Rozdział 64

1K 149 10
                                    

Camila's POV:

Kilka dni temu, gdy odkryto, że odzyskałam czucie w całej prawej nodze, zaczęłam rehabilitacje. Codziennie miałam różne ćwiczenia, rozgrzewanie mięśni i inne takie. Niestety czucie w lewej nodze nie poprawiło się. Ale trzeba patrzeć na pozytywy. Będę musiała chodzić. Przy kulach, ale najważniejsze, że sama. Na wózek się bym nie zgodziła. Nie chciałam by zrobili ze mnie kalekę, którą nie jestem. Mam tylko niedowład jednej kończyny, to żadne kalectwo. 

Pomoc w oddychaniu okazała się już dla mnie zbędna, a ja czułam się gotowa na powrót do więzienia. 

Słyszałam szepty między lekarzami o amputacji mojej lewej nogi do kolana, by w tym miejscu wstawić protezę, czy coś podobnego. Ale mogli też mówić o kimś innym albo po prostu źle zrozumiałam. 

Skoro prawa noga powróciła do normalności, to lewa też powinna. Mam rację?

- Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany. - usłyszałam czyiś głos, więc od razu powróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam się na pielęgniarkę, która rozmasowywała moją lewą łydkę.

- Huh? - mruknęłam, a brunetka podniosła na mnie wzrok.

- Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany. Czyj to cytat? - zapytała.

- Homer? - zgadywałam, a kobieta zmarszczyła brwi.

- Myślisz, że Homer miał w jakiejkolwiek książce taki cytat? - zapytała z rozbawieniem.

- William Shakespeare? - zgadywałam dalej.

- Brawo. - mruknęła brunetka, po czym wycisnęła na dłonie jakiś krem z dość sporej tubki. - A jaka książka?

- Jakiś klasyk? - zapytałam, uśmiechając się do kobiety.

- Ehem. - mruknęła, kiwając głową. Niebieskooka rozgrzała w dłoniach substancję, po czym dotknęła mojej nogi, w której częściowo nie miałam czucia.

- Romeo i Julia? 

- Zgadłaś. - oznajmiła, a ja się uśmiechnęłam. Podniosłam się na łokciach, patrząc na się dłonie kobiety, które muskały moją stopę. Chciałabym móc poczuć jak delikatne są jej ręce.

- Może wsmarujesz mi to w drugą nogę? - zapytałam, a pielęgniarka podniosła na mnie wzrok, patrząc na mnie z lekkim zdziwieniem.

- Kazali mi robić tym tylko na tej. - oznajmiła brunetka, a ja się lekko skrzywiłam na jej słowa.

- Ale mam ostatnio trochę gorsze czucie w drugiej. - skłamałam, a kobieta zrobiła smutny grymas, po czym wylała trochę kremu na swoje dłonie. Rozgrzała płyn w dłoniach, obchodząc łóżko. 

- Gdzie dokładnie? - zapytała, a ja chciałam wskazać jej ręką, ale kompletnie zapomniałam, że mam je skrępowane.

 - Piszczel. - powiedziałam tylko, a kobieta dotknęła w wyznaczonym miejscu moją nogę. Odchyliłam głowę, uśmiechając się. Ciepłe dłonie kobiety przesuwające się po mojej zdrowej nodze było jak lekarstwo na smutki. Czułam się dumna z tego, że odzyskałam w niej całkowitą kontrolę, a ciepło i dotyk na mojej skórze tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że z tą nogą jest wszystko okej.

- Już lepiej? - zapytała, a ja zgięłam nogę w kolanie. 

- Tak, raczej tak. - odpowiedziałam, po czym rzuciłam kobiecie miły uśmiech. - Dziękuję. 

- Nie dziękuj, to moja praca. - odparła kobieta, a następnie podeszła do szafeczki obok mojego łóżka i włożyła tam krem.

Poczułam lekkie pieczenie na skórze w zdrowej nodze. To pewnie przez ten krem. Nie powiedziałam jednak tego brunetce, bo nie chciałam jej niepokoić.

- Słyszałam plotkę, że wychodzisz za dwa dni. - szepnęła cicho niebieskooka.

- Dwa dni? - pisnęłam, ale brunetka szybko mnie uciszyła cichym świstem. - Wow... - mruknęłam. - Zobaczę Dinah. - oznajmiłam. - Mówiłam ci już kim jest Dinah? - zapytałam, a pielęgniarka się zaśmiała.

- Chyba z dwadzieścia razy. - stwierdziła rozbawiona.

- Naprawdę? - zapytałam lekko zdziwiona. - Myślałam, że mówiłam to lekarzowi.

- Jemu też mówiłaś o niej.

- Och. - mruknęłam. 

Lauren's POV:

Przekreśliłam kolejny podpunkt w notesie, po czym chwyciłam za ostatnią książkę na biurku, obserwując uważnie okładkę. Znajdował się na niej kot z błyszczącymi, złotymi oczami, stojący na popsutym nagrobku. Tło było zielono-czarne. 

Podeszłam do półki z horrorami i odłożyłam ją pod literą "K", gdyż autorem książki był Stephen King. Zatrzymałam się w pół kroku i spojrzałam się na literę "S". 

Powinno się odkładać w końcu je od pierwszej litery imienia czy nazwiska? A może jednak tytułu?

- Lauren. - moje rozmyślenia przerwał czyiś głos. Wychyliłam się zza regału i zauważyłam w wejściu Normani. - Słyszałam plotki, że przed więzieniem zaparkowała karetka. - powiedziała, dysząc jakby właśnie przebiegła kilometr.

- To może być tylko plotka. Poza tym to nie obchodzą mnie żadne kolejne więźniarki, które trafiły do szpitala. - mruknęłam, po czym ułożyłam książkę pod literką "K".

- No chodź, widzę, że i tak masz już koniec. - powiedziała kobieta, nieoczekiwanie pojawiając się obok mnie. Złapała mnie za rękę i zaczęła mnie ciągnąć bez mojej zgody.

^^^^^^^^^^^

3/3

DUИGЕОИ | CamrenUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum