przed jakimś drzewem. Nagle po prostu urwał mi się film...

***

*Pov Piotr*

- Piotr, otwórz!- krzyknęła moja mama z kuchni, gdy do drzwi uciążliwe zaczął ktoś pukać.

- Dzień dobry.- powiedziałem do (jak się okazało) mama Avy.

- Witaj Piotrze. Jest może u was Ava? Miała wrócić o osiemnastej, a jest po dwudziestej!

- Mieliśmy się spotkać tam gdzie zawsze, ale Ava nie przyszła. Czekaliśmy na nią czterdzieści minut, ale potem wróciliśmy do domu. Nie widzieliśmy się z nią dzisiaj!- powiedziałem zaskoczony. Ava się nigdy nie spóźnia.

- A takim razie gdzie ona jest?- zapytała zaniepokojona, bliska płaczu Maria.

- Nie wiem. - szepnąłem, a do przedpokoju weszła moja mama i moje rodzeństwo.

- Chodźcie poszukamy jej!- zawołała Łusia.

I w ten i to sposób zaczęliśmy jej szukać. Jest początek wiosny. Są ciepłe dni, ale za to zimne noce. Jeśli Ava gdzieś szwęta się po Londynie to musi być jej zimno.

***

Przez godzine szukaliśmy Avy dosłownie wszędzie! Każdego pytaliśmy się o moją dziewczynę, ale nikt jej nie widział. Gdy nagle wpadłem na pewen pomysł.

- Wzgórze! Może poszła tam jak nas już nie było!- powiedziałem i rzuciłem się biegiem w stronę naszego miejsca. Gdy po chwili tam dotarłem zacząłem się rozglądać. Mimo już później godziny, nie jest jeszcze zupełnie ciemno, dzięki czemu wszystko wyraźnie widać. Pod drzewem leży coś czarnego o średnich rozmiarach. Powoli podeszłam do tego drzewa.

Pod ową rośliną leżała Ava. Dziewczyna na sobie miłą tylko mundurek .szkolny. Jej skóra była lodowata. Wyglądała jakby spała, aczkolwiek nie reagowała ani na wołanie, ani na delikatne potrząsanie jej drobnym ciałem, ale oddychała.

Na całe szczęście!

Szybko okryłem ją swoją kartką i wziąłem ją na ręce.

*Pov Maria*

Zaczęliśmy iść na wzgórze. Tam Ava i rodzeństwo Pevensie spędzali całe dnie. Piotr pobiegł pierwszy, już dawno zniknął nam z oczu.

Gdy została nam jeszcze jedna przeczucia do przejścia zobaczyłam biegnącego w naszą stronę blondyna.

- Mam ją!

|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:|:

Przepraszam was z nie obecność, ale mam swoje powody

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Przepraszam was z nie obecność, ale mam swoje powody. Dużo nauki i brak cennego czasu, a w dodatku przez ostatni tydzień się miłam weny i poprawiałam rozdziały innej książki.

Opowieści z Narnii~ Piotr PevensieWhere stories live. Discover now