Rozdział 49

1.5K 189 22
                                    

Camila's POV:


Przepłukałam usta zimną wodą, po czym zmoczyłam po raz kolejny całą twarz. Woda która spływała do spływu w umywalce miała kolor podobny do jasnej czerwieni. 

- Pierwszy i ostatni raz sprzątam twoje wymiociny z podłogi. - powiedziała Dinah, wchodząc do łazienki. Spojrzałam się na jej odbicie w lustrze, po czym ponownie spuściłam głowę, by krew mogła swobodnie spływać z mojego nosa. Podeszła ona do mnie i przyłożyła mi do czoła, zmoczoną zimną wodą, podpaskę. - Trzymaj to tutaj, to zaraz przestanie lecieć. - poleciła, a ja kiwnęłam delikatnie głową. - Cały czas śmierdzę twoimi wymiocinami. - mruknęła blondynka, chwytając z podłogi mydło i wlewając go na ręce. Hansen zaczęła po raz kolejny myć swoje dłonie. Gdy skończyła to robić, to wytarła je w ręcznik i podeszła do mnie. - Wszystko okej? - zapytała, kładąc swoją dłoń na moim przedramieniu. 

- Jak widać. - mruknęłam cicho, dociskając podpaskę w miejsce pomiędzy brwiami.

- Będziesz musiała wziąć prysznic. - oznajmiła Dinah. - Przyszykuję ci czyste ubrania. - powiedziała, po czym klepnęła mnie delikatnie w ramię dwa razy i wyszła z pomieszczenia.

Krew sączyła się z mojego nosa, jakbym miała się teraz wykrwawić na śmierć. Ból w mojej czaszce był nie do zniesienia. 

Choć jedyną osobą winną za moje cierpienie jestem ja sama. Nie mam pojęcia jak sprawić, by bolało mnie mniej, bo cokolwiek nie zrobię jest coraz gorzej. Jakby to wszystko się pogłębiało z czasem.

- W porządku? - usłyszałam znajomy głos.

Podniosłam głowę i zauważyłam w odbiciu Lauren, która opierała się o ścianę obok wejścia do łazienki. Zaczęłam się jej przyglądać w milczeniu, nie zwracając uwagi, że krew zaczęła ciec po moich wargach i brodzie.

- Camila. - brunetka powiedziała z lekkim zmartwieniem moje imię. - Pochyl głowę. - poleciła, ale wszystkie słowa słyszałam, jak przez mgłę.

- Chyba zaraz zemdleję. - oznajmiłam cicho, spuszczając głowę, przez co krew zaczęła się znowu lać do spływu.

- Nie zemdlejesz. - zabrzmiało to jak stwierdzenie. 

- Skąd to wiesz? - zapytałam szybko, marszcząc brwi.

Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko po chwili poczułam jej dłonie na moich biodrach. Wzdrygnęłam się. Nie byłam już tak samo pewna siebie, jak wcześniej.

- Przeczucie. - szepnęła, po czym zdjęła ręce z mojego ciała i stanęła obok mnie. 

Podniosłam głowę i spojrzałam się w bok na jej twarz. Krew bardzo wolno zaczęła lecieć po moich ustach.

- Widzę, że już jest trochę lepiej. - stwierdziła Lauren, po czym wyciągnęła spod gumki od spodni paczę chusteczek i wyjęła z niej jedną. Przyłożyła ona ją do mojej brody i przejechała nią aż do nosa. Odsunęła ją, złożyła na pół i powtórzyła poprzednią czynność. Nie czułam już krwi cieknącej z mojego nosa. - Teraz mi powiedz, czemu obok mojego łóżka leżała pusta paczka orzeszków. - poleciła, a ja uchyliłam usta, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam się w sufit. Lauren westchnęła, po czym przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej i musnęła mój policzek palcami. - Camila, powiedz coś. - poprosiła, wpatrując się swoimi cudownymi zielonymi oczami w moje, a ja tylko próbowałam nie patrzeć się w jej tęczówki.

- Ja nie wiem. - powiedziałam szybko, po czym odwróciłam głowę i spojrzałam się we własne odbicie w lustrze. - To przez ciebie. - stwierdziłam, po krótkiej chwili.

- Przeze mnie? - Lauren była lekko zdezorientowana. - Co dokładnie?

- Chciałabym wiedzieć. - mruknęłam cicho.

- Chyba nie rozumiem. - oznajmiła zielonooka. 

- Trudno to wytłumaczyć. - stwierdziłam, odwracając się w kierunku kobiety. - Przez ciebie czuję emocje, których nigdy nie czułam i nie mam pojęcia, jak sobie z nimi radzić. Kiedy jesteś blisko, to czuję się cholernie onieśmielona, bo nie wiem jak taka cudowna osoba, może robić obok takiego nieudacznika jak ja. Popełniłaś parę błędów przez co wylądowałaś tutaj. Ja popełniłam ich miliony i siedzę tu od paru lat. Czuję że ty jesteś kolejnym problemem, który ściągnie na mnie i na ciebie klęskę. - mówiłam, a Lauren z zainteresowaniem i zdziwieniem słuchała mojego monologu. - Nie mogę pozwolić, by to co czuję zniszczyło nas. Uczucia są pojęciem względnym, a ja muszę robić wszystko umysłem, nie sercem. Jesteś zagrożona. Jesteś zagrożona przeze mnie. - stwierdziłam, dźgając palcem wskazującym klatkę piersiową kobiety. - Nie mogę pozwolić, by to coś zniszczyło nam obydwu życia. Ja... - nie dokończyłam, przez usta Lauren, które naparły na moje. Przymknęłam powieki, z których wcześniej wydobyło się kilka łez. 


^^^^^^^^^^^

3/3

DUИGЕОИ | CamrenDär berättelser lever. Upptäck nu