Rozdział 38

1.7K 202 34
                                    

Clarke's POV:


Chwyciłam za kubek z kawą i przyłożyłam go do ust, wdychając ładny aromat. Przewróciłam stronę regulaminu i zaczęłam czytać dalej, przysuwając się bliżej stołu. Kątem oka spojrzałam się na talerz, na którym zazwyczaj leżały świeże donaty. Dzisiaj naczynie było puste. Poczułam burczenie w brzuchu, więc upiłam łyka kawy.

Miałam do końca dnia czas, by przeczytać cały regulamin spacerniaka. Był on o dziwo dość gruby. Mogłabym czytać go również na korytarzu, ale nie czułam się najlepiej, więc lepiej jak będę siedzieć tutaj, a ktoś inny mnie wyręczy w strzeżeniu różnych miejsc tutaj.

Gdy drzwi otworzyły się i zamknęły w dość szybkim tempie, to podniosłam wzrok znad papierów. Przede mną pojawił się czarnoskóry mężczyzna z kartonowym pudełkiem pod pachą. Po chwili postawił pakunek na stole, przy którym siedziałam i otworzył go, ukazując około dziesięć donatów. Po chwili do pomieszczenia zaczęło wchodzić coraz więcej osób. Witali się nawzajem i ze mną, biorąc pączki z dziurką do dłoni. Ja też nieśmiało chwyciłam za jednego, szybko biorąc gryza. Owocowe nadzienie ubrudziło mi kąciki ust, ale szybko ściągnęłam to językiem, po czym upiłam łyka gorzkiej kawy.

- Chyba idę się przejść. - powiedziałam do czarnoskórego, a ten skinął głową, po czym powrócił do rozmowy z innym funkcjonariuszem.

Położyłam regulamin, podniosłam się i poprawiłam strój. Wyszłam dość szybko, modląc się, by nie spotkać po drodze Cabello. Boję się, co tym razem każe mi kupić.

Nieświadomie zaczęłam robić kroki w stronę siłowni... A może jednak świadomie?

Gdy przekroczyłam próg i zajrzałam do środka, to nie zauważyłam nikogo.

Po co ja w ogóle tu przychodziłam? Powinnam się skupić na pracy, a nie szukać jej.

- Clarke Griffin. - usłyszałam jak wypowiada ona moje imię. Powoli, z delikatną chrypką w głosie.

Odwróciłam się i zauważyłam ją. Nie widziałam jej od jakiegoś czasu, więc widok brunetki przyprawił mnie o zaciśnięcie się żołądka.

- P-przyszłam pogadać. - powiedziałam te słowa zbyt szybko, bez przemyślenia.

- Jasne, nikogo nie ma na siłowni, więc możemy tu pogadać. - powiedziała luźno.

Mruknęłam cicho coś niezrozumiałego, kiwnęłam głową, następnie podeszłam do miejsca, gdzie zazwyczaj siedziałyśmy. Usiadłam na ziemi, opierając plecy o ścianę. Lexa usiadła naprzeciwko mnie po turecku. 

 - Wszystko w porządku? - zapytała, wpatrując się we mnie z lekkim zdziwieniem.

- T-tak, a dlaczego pytasz? - dopytałam, zaczynając bawić się ze strasu palcami.

- Bo strasznie schudłaś na twarzy. Widać ci nawet wyraźniej kości policzkowe. - wyjaśniła, a ja kiwnęłam głową. Mój brzuch głośno zaburczał.

Dlaczego teraz? Zjadłam przecież przed chwilą.

- Kiedy ostatnio jadłaś? - zapytała, przybliżając się do mnie.

- Przed chwilą. - odpowiedziałam zgodnie prawdą, nie jąkając się przy tym.

- To czemu twój brzuch zaburczał? - dopytywała.

- N-nie wiem. - mruknęłam cicho. Robię z siebie idiotkę. Nie powinnam tu przychodzić.

- Na pewno wszystko w porządku? - ponowiła pytanie.

- Mówiłam, że tak! - powiedziałam te słowa trochę zbyt głośno.

- Clorkie. - dziewczyna westchnęła, po tym jak zdrobniła moje imię. Poczułam nagły przypływ wspomnień przez to jedno słowo. Poczułam, że moje ciało zaczęło produkcję potu, który kropelkami zaczął oznaczać moją skórę.

- N-nie nazywaj mnie t-tak. - warknęłam, lekko się trzęsąc.

- Dlaczego?

- Co ty taka c-ciekawa? 

- Spokojnie, tylko się martwię.

- Martwisz się? - zapytałam z kpiną w głosie. - Zawsze tak powtarzają. "Robię to dla twojego dobra", "martwię się o ciebie", "nikomu nie możesz tego powiedzieć". Słyszałam takie rzeczy miliony razy, Lexa. - powiedziałam lekko zdenerwowana. 

- Ale... - próbowała coś powiedzieć, ale ja szybko podniosłam się na nogi i wyszłam z pomieszczenia, zanim zdążyła dokończyć zdanie. 

Dziewczyna nawet nie próbowała mnie zatrzymać.

To dobrze.


Camila's POV:


Po śniadaniu wróciłam do swojego pokoju. Byłam w nim sama. Wciąż nie mogłam zbytnio pojąć, co się niedawno wydarzyło. 

Pocałowałam jakiś czas temu Lauren. A dokładniej, to pocałowała mnie. Czy to na pewno nie był wytwór mojej wyobraźni?

Podczas posiłku rozmawiała cały czas ze swoimi przyjaciółkami i ani razu się nie odwróciła w moją stronę. Dlaczego?

Może to nic dla niej nie znaczyło? Czemu by miało? 

Wciąż nie mogłam się pozbierać po tym niezwykłym doznaniu, które dzisiaj przeżyłam. Ciepło przechodzące przez moje całe ciało.. Zapierająca dech w piersiach przyjemność. 

Dlaczego Lauren nie chciała, bym jej się odwdzięczyła? Dałabym przecież radę. Chyba.

Muszę to powtórzyć. 

Na samą myśl o tamtym wydarzeniu pieką mnie policzki.

 Może jednak byłam gotowa, by zrobić to bez ubrań. Może byłoby jeszcze bardziej przyjemne. Trudno sobie wyobrazić coś przyjemniejszego, ale to może akurat takie być.

Ciekawe jak wygląda Lauren bez ubrań. Pewnie jest idealna.

 Ciekawe jaka jest w dotyku jej skóra. Zgaduję, że delikatna. 

Znowu poczułam wilgoć pomiędzy nogami. 

Lauren mówiła, że to normalne podczas stosunku, ale teraz przecież nic nie robię.

Coś jest nie tak z moim organizmem?

Przez mój mózg zaczęły przechodzić melodie ze starych piosenek miłosnych, których kiedyś nałogowo słuchałam, ale szybko je ogłuszyłam.

Nie jestem zakochana. Ja tylko... Sama właściwie nie wiem. Po prostu gdy jestem z nią, to ta głupia placówka wydaje się być ładniejsza, lepsza.

Chyba zwariowałam.


^^^^^^^^^^^^^^

Ostatnio straciłam trochę wenę, więc z góry przepraszam, jeśli rozdziały są dla was beznadziejne. 


DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now