Rozdział 34

1.6K 198 14
                                    

Camila's POV:


- Cześć, Dinah. - przywitałam się z blondynką, która wróciła właśnie do pokoju.

- Hej. - rzuciła szybko, po czym odbijając się od szafki, wskoczyła na własną pryczę.

- Gdzie byłaś? - zapytałam, podnosząc się z pozycji leżącej na siedzącą, by lepiej słyszeć brązowooką.

- Na siłowni. - odpowiedziała szybko.

- Siłowni? Od kiedy chodzisz na siłownię? - zapytałam, wyczuwając kłamstwo.

- Od niedawna.

- I dlatego ciebie nie ma całymi dniami? 

- Mhm. - mruknęła cicho.

- Jasne.

Kłamstwo, kłamstwo, kłamstwo. Dlaczego mnie okłamuje? Nic jej nie zrobiłam, by miała powód do zrobienia czegoś podobnego. Ja prawie wszystko jej mówię, a ona ukrywa przede mną tak istotną rzecz. To, że wróciła do swojej byłej i siedzi z nią w skrytce całymi dniami. W naszej skrytce, w której mogłyśmy rozmawiać na milion tematów, popijając przy tym alkohol i śmiejąc się tak mocno, że po policzkach leciały nam łzy.

Dlaczego mi nie mówi już wszystkiego. Tak wiem, że nie powiedziałam jej o zabójstwie Miley, ale ona doskonale wiedziała, że to ja, więc po co miałam jej jeszcze to tłumaczyć. Ona nie ma pojęcia, że wiem o niej i Hamilton. Myśli, że się nie dowiem? 

Chciałabym jej powiedzieć, że jest mi bardzo przykro, że mówi mi nieprawdę prosto w twarz. Niestety nie mogę tego zrobić. To głupie. Tylko słabe osoby wyrzucają swoje uczucia, by naprawiać relacje. Ja nie jestem słaba. Nie potrzebuję przyjaciół, bo daję sobie radę sama. Wszyscy i tak stąd wyjdą. 

Dlaczego Dinah mnie zdradziła? Ktoś inny stał się dla niej ważniejszy, a ja prawie całkowicie znikłam.

Nie mogę przestać o tym myśleć. Jestem zła na nią. A jeszcze bardziej jestem zła na Hamilton, że mi ją zabrała. To nie w porządku. Tak nie wolno. Ona jest moja.

Nie wyłapałam momentu zasnęłam. Gdy tylko uchyliłam powieki, to było już jasno. 

Przetarłam powiekę piąstką, po czym odkryłam się i podniosłam do siadu. Dotknęłam stopami lodowatej podłogi, co mnie mocno przebudziło. Otworzyłam szerzej oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było tu żywej duszy. Nie słyszałam prawie żadnych dźwięków oprócz tych, które wydawałam sama. 

Po chwili do pomieszczenia weszła dobrze znana mi sylwetka. Jej zielone tęczówki spojrzały się na mnie, a jej malinowe wargi uchyliły się.

- Camila. - powiedziała, formując usta w uroczy uśmiech.

- Lauren. - zawtórowałam, ponosząc się z siadu.

Gdy tylko zrobiłam krok do przodu, to poczułam oplatające ramiona wokół mnie i wtulające się we mnie ciało. Poczułam ciepło bijące od ciała brunetki. Niewinnie ułożyłam moje dłonie na jej plecach, zatapiając się jeszcze bardziej w jej uścisku.

- Znowu mnie zostawiłaś na kilka dni. - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się, czując, że po policzkach lecą mi łzy. Nie wiem czemu płakałam. Byłam bardzo szczęśliwa. - Stęskniłam się. - stwierdziła wypuszczając mnie z uścisku.

Spojrzała się ona w moje oczy. Jej dziko zielone tęczówki sprawiały, że miękły mi kolana.

Uśmiechnęłam się nieśmiało, po czym spuściłam wzrok na stopy.

- I tyle? - zapytała, a ja ponownie się na nią spojrzałam. - Nic więcej nie powiesz? - kolejne pytanie było wypowiedziane dość wrogo.

