Chapter 36

4.7K 211 155
                                    

Rozdział betowany przez Cessidy84

Petunia otworzyła frontowe drzwi domu wyglądającemu na bardzo zdenerwowanego, Albusowi Dumbledore'owi i rozbawionemu Harry'mu Potterowi, ciągnącemu za sobą kufer. Natychmiast zdecydowała, że ​​nic dobrego się nie stało.

- Co mogę dla was zrobić, panowie?

- Zostałem zawieszony na dwa miesiące. - zaoferował Harry wesoło, wchodząc do domu.

- Gdybym wiedział, że wkurzanie starych facetów to świetna zabawa, spróbowałbym tego lata temu. Po prostu wezmę kufer do mojego starego pokoju. W porządku, ciociu Petunio? - Petunia pokiwała lekko głową w kierunku siostrzeńca, po czym znów spojrzała na dyrektora.

- Co zrobił?

- Nie zamknął ust, gdy należało to zrobić. - wyjaśnił Dumbledore.

- Innymi słowy, ciągle go obrażałem, aż w końcu stracił panowanie nad sobą i odesłał mnie do domu. - zaoferował Harry, zbiegając po schodach. - Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam, ciociu Petunio?

- Nie, nie, wcale nie... - mruknęła Petunia. - Jestem pewna, że wymyślimy ci coś, co możesz zrobić, abyś był zajęty.

- Znakomicie! Do zobaczenia za dwa miesiące, profesorze! - Dumbledore wyciągnął rękę z poważną miną.

- Jesteś zawieszony, Harry. Dlatego musisz oddać swoją różdżkę do zakończenia szlabanu.

- Jestem pełnoletni! - krzyknął oburzony Harry, nagle przestając być już tak szczęśliwym.

- I zostałeś zawieszony.

- Co, jeśli Voldemort zaatakuje?!

- Bardzo mało prawdopodobne. - odpowiedział lekko Dumbledore. - I będziesz mieć członków Zakonu obserwujących twój dom.

- O Boże. Czuję się już o wiele bezpieczniejszy. - Harry wypluł, wyciągając różdżkę z rękawa koszuli i przekazując ją dyrektorowi. - Miejmy tylko nadzieję, że Mundungus nie znajdzie kolejnej dobrej oferty na kociołki. - Dumbledore wziął różdżkę i schował ją do kieszeni.

- Miejmy nadzieję. - Odwrócił się, by wyjść. - Do zobaczenia za dwa miesiące. Mam nadzieję, że do tego czasu twoje nastawienie ulegnie poprawie.

- Marz dalej. - odparł Harry złośliwie. - Och, profesorze? - Dumbledore znów się na niego spojrzał. - To, że nie jestem w Hogwarcie, nie oznacza, że ​​nie mogę siać spustoszenia w szkole. Z różdżką lub bez niej, nie jestem bezsilny.

- Czy ty mi grozisz? - zapytał łagodnie Dumbledore. Oczy Harry'ego zabłysły.

- Nie grożę, proszę pana, tylko ostrzegam. - Potem zatrzasnął drzwi przed czarodziejem. Petunia westchnęła na pusty wyraz twarzy siostrzeńca.

- Przyjdź, pomóż mi zrobić obiad.

- Nawet nie wiedziałem, że umiesz gotować. - Harry parsknął śmiechem, podążając za nią. Petunia rzuciła mu spojrzenie przez ramię i powiedziała bardzo spokojnie.

- Oczywiście, że wiedziałeś. - Wzrok Harry'ego spadł na jego stopy.

- Przepraszam. - Petunia uśmiechnęła się i przesunęła ręką po ramionach siostrzeńca, zatrzymując ich na środku podłogi w kuchni.

- Co się stało?

- W końcu zmusiłem go do przyznania, że jestem okropnym studentem. - Harry wzruszył ramionami. - Tak naprawdę, powinien był mnie wydalić kilka miesięcy temu, ale potrzebuje mnie, więc tego nie zrobi. - Nastolatek roztrzepał swoje włosy. - Ale wiesz... Teraz się martwię.

PorzuconyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz