Rozdział 42

1.5K 192 24
                                    

Lexa's POV:


Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, to zaraz wbiegła do niego też Lauren. Cała się trzęsła i wyglądała ona potwornie.

- Wszystko w porządku? - zapytała Ally, podchodząc do wystraszonej brunetki.

Lauren pokręciła głową, poprawiając włosy ręką.

- Co się stało? - tym razem ja zabrałam głos.

- Camila. - gdy tylko wypowiedziała to imię, to poczułam dość wielki przypływ złości.

- Co ci zrobiła? - zapytałam zaciskając z gniewu pięści.

- Nic. - mruknęła cicho, spuszczając wzrok na podłogę.

- Lauren... - westchnęłam, po czym złapałam ją za ramię i przyciągnęłam ją do siebie, by objąć ją ramionami. Wplotłam palce w jej krótkie włosy i zaczęłam masować delikatnie skórę jej głowy. Gdy zjechałam dłonią do jej karku, to z ust zielonookiej wyszło bolesne syknięcie. Szybko odsunęłam się od niej i ustawiłam się z tyłu niej. Odgarnęłam na bok nierówno obcięte włosy, po czym zauważyłam dwa siniaki na jej karku. - To ona to zrobiła? - zapytałam, a Lauren delikatnie skinęła głową. - Idę do niej. - warknęłam, chcąc już wyjść z tego pomieszczenie, ale brunetka złapała mnie szybko za nadgarstek.

- Nie idź. - szepnęła, robiąc smutną minę.

- Dlaczego? Zrobiła ci krzywdę. - powiedziałam, a Lauren pokręciła głową.

- Nie idź. - powtórzyła. 

Nic nie odpowiedziałam, tylko spuściłam głowę i wypuściłam powoli powietrze z płuc.

W co Lauren się znów wpakowała? 

Obeszłam ją i pociągnęłam w stronę mojej pryczy.

- Wskakuj na górę. Poleżymy sobie razem, aż się uspokoisz, a potem masz mi wszystko opowiedzieć. - zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż prośba.



Camila's POV:


Gdy tylko Lauren wyszła z pokoju i biegiem ruszyła przez korytarz, to drobny uśmieszek wkradł się na moje usta. Powróciłam do pokoju i spokojnie położyłam się na łóżku.

Czułam się tak cholernie dobrze.

Dlaczego wcześniej nie próbowałam towaru, które sprzedaję? Jakbym zaczęła ćpać już wcześniej, to by moje życie było zawsze takie kolorowe.

Do pokoju weszła moja była współlokatorka.

- Camila, zrobiłam to. - oznajmiła, a ja kiwnęłam głową.

- Super. - stwierdziłam. - Ktoś cię widział? - dopytałam.

- Mam nadzieję, że nie. Było wtedy późno i wszyscy spali. - oznajmiła, a ja się uśmiechnęłam.

- Idealnie. - mruknęłam. - Mam do ciebie prośbę. 

- Kolejną? Dopiero co ryzykowałam własne życie, by podrzucić dragi jednej typiarze, którą nawet polubiłam i przeze mnie będzie teraz siedzieć w izolatce.

- Ojeju, jak mi cię żal. - mruknęłam z udawanym zmartwieniem. - Znalazłaś przyjaciółkę, a brzydka Cabello kazała ci ją wrobić. Strasznie. - stwierdziłam ironicznie. - Wiedz tylko, że jeśli nie będziesz się mnie słuchać, to będziesz sobie siedzieć niedaleko tej twojej nowej przyjaciółeczki w izolatce. - powiedziałam, wskazując w nią palcem wskazującym.

- Mów, co chcesz. - westchnęła, poprawiając swoje brązowe włosy.

- Masz opchnąć trzy czwarte mojego towaru czarnuskom. - rozkazałam.

- To wykluczone. Ja już nie handluję. - wykłócała się.

- Od kiedy stałaś się takim aniołkiem, Gomez? Mam ci przypomnieć, gdzie jest twoje miejsce? - warknęłam, podnosząc się do siadu.

- Sprzedam to, ale więcej nic ode mnie nie żądaj. - stwierdziła.

- Dobrze. Idź teraz do klawisza Mendesa i powiedz, że ma zorganizować poszukiwania kontrabandy. Powiedz mu, że to rozkaz z góry. 

- Jasne. - odparła, po czym skinęła mi głową i wyszła z pomieszczenia.

- Naiwna cipa. - mruknęłam pod nosem, po czym się zaśmiałam.

Ustawiłam przed sobą dłonie i zaczęłam poruszać palcami tak, by rozmazywał mi się ich obraz. Uśmiechnęłam się, po czym dotknęłam mojej skóry na twarzy. Wydawała się taka gładka, jakby była wykonana z jakieś drogiej tkaniny. Na przykład z jedwabiu. Jedwab jest drogi?

Chyba jestem trochę zmęczona.

Ułożyłam głowę na poduszce podkulając nogi tak, by tworzyły kąt prosty z brzuchem. Przymknęłam powieki i zaczęłam trochę wolniej oddychać. Próbowałam zasnąć.

Kilka minut później uchyliłam powieki.

- Kurwa, nie mogę zasnąć. - mruknęłam sama do siebie. Obróciłam się przodem do ściany i przymknęłam ponownie powieki.

- Wstawaj "przymusowa inspekcja"! - usłyszałam głos nielubianego przeze mnie klawisza. - Gdzie reszta?

Obróciłam się i spojrzałam na niego z rozbawieniem.

- Gówno mnie interesuje reszta. - stwierdziłam, a czarnoskóry klawisz zrobił gniewną minę. 

- Wstawaj, Cabello. Przeszukam ciebie, póki one nie wrócą.

- Nie dotkniesz mnie, Dzieciojebco. - warknęłam, podnosząc się do siadu i opierając plecy o ścianę tak, by w razie czego można by było kopnąć tego frajera z buta w twarz.

- Chcesz naganę? - zapytał, po czym wyjął notes z kieszeni. - Niech ci będzie. - zaśmiał się, wyjmując długopis z kieszonki jego koszuli.

- Jeśli ten długopis dotknie teraz papieru, to jeszcze dzisiaj będziesz miał wbity ten sam długopis we własne oko. - zastraszałam go, na co on się tylko uśmiechnął. 

- Myślisz, że się ciebie boję? - zapytał z widocznym rozbawieniem. - Twoja ranga w tej placówce zniknie szybciej niż sobie to wyobrażasz.

- Szybciej niż Jauregui, uciekająca z twojego kantorka? - zapytałam, uśmiechając się na jego minę. - Szybciej niż znikająca twoja posada, gdy ktoś się dowie, że pukasz osadzoną? 

- Myślisz, że masz nade mną przewagę. - stwierdził brunet. - Ale wiedz, że jesteś w błędzie. Gówno możesz mi zrobić bez dowodów. - zaśmiał się.

- Ona jest od ciebie młodsza o kilkanaście lat! - wrzasnęłam.

- Uspokój się, wstań i pozwól przeszukać się i twoją pryczę bez bezsensownych scen. - rozkazał, a ja wystawiłam buta w jego stronę, by wiedział, że w razie jego ataku jestem przygotowana do obrony.

- Tak chcesz się bawić? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Nacisnął on przycisk na krótkofalówce. - Proszę się stawić do bloku B. Osadzona Cabello stawia się podczas przeszukiwania. Podejrzewam, że posiada tu jakąś kontrabandę. - powiedział w stronę urządzenia.

- Już idę. - uśmiechnęłam się, słysząc z krótkofalówki znajomy głos.

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now