Rozdział 45

1.4K 179 32
                                    

Lexa's POV:


Szybko wbiegłam do pokoju Cabello i gubiąc po drodze cały zdrowy rozsądek, chciałam dać brunetce to, na co zasługuję. Gdy do siedzącej na łóżku Camili zostało mi dosłownie dwa kroki, to przede mną stanął nikt inny, jak oczywiście Lauren Jauregui.

- Zejdź mi z drogi. - warknęłam. 

- To nie była jej wina z tymi siniakami na karku, naprawdę. - brunetka mówiła szybko, a ja spojrzałam na nią wrogo.

- Zejdź mi z drogi, bo tym razem nie chodzi o ciebie. - rozkazałam, a zielonooka spojrzała się na mnie z lekkim zdziwieniem.

Minęłam ją i podeszłam do pryczy Camili, na której ona sobie spokojnie siedziała i obserwowała wszystko z uśmiechem na twarzy. Usłyszałam kroki oddalające się, co oznaczało, że Lauren wyszła z pomieszczenia.

- Bawi cię coś? - zapytałam z widoczną złością w głosie.

- Lauren już mnie broni. - szepnęła, szczerząc się jeszcze bardziej.  

- Nie wiem, co jej zrobiłaś, ale ona taka nie jest. Ona nie zostanie żadną twoją służącą, jak większość współlokatorek, które miałaś. - warknęłam, grążąc jej palcem wskazującym.

- Nie będzie moją służącą. - stwierdziła z lekkim oburzeniem. Brunetka podniosła się, przybliżając swoją twarz do mojej własnej. - Będzie moją niewolnicą. - wyszeptała to bardzo cicho, po czym zagryzła wargę, cały czas się uśmiechając. Oparła się ponownie placami o ścianę.

- Nie wiem o co ci chodzi, ale ona się na pewno nie zgodzi. 

- Zgodzi się. Wszystko dzięki tobie i twoim cudownym radom. - stwierdziła, a ja rozszerzyłam powieki, patrząc na nią ze zdziwieniem. Zgięłam się, złapałam za kołnierz od koszulki Cabello i pociągnęłam ją mocno w moim kierunku.

- Dotknij ją, a połamię ci ręce. - wysyczałam przez zęby.

- A co jeśli już to zrobiłam? - zapytała, wciąż się uśmiechając.

- Cabello, ogarnij dupę, to przecież dziecko. -

- Przestała nim być tydzień po przyjeździe tutaj. - oznajmiła, unosząc brwi i szybko je upuszczając. - To miejsce zmienia ludzi.

- Co zrobiła ci Clarke? - zapytałam, zmieniając szybko temat. Camila zmarszczyła brwi.

- Jaka Clarke? - zapytała przestając się uśmiechać. Po chwili na jej ustach uśmiech zawitał ponownie. - Aaa, ta twoja funkcjonariuszka?

- Tak. - odpowiedziałam szybko.

- Daj spokój, nie wkurzaj się o to, że kazałam jej przemycić kilka tabletek. To było bardzo korzystne dla mnie, bo nie musiałam za to nic płacić. - Camila zaśmiała się dosyć głośno, a ja nie wytrzymałam i moja zaciśnięta od dawna pięść wylądowała na jej policzku. Brązowooka kaszlnęła dwa razy, po czym spojrzała się na mnie z bananem na twarzy. - Muszę przyznać, że masz dużo siły. - oznajmiła.

- Trzymaj się od niej z daleka. - warknęłam.

- To mi się nie opłaca. - stwierdziła. 

Puściłam jej kołnierz i wyprostowałam się. Odeszłam kilka kroków, próbując się trochę uspokoić. 

- Nie wiem jak świat zranił tą twoją blondyneczkę, ale pewnie łatwo było ci ją było zdobyć. To pewnie było takie "O-oh, L-lexa. T-tak wiele d-dla mnie r-robisz, j-jasne, że będę t-twoja". - brunetka próbowała udawać ton Clarke, po czym stanęła na nogach.

- Nie wytrącisz mnie z równowagi. - oznajmiłam, patrząc na nią wrogo.

- Myślisz, że o to mi chodzi? - zapytała. - Chcę ci pogratulować, że znalazłaś kogoś, kogo łatwo było zawładnąć. Tak samo jak ja znalazłam taką Lauren. - Camila się zaśmiała. - Jezu, musiałabyś widzieć, jak ona tak stoi wystraszona i jednocześnie podniecona. Tak czeka na twój dotyk i nie ważne jak mało delikatny on miałby być.

- Przestań! - warknęłam, podchodząc do niej i stając przed nią twarzą w twarz.

- Powidz mi, Lexa. Ile zostało ci do końca wyroku?

- Co to ma do rzeczy?

- Ta blondynka to nie mój typ, ale ktoś będzie musiał się nią zająć, kiedy ty odejdziesz. Powiedz mi tylko jak, a ja to zrobię z wielką chęci...

Brunetka nie zdążyła dokończyć, przez moje kolano zderzające się z jej brzuchem. Camila zgięła się w pół, zaciągając się mocno powietrzem. Złapałam ją za jej włosy i podniosłam jej głowę do góry.

- Słuchaj, bo nie powtórzę tego po raz drugi. - zaczęłam. - Jeśli nie zostawisz w spokoju Lauren i Clarke, to przysięgam, że cię uduszę gołymi rękoma. Nie żartuję.

- Jesteś głupia jeśli sądzisz, że zostawię je w spokoju. - zaśmiała się, a ja nie wytrzymałam i moja kość czołowa zderzyła się z twarzą Camili. 

Brunetka zrobiła kilka kroków do tyłu, opierając się plecami o ścianę. Złapała się ona za nos otwartą dłonią, przymykając przy tym powieki. Cabello pokręciła kilka razy głową i przez palce od jej dłoni pociekła krew. Odsunęła ona rękę od swojej twarzy i wytarła brudną rękę o swoją koszulkę. Czerwona ciecz zaczęła cieknąć z nosa po jej wardze, brodzie, a następnie skapywała ona na piersi niższej lub na podłogę. Camila uśmiechnęła się, sprawiając, że krew zaczęła się wlewać do jej ust i brudzić przy szkliwo jej zębów. Brązowe oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem.

- A wiesz co? - zaczęła. - Gdy ciebie nie będzie, to zadbam o to, by twoją blondynkę wylali. Rozkażę przemycić jej coś większego, co strażnicy na pewno zauważą.

Camila oblizała mokre od krwi wargi, po czym puściła mi oczko.

Podeszłam do niej i złapałam ją po raz kolejny za kołnierz.

- Czego, kurwa, ode mnie chcesz? Chcesz bym cię pobiła tak, byś trafiła do szpitala? Chcesz bym cię zabiła? Powiedz jeszcze jedno słowo, a to zrobię! - krzyczałam, trzęsąc ciałem niższej kobiety.

- Czekałam na posiłki. - szepnęła, po czym spojrzała się na coś za mną.

Odwróciłam się szybko i zauważyłam dwóch funkcjonariuszy, którzy właśnie weszli do pomieszczenia. Podbiegli do mnie i złapali mnie obiema rękami za moje ramiona. Wykręcili mi ręce za plecami, złapali mnie mocno za nadgarstki, po czym usłyszałam charakterystyczny brzdęk metalu.

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now