Rozdział 26

1.9K 194 16
                                    

Camila's POV:


Usiadłam na mojej pryczy i schowałam twarz w dłonie, oddychając ciężko. Myślałam o Lauren, która spędzi kilka dni w izolatce z mojej winy. Nie powinnam się nią przejmować, a jednak to robię. Dlaczego?

Mój plan zaczyna ruszać się ku przodzie, a tu siedzę i przejmuję się jakimś dzieckiem. Niepotrzebnie.

Muszę wziąć się w garść i zacząć pracę, póki Jauregui siedzi w tej przeklętej izolatce.

- C-camila? - usłyszałam czyiś głos w wejściu. Podniosłam wzrok i spojrzałam się na blondynkę, która wyglądała na wyjątkowo wystraszoną.

- Co? - zapytałam obojętnie, poprawiając fryzurę.

- M-mam dla ciebie t-to, o co mnie p-prosiłaś. - wyjąkała, po czym szybko do mnie podeszła i stanęła przede mną.

- No to na co czekasz? - zapytałam, a ona szybko rozpięła jeden guzik od swojej górnej części stroju i wyjęła z jednej miseczki od stanika kilkanaście małych woreczków i wręczyła mi je do dłoni. W drugiej miała taką samą ilość towaru. - To wszystko? - zapytałam, patrząc na woreczki w moich dłoniach.

- J-jutro p-przyniosę resztę, b-bo nie miałam p-pieniędzy. - wyjąkała, a ja kiwnęłam głową. 

- No to widzimy się jutro. - powiedziałam jej, a ona schowała dłonie za siebie i spuściła głowę. - Na co czekasz? Zmykaj stąd. - warknęłam, a ona obróciła się na pięcie i szybkim krokiem z pokoju.

Gdy blondynka opuściła pomieszczenie, to włożyłam do mojej skrytki towar, po czym ją zamknęłam. 

- Oszalałaś? - usłyszałam za sobą głos Dinah. Zaczyna się... 

- Daj spokój! - fuknęłam, kręcąc głową. 

- Przez ciebie Lauren jest w izolatce i...

- Doskonale wiem, co zrobiłam. - przerwałam jej.

- I pewnie uważasz to za słuszne. 

- Jak wszystko, co zrobiłam. - stwierdziłam.

- Nawet zabicie Ariany? - zapytała, a mnie zamurowało. Zacisnęłam pięści i spojrzałam się na nią ze złością w oczach.

- Nie waż się więcej o niej wspominać. - wysyczałam przez zęby. 

- Bawiła się twoimi uczuciami, ale czy to powód do zamordowania kogoś? - zapytała, wkurzając mnie jeszcze bardziej.

- Ucisz się! - rozkazałam.

- Prawda boli? - zapytała z kpiną.

- Odezwała się dziwka, która pierdoliła się, a potem okradała ludzi. - warknęłam.

- Przynajmniej oni teraz żyją w porównaniu do twoich kochanek. - odpysknęła, a ja wstałam i moja zaciśnięta pięść wylądowała na jej policzku. Dinah przez mocne uderzenie upadła na ziemię, trzymając się za policzek. Podniosła ona wzrok na mnie i uśmiechnęła się. - A wiesz co? Lepiej jak zniechęcisz do siebie Lauren. Na pewno skończyłaby tak samo jak Ariana. - powiedziała, po czym zaczęła się głośno śmiać. Moja noga wręcz prosiła mnie, bym kopnęła leżącą blondynkę w brzuch. By się kuliła z bólu, a nie śmiała mi się prosto w twarz.

- Przypominam ci, że to ty wybrałaś mnie zamiast Normani. - stwierdziłam z kpiną w głosie.

- Chyba zaczynam tego żałować. - odpowiedziała, po czym wstała i wyszła z pomieszczenia.

Zacisnęłam pięść i ponownie usiadłam na moim łóżku. Nie powinnam była jej uderzyć, ale to nie moja wina. Sprowokowała mnie. 

Wiem, że za tydzień będzie między nami już normalnie, ale ta kłótnia i tak była zbędna.

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now