- Ja nie wiem... - chciałam coś powiedzieć, ale sylwetka brunetki nagle zniknęła w powietrzu. Wystawiłam dłonie do przodu i pomachałam nimi.

Gdzie ona jest? Nie mogła tak po prostu zniknąć.

- Camila. - spojrzałam się w wejście i zauważyłam tam postać Lauren.

- Jak ty tak? - zapytałam, a brunetka spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem.

- O czym mówisz? - zapytała, podchodząc do mnie. Westchnęłam, kręcąc głową.

- O niczym.

- Nie cieszysz się, że wróciłam? - zapytała, po czym na jej ustach pojawił się grymas bólu. Po chwili brunetka znowu się zniknęła.

To sen. Na pewno sen.

A jeśli to sen, to mogę robić to, co tylko chcę.

- Camila. - głos Lauren po raz kolejny zadźwięczał mi w uszach.

Podniosłam wzrok, czując przypływ radości.

- Lauren. - powiedziałam, uśmiechając się.

Zielonooka podeszła do mnie i wtuliła się we mnie. Oplotłam ramiona wokół jej ciała.

 - Znowu mnie zostawiłaś na kilka dni. Stęskniłam się. - stwierdziła, a ja wciąż trzymałam ją mocno w uścisku.

- Ja za tobą też. - wyznałam, zaciągając się jej zapachem. Pachniała ślicznie. Zbyt śliczne, jak na to miejsce.

Kolejny powód, dlaczego to jest sen.

Odsunęłam ją od siebie i spojrzałam się w jej zielone tęczówki. 

Już się nie bałam. 

Pochyliłam się, przymykając powieki. Złapałam dłonią za jej kark i przyciągnęłam ją do siebie. Musnęłam jej miękkie wargi, czując jej dłonie na moich biodrach. Uniosłam delikatnie głowę, dociskając moje usta do ust brunetki. 

Sen, czy nie sen. Nie całowałam się od kilku lat i niektóre rzeczy się zapomina.

Brunetka przejęła inicjatywę i zaczęła muskać moje usta dość odważnie. Jej tempo nie było szybkie. Wręcz przeciwnie, można powiedzieć, że było bardzo wolne. Moje płuca potrzebowały tlenu, a przez stres nie mogłam normalnie oddychać przez nos. Oderwałam się na sekundę od niej, zaczerpując powietrza, po czym musnęłam jej usta ponownie.

Nie wiedziałam, że sny mogą być aż takie szczegółowe.

- Kocham cię. - powiedziałam szybko, przerywając pocałunek.

- Tak? - zapytała z uśmiechem na twarzy.

- Tak. - stwierdziłam, kiwając głową.

Usłyszałam w uszach głośny dźwięk, jakby ktoś kichnął.

Zobaczyłam ciemność.

Uchyliłam powieki i spojrzałam się na bok, gdzie stała Dinah.

- Przepraszam, chyba się przeziębiłam. - powiedziała, pociągając nosem.

- Jasne. - mruknęłam ospale.

- Co ci się śniło? - zapytała z uśmiechem na ustach. - Powiedziałaś, że kogoś kochasz.

- Nic mi się nie śniło. - powiedziałam szybko. 

- Taa... - mruknęła Dinah, po czym po raz kolejny pociągnęła nosem.

- Czym się tak przeziębiłaś? - zapytałam.

Czyżby przez uprawianie seksu na podłodze?

- Na siłowni jest dość zimno. - skłamała, a ja kiwnęłam głową.

Kłamstwa. Cholerne kłamstwa.

- Idę pod prysznic. - powiedziała, po czym szybko wyszła z pomieszczenia.

- Nie wzięłaś nawet ubrań na przebranie. - mruknęłam pod nosem, po czym westchnęłam.

Przypomniał mi się nagle mój sen. Bardzo realistyczny i bardzo... miły?

Sprawa z Miley już ucichła. Jutro otwierają spacerniak. Przyszedł najwyższy czas, by wypuścić Lauren z izolatki.

DUИGЕОИ | Camrenजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें