Chapter 3

8.1K 459 215
                                    

- Nigdy bym się nie spodziewał, że idąc Śmiertelnym Nokturnem po książkę, wyląduję na niewidzialnym Chłopcu-Który-Przeżył. To naprawdę musi być mój szczęśliwy dzień. Nie uważasz tak, panie Potter?

O cholera.

- Zaskoczony widząc mnie?

O cholera!

 Tom Riddle uśmiechnął się do Harry'ego, kiedy zabrał mu pelerynę, uważnie ją oglądając.

- Skąd ją masz? Chyba jest przydatna.

- Zejdź ze mnie! - powiedział Harry łamiącym się głosem. Tom uniósł brew, patrząc na chłopaka.

- Całkiem mi tu wygodnie, dziękuję. - Harry spojrzał na mężczyznę, który zamordował mu rodziców. Tom tylko się uśmiechnął. 

Nie. 

To zdecydowanie nie był jego dzień. Riddle chwycił go i poprowadził gdzieś w głąb Londynu. Zdziwił się, że nie został od razu teleportowany do jego kryjówki.

-~*~-

Harry spojrzał na Czarnego Pana, który siedział naprzeciwko niego przy stoliku, przy małej kawiarence w mugolskim Londynie. Voldemort miał jego różdżkę i pelerynę. Był w totalnym bagnie. Starszy czarodziej westchnął głęboko.

- Nie zamierzam cię zabić, Potter.

- Więc dlaczego nazywasz mnie Potter, Tom? - Voldemort spojrzał zirytowany na młodszego czarodzieja.

- Pozwolę ci tak do mnie mówić, ale tylko dlatego, żebyś nie zaczął krzyczeć "Voldemort", podczas miłej rozmowy. Masowe paniki są zabawne, ale wolę je mieć w planach.

- Miłej rozmowy? - zapytał Harry, z niedowierzaniem.

- Jeżeli przestaniesz być wrogo nastawiony, to będzie miła rozmowa.

- Co ci się stało, że nie próbujesz mnie już zabić?

- Jestem zmęczonym tym, że moja duma zostaje podeptana po raz kolejny, okej? - Voldemort zwęził szkarłatne oczy. - W każdym razie... Dlaczego jesteś sam w środku Londynu?

Harry westchnął. - Ciotka mnie tu zostawiła.

- Czemu?

- A bo ja wiem? Ją zapytaj. - Harry znów spojrzał na mężczyznę. - Dlaczego pytasz? - Voldemort uniósł brew.

- Dumbledore zazwyczaj lepiej dba o swojego Złotego Chłopca.

- Och jasne. Krewni mnie nienawidzą.

- Czemu nie wyślesz sowy do Dumbledore'a, że ciotka cię zostawiła? - Głos Czarnego Pana był zabarwiony ciekawością. Harry potrząsnął głową.

- Moja sowa została w domu wujostwa. Zresztą, Dumbledore powiedział, żeby nie zawracać mu głowy sprawami, które nie są ważne.

- A to nie jest ważne? - Harry nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. 

- Brzmisz jak moja przyjaciółka, Hermiona. - Usta Voldemorta drgnęły.

- Odpowiedz na pytanie, Potter.

- Cóż, to zależy. Próbujesz mnie zabić?

- Odpowiadanie pytaniem na pytanie jest niegrzeczne.

- Musisz mi wybaczyć. Nie miałem kursów dobrego wychowania. - Odparł sarkastycznie Harry. Voldemort obserwował chłopaka z widocznym rozbawieniem w jego szkarłatnych oczach.

PorzuconyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora