Tom obudził się nagle, gdy jego różdżka zaczęła powoli ogrzewać jego dłoń. Ustawił ją tak, żeby zdążyli obudzić się i znaleźć się na śniadaniu na czas.
Spojrzał na nastolatka śpiącego spokojnie w jego ramionach ze smutkiem. Harry nie zasłużył na nic, co go spotkało. Był najlepszą osobą, pomimo jego przeszłości.
- Za dużo myślisz... - wymamrotał Harry, otwierając oko, by zerknąć na Toma.
Tom uśmiechnął się.
- Dzień dobry.
Harry prychnął.
- Nienawidzę wstawać. Dlaczego musimy budzić się tak wcześnie i to jeszcze w sobotę? To nie ma sensu. Nie ma.
- Ponieważ jesteś Harrym Potterem, a ja jestem Lordem Voldemortem, a przynajmniej pracuję dla wspomnianego Czarnego Pana i jeśli nie będziemy na śniadaniu, Zakon Flaming Flamingo przeszuka cały świat w poszukiwaniu ciebie i zrzucą winę na mnie.
Harry przewrócił oczami.
- Rano grasz komika, co?
- Przeciwnie, raczej gardzę porankami. Wydawało mi się, że jeżeli cię rozśmieszę, wyjdziemy szybciej, niż jeżelibyś narzekał, albo coś.
Harry próbował ukryć uśmiech.
- Czyżby?
- Owszem. - Tom uniósł brew w stronę nastolatka. - A teraz, Harry, wielki uśmiech dla złego Czarnego Pana, który już nie chce cię zabić.
- Twoje poczucie humoru jest do kitu, Tom.
- Czyżby? - Harry wzdrygnął się.
- Naprawdę nie potrzebowałem tego mentalnego obrazka tak wcześnie rano.
- Więc nie powinieneś go wyczarować - odparł Tom. - A teraz, chodź, powinniśmy zabrać Gin, żebyście mogli udawać, że oboje przeżyliście najlepszą noc w swoim życiu i sprawić, by pan Weasley zmienił odcień czerwieni, który wcześniej znajdował się tylko na poziomie zbyt dojrzałych pomidorów.
- Jakie bogate słownictwo - skomentował Harry, wyciągając się z objęć Toma, by się rozciągnąć.
- Tylko tak wcześnie rano albo kiedy tracę panowanie nad idiotycznym Śmierciożercami. - zamruczał Tom, siadając. - Co mi przypomina, czy możesz mi napisać listę wszystkich krzywd spowodowanych przez moich Śmierciożerców i kto to zrobił, abym miał powód, żeby się nimi pobawić? - Harry odwrócił się i gapił na Toma. - Albo nie. - Tom wzruszył ramionami. - To była tylko sugestia, Harry. Proszę, nie patrz tak na mnie. - Harry potrząsnął głową i wstał z łóżka, szukając szaty.
- Czasami martwię się o ciebie i twoją definicję "zabawy", Tom. - Tom wyciągnął rękę i delikatnie pociągnął za kosmyk wciąż długich włosów Harry'ego.
- Całus? - Harry spojrzał na niego spode łba.
- Poproś. - Tom zrobił minę.
- Nie chcę prosić o pocałunek gryfonociołka.
- Jesteś taki niedojrzały.
- Och, daj spokój, Harry... - Tom wyglądał na tak smutnego, jak tylko mógł, kiedy Harry wkładał swoją szatę. - Proszę, pocałujesz mnie? - Przewrócił oczami i odwrócił się, aby dać Ślizgonowi krótki całus, po czym odwrócił się ponownie, aby zapiąć szatę. Tom skrzywił się i pociągnął Harry'ego na kolana, sprawiając, że nastolatek pisnął.
- To nie był pocałunek, panie Potter - poinformował młodszego czarodzieja, zanim wciągnął Harry'ego w długi pocałunek. Tom odsunął się, patrzył triumfalnie, jak Harry z trudem łapał oddech.
ESTÀS LLEGINT
Porzucony
FanfictionNastoletni Harry Potter zostaje porzucony w samym środku Londynu. Tłumaczenie by: Aria_Riddle Beta: Cessidy84 Okładka: Danieleq135