Chapter 25

5.2K 280 109
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84





- Harry?

Czarnowłosy młody człowiek odwrócił się, by spojrzeć na dwie osoby, które kiedyś uważał za swoich najlepszych przyjaciół.

- Tak?

- Zastanawiałam się, czy moglibyśmy z tobą porozmawiać? - mruknęła Hermiona, kierując głowę w stronę dormitorium chłopaków. Harry wzruszył ramionami, nie rozumiejąc, dlaczego nie. Neville i Dean pojechali do domu na święta Bożego Narodzenia, a Seamus był w wiosce Hogsmeade z Blaisem, Draco, Pansy, Ginny i Teodorem; Harry nie poszedł tylko dlatego, że nie miał już nic do zrobienia, oprócz jednego i wątpił, by znalazł coś w niej dla Toma. - Doskonale. - Hermiona złapała go za ramię i na wpół zaciągnęła zielonookiego Gryfona do jego pokoju w dormitorium, Ron podążył za nim z ponurą miną. Nigdy nie przyswoił sobie do końca "związku" Harry'ego i Ginny, a ta dwójka nieustannie robiła wszystkie słodkie rzeczy akurat przed jego oczami. Harry usiadł na swoim łóżku, gdy Ron szczelnie zamknął za nimi drzwi i rzucił Zaklęcia Wyciszające. Hermiona uśmiechnęła się nerwowo do Harry'ego, gdy Ron stanął obok niej. - Mamy... wiadomości dla ciebie... - Harry uniósł brew na swoich przyjaciół.

- Wróciliście do siebie i teraz chcecie się pobrać. - powiedział bez ogródek. Hermiona zaczerwieniła się, podczas gdy Ron zaszczycił go zimnym spojrzeniem, co doprowadziło Harry'ego do przekonania, że ​​Hermiona nałożyła Zaklęcie Uciszające na rudowłosego.

- Cóż, to nie takie proste... - wymamrotała młoda kobieta.

- Szkoda. - Zdenerwowany wzrok Rona nasilił się.

- Cóż, pamiętasz, jak Ron zabrał mnie na urodziny do Hogsmeade?

- Słabo... - Harry skinął głową. Nie był w stanie do nich dołączyć z powodu szlabanu ze Snape'em, a cały Dom zorganizował imprezę dla Naczelnej Pani Prefekt.

- Cóż, tak jakby się upiliśmy... - głos Hermiony na chwilę zamilkł, gdy znów musiała odetchnąć. Harry zamarł. Nadchodzi rozpoznanie. Jego oczy zwróciły się na Rona, który powoli zaczął przybliżać się do drzwi.

- Herm, co się stało?

- Cóż, sprawy wymknęły się spod kontroli i... terazjestemwciąży. - zakończyła na jednym wdechu. Szmaragdowo zielone oczy zwęziły się niebezpiecznie, patrząc na rudowłosego Gryfona.

- On, o wielkich cnotach, ten, który bardzo się stara, aby upewnić się, że nawet nie rozważam seksu z jego ukochaną siostrą, zapłodnił swoją byłą dziewczynę w dniu jej urodzin?! - Głos Harry'ego był lekki, ale i zabójczy. Ron zbladł i schował się za Hermioną.

- Wiesz, Harry, nie jest tak źle... - Harry spojrzał na swoją przyjaciółkę, a jego oczy lekko złagodniały.

- Herm, kocham cię, jak siotrę, ale sugeruję, żebyś pozwoliła mi nakrzyczeć na naszego "kochanego" Ronuśka. - Hermiona przez chwilę milczała, aż w końcu powiedziała:

- Tylko bez uroków. - Czarodziej zacisnął ponuro wargi.

- Żadnych trwałych, zagrażających życiu lub bardzo zawstydzających uroków, szczególnie takich, które mogłyby oddać moje uczucia w tej chwili. - odparł. Hermiona westchnęła i odsunęła się na bok, kiwając głową, pozostawiając Rona wystawionego na śmiertelne spojrzenie Harry'ego.

- Finite Incantatem. Ronaldzie, "kochanieńki", co masz do powiedzenia? - spytał Harry słodkim głosem.

- Pomocy? - Ron pisnął. Gdyby spojrzenie zielonych oczu Harry'ego mogłoby zabić, Ronald już by był padł martwy, ale nie. Zamiast tego Harry, warknął:

PorzuconyDär berättelser lever. Upptäck nu