Rozdział 61

1.1K 157 11
                                    

Lauren's POV:

Gdy już zapadałam w sen, to usłyszałam czyjeś kroki. Wiedziałam, że to jest Ally.

- Wszystko ze mną okej, wracaj do siebie i daj mi spać. - mruknęłam, nie uchylając nawet powiek.

- Tego chcesz? - usłyszałam głos, którego dawno nie słyszałam. Z pewnością nie należał on do Ally.

Otworzyłam oczy i spojrzałam się na kobietę stojącą przede mną.

- Lexa! - pisnęłam, podnosząc się i rzucając się jej w ramiona. - Wypuścili cię z izolatki.

- Cześć. - mruknęła, a ja usłyszałam w jej głosie rozbawienie.

- Tyle się działo podczas twojej nieobecności. - powiedziałam, po czym odsunęłam się od kobiety. - Bardzo dużo.

- Z chęcią posłucham o wszystkim. - stwierdziła, zdejmując sprawnie buty tylko za pomocą stóp. Następnie brunetka dosunęła się bliżej ściany i oparła się o nią plecami.

- Zakochałam się w Camili. - wyznałam szybko, bym nie zdążyła się rozmyślić.

- To wiele tłumaczy. - mruknęła z uśmiechem Woods.

- Nie jesteś zdziwiona? - zapytałam, marszcząc brwi.

- Domyśliłam się, gdy zaczęłaś ją bronić. - oznajmiła, a ja kiwnęłam głową. - Gdzie jest w ogóle Cabello? - zapytała, patrząc się na jej pryczę.

- Nie żyje lub jest w ciężkim stanie w szpitalu.

- Co? - brunetka zmarszczyła brwi i spojrzała się na mnie.

- Przedawkowała. - stwierdziłam. - Chyba. - dodałam.

- Och. - mruknęła, patrząc się na mnie z lekkim smutkiem. - Kiedy?

- Jakieś dwa tygodnie temu. 

- I jakoś się trzymasz? - zapytała, a ja kiwnęłam głową.

- Ally cały czas do mnie przychodzi i sprawdza, czy wszystko o mnie okej. - oznajmiłam, a Lexa się uśmiechnęła.

- Wybacz, że nie mogłam być przy tobie wtedy, kiedy to się stało. - powiedziała smutno zielonooka.

- Nie musisz mnie przepraszać, nie miałaś na to wpływu. - stwierdziłam.

- Miałam. Podczas mojej bójki z Camilą, ta była naćpana i próbowała mnie sprowokować. - mruknęła kobieta, kręcąc głową. - No i to zrobiła.

- Czekaj, Camila była naćpana wtedy? - zapytałam z lekkim zdziwieniem.

- Na stówę. - stwierdziła Lexa.

- Czyli dlatego ona taka była... - mruknęłam tak cicho, że kobieta obok tego nie usłyszała.

- Jestem trochę zmęczona. - stwierdziła po chwili ciszy brunetka.

- Możemy razem się przespać. - powiedziałam, po czym od razu zaczęłam kręcić głową, bo zabrzmiało to bardzo dwuznacznie. - Chodzi o to, że w jednym łóżku. Nie chodzi mi o stosunek płciowy czy nic podobnego. - mówiłam szybko. Lexa się zaśmiała cicho.

- Jasne, rozumiem. - stwierdziła. - Potrzebujesz kogoś obok? - zapytała, a ja kiwnęłam głową. Lexa nie mówiąc nic więcej wstała z miejsca, podnosząc do góry pierzynę. Położyła się ona na miejscu blisko ściany, po czym przyciągnęła mnie niespodziewanie do siebie. Zakryła nasze ciała, po czym mocno mnie przytuliła pod pościelą. - Nie myśl o niej teraz, tylko śpij. - szepnęła zielonooka, następnie przysunęła się do mnie tak blisko, że moje plecy zetknęły się z jej piersiami, a mój tyłek z jej brzuchem. 

Ciekawe gdzie się trafia po śmierci? Może istnieje niebo, gdzie trafiają dobrzy ludzie. Czy Camila była złym człowiekiem? Popełniła pewnie wiele głupstw, tak jak każdy. 

A co jeśli Camila trafiła do piekła? Pewnie też tam trafię. Pewnie brązowooka zapanowałaby nad piekłem tak samo, jak nad więzieniem.

Uśmiechnęłam się na tą myśl.

A może ona żyje i się miewa genialnie. Może uciekła z ambulansu i żyje teraz jak królowa. Pewnie znalazłaby osoby, które pracowałyby za nią. Może zaczęła ona nawet pisać własne książki, skoro tak kochała czytać. 

Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.

Camila zasługuje na szczęście. Może myśli ona, że jest tak nie jest, ale ja uważam, że jak najbardziej. Chciałabym zobaczyć ostatni raz uśmiech Camili. Taki szczery. Usłyszeć jej śmiech. Tak jak wtedy, gdy zapytałam ją, czy ona przypadkiem nie cierpi na dwubiegunowość. 

Zaśmiałam się bezdźwięcznie, przypominając sobie tamtą sytuację.

- Co cię tak rozbawiło? - usłyszałam szept nad moim uchem.

- Przypomniałam sobie coś. - wyjaśniłam.

- Co takiego? - dopytywała.

- Śmiech Camili. - wyznałam, a Lexa westchnęła, dmuchając mi ciepłym powietrzem na kark.

^^^^^^^^^^^

4/4

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now