Rozdział betowany przez Cessidy84
Dźwięki w mrocznym pokoju zamarły, gdy weszły dwie nowe postacie, a śmierciożercy padli na kolana. Wyższy z nich, Lord Voldemort, był prawdziwie przerażający. To nie szacunek sprawiał, że śmierciożercy patrzyli na wszystko oprócz niego. To był strach... i fakt, że był brzydki jak diabli. Niższa postać, Harry Potter, utrzymywała się z, pozornie nie na miejscu, wyższością. Nikt nie wierzył Bellatriks, Glizdogonowi, Rudolfowi i Antoninowi, gdy mówili, że Harry Potter dołączył do Ciemnej Strony, ale teraz nikt nie miał innej opcji, jak uwierzyć w tę szaloną historię. Harry zajął miejsce po prawej stronie Voldemorta i zmarszczył brwi na widok grupy ludzi.
:Dość dużo ich masz, Tom: zaoferował w wężomowie, aby zdenerwować śmierciożerców.
:Przyzwyczaisz się:
:Wypchaj się.:
- Wstańcie. - rozkazał Voldemort, uśmiechając się złośliwie, gdy zobaczył, jak szybko zrealizowano jego rozkaz.
:Powinieneś zacząć rozdawać Czekoladowe Żaby pierwszemu, który z powrotem stanie na nogi: - skomentował Harry z nieokreślonym wyrazem twarzy. Voldemort odwrócił się i spojrzał na swojego kochanka.
:Powiedz mi, że żartujesz...:
:Tylko trochę.:
:Wielki Merlinie. Harry, po prostu się zamknij: Czarny Pan narzekał, zanim zwrócił się do zebranych śmierciożerców, z których wielu najwyraźniej starało się ukryć chichoty.
:Założę się, że większość z nich ukrywa uśmiechy za maskami: kontynuował Harry. :Ponieważ przez chwilę wyglądałeś jak ryba wyciągnięta z wody.:
:Czy mam cię ukarać?: Voldemort syknął ostrzegawczo.
:Cicho, Tom. Mogło być gorzej. Mógłbym nazywać cię "Voldie" po angielsku.:
:Nawet o tym nie myśl: Voldemort warknął z ostrym spojrzeniu na śmiejącego się nastolatka przed powrotem by zwrócić swoją uwagę na śmierciożerców. - Czy coś cię bawi, Glizdogonie?
- Wcale nie, mój Panie. - łysiejący mężczyzna zaoferował chwiejnym tonem. - Chciałem tylko poinformować cię, że Nagini nalegała na przybycie, aby mnie nie zjadła, Panie.
- Bardzo dobrze. - Voldemort skinął głową. :Nagini!:
:Wy dwoje tworzycie uroczą parę: wąż syknął, wślizgując się w krąg między Waldenem Macnairem a Augustusem Rookwoodem.
:Och, dziękuję, Nagini. Myślę, że zawstydziłaś Toma: Harry zaoferował cicho.
:Nigdy nie trzeba było do tego dużo.: Harry zachichotał w dłoń, podnosząc na chwilę wzrok, by ujrzeć wściekłe szkarłatne oczy migające między nim a gadem. Śmierciożercy wydawali się zdezorientowani.
~ Ty i ja będziemy mieć miłą, długą rozmowę później.
~ Och, skarbie!
- Jak wielu z was zapewne już słyszało... - zaczął Voldemort lekko zirytowanym tonem, wysyłając Nagini i Harry'emu mrożące krew w żyłach spojrzenie, na co tamci zaśmiali się po wężowemu, co Czarny Pan zignorował. - Harry Potter postanowił dołączyć do nas i stanąć przeciwko Dumbledore'owi.
:Głupiej koziej dziwce!: Voldemort położył dłoń na ustach Harry'ego i skrzywił się.
- Dość.
CZYTASZ
Porzucony
FanfictionNastoletni Harry Potter zostaje porzucony w samym środku Londynu. Tłumaczenie by: Aria_Riddle Beta: Cessidy84 Okładka: Danieleq135