Harry zamknął drzwi do łazienki Jęczącej Marty, zanim zwrócił się w kierunku umywalek.
- Co tutaj robisz? - zapytała Marta.
- Nic, Marto. - Rozległo się walenie w drzwi łazienki.
- Wiem, że tam jesteś, Potter! - Krzyknął Terry Boot. - To damska łazienka, wiesz? - Harry przewrócił oczami i podszedł do zlewu, który nigdy nie działał i ukrywał wejście do Komnaty Tajemnic.
;Otwórz się; rozkazał zimno.
- Oooch... Chcesz się schować - uświadomiła sobie Marta, gdy zlew się poruszył. - Jesteś pewien, że nie chcesz się schować w mojej kabinie? - spytała uwodzicielskim tonem.
- Dziękuję, ale nie - odpowiedział Harry, ignorując jej zaloty. - Nie możesz jednak powiedzieć temu idiocie, gdzie zniknąłem - dodał.
- Otwórz okno - zasugerowała Marta przed powrotem do "swojej" kabiny. Harry odetchnął z ulgą i podbiegł, by otworzyć okno, po czym w biegu zeskoczył na zjeżdżalnię, która prowadziła do podziemnych korytarzy.
To był wręcz cudowny dzień. Najpierw Tom musiał zwołać spotkanie Śmierciożerców, a następnie nie wolno mi było udać się do Hogsmeade, bo walczyłem z Bootem, który teraz mnie goni, bo on również został zawieszony. Tak teraz sobie myślę, że Tom miał niezły pomysł. Harry jęknął, dotarłszy do dna rynny z hukiem.
Wstał i otrzepał się, ruszając korytarzem. Idąc, zanotował rzeźby na ścianach, których nie widział za pierwszym razem, kiedy tu był, i był zbyt zajęty rozmową z Tomem, aby zauważyć ostatnio. Jak ten czas szybko leci. To już koniec listopada. Łał... Przesunął palcami po rzeźbach, gdy szedł dalej korytarzem, nie mając nic lepszego do roboty.
- Co tu robisz? - Harry obrócił się w stronę widmowej postaci Salazara Slytherina.
- Ukrywam się przed Krukonami o morderczych zamiarach, jeśli musisz wiedzieć. - Salazar zamrugał kilka razy, zanim westchnął.
- Co zrobiłeś Krukonowi, mały Gryfonie? - Harry skrzywił się.
- Przekląłem go za obrażanie Toma. Oczywiście Snape musiał mnie śledzić i to zobaczyć, więc teraz utknąłem w szkole, podczas gdy wszyscy są w Hogsmeade. - Salazar prychnął.
- A gdzie jest Marvolo? - Zapytał, poganiając Harry'ego, aby poszedł z nim do głównej Komnaty.
- Sprawdza Śmierciożerców, zacruciatosowuje Glizdogona na śmierć, aby się odstresować, organizuje naloty, aby mógł mieć kolejny powód, by cruciatusować wszystkich wokół, gdy zawiodą... - Harry wzruszył ramionami. - Co innego mógłby robić? - Salazar zmarszczył brwi, patrząc na plecy nastolatka, gdy Harry kazał otworzyć się wrotom do Komnaty.
- Mały Gryfonie, jaka jest twoja rodzina? - Założyciel stwierdził, że zapyta, gdy szli przez komnatę w kierunku jego posągu. Harry zamrugał w kierunku widmowego towarzysza.
- Moja rodzina?
- Tak.
A czemu do licha nie? Pomyślał Harry, po czym wzruszył ramionami. - Cóż, moi rodzice zmarli, kiedy byłem jeszcze mały. A dokładniej, gdy Tom przyszedł mnie zabić. Mój ojciec chrzestny zmarł kilka lat temu, gdy jego kuzynka wrzuciła go za Zasłonę Śmierci. Moja ciotka i wuj, mugole, nienawidzą mnie i uwielbiają swojego syna, który znęca się nad słabszymi.
- Opowiedz mi więcej o swojej ciotce, wuju i kuzynie. - Harry rzucił Salazarowi mroczne spojrzenie.
- Nie mam o nich nic więcej do powiedzenia.
CZYTASZ
Porzucony
FanfictionNastoletni Harry Potter zostaje porzucony w samym środku Londynu. Tłumaczenie by: Aria_Riddle Beta: Cessidy84 Okładka: Danieleq135