Rozdział 53

1.3K 155 4
                                    

Camila's POV:

Szybko przeszłam przez korytarze i znalazłam się przed stołówką. Więźniarki pałaszowały śniadanie, a klawisze stali obok i rozmawiali ze sobą, kątem oka obserwując osadzone.

Szybko wypatrzyłam w grupce funkcjonariuszy Mendesa, który na moje szczęście był odwrócony w stronę wejścia. Nasze spojrzenia się pokrzyżowały. Pokazałam mu gestem dłoni, by podszedł tu szybko, po czym szybko zniknęłam z pola widzenia innych ludzi. 

Po chwili obok mnie zjawił się lekko zdezorientowany Mendes. Spojrzałam się na niego niepewnie, czując drżenie moich palców.

- Potrzebuję koszulę, taką jaką ty masz na sobie. - powiedziałam od razu, nie kłopocząc się ze zbędnymi powitaniami.

- Po co ci ona? - zapytał zdziwiony klawisz.

- Po prostu mi ją załatw. - sapnęłam zdenerwowana i jednocześnie wkurzona.

- Najpierw podaj mi powód. - rozkazał, obniżając trochę ton głosu.

- Czy to ważne? - zapytałam, chcąc się wykręcić od udzielania odpowiedzi.

- Tak, bo chcę wiedzieć, jaki dać rozmiar i czy jest to tego warte.

Westchnęłam, po czym pokręciłam głową, szykując się na drobne wyznanie.

- Prawie zgwałciłam jedną typiarę. - powiedziałam dosyć luźno.

- Prawie? - dopytywał.

- No w końcu tego nie zrobiłam. - fuknęłam, unosząc ręce z niewiadomych powodów.

- A co ma do tego koszula? - zapytał, a ja zaczęłam się już wkurzać.

- Bo zrobiłam to jednej klawiszce. - wyjaśniłam, a brunet rozszerzył oczy ze zdziwienia. 

- W sensie kobiecie? Która pracuje tutaj? - zapytał lekko przerażony.

- Kobiecie, ale ona nie pracuje tutaj, tylko jest na praktykach. - słowa spokojnie opuściły moje usta, a ja z obojętnością wzruszyłam ramionami. Czułam się teraz dziwnie, jakby sytuacja sprzed chwili było tylko wyobrażeniem, o którym opowiadałam teraz koledze.

- Clarke? - zapytał, rozszerzając jeszcze bardziej powieki.

Wyglądał on tak zabawnie, że śmiech mimowolnie wydostał się z mojego wnętrza. Czułam, jak twardnieje mi brzuch z przerażenia, ale ja nie przestawałam się śmiać. Poczułam, że łzy opuściły moje oczy i zaczęły cieknąć mi po policzkach.

Brunet zmarszczył brwi, zmieniając mimikę twarzy. Złapał mnie za ramię i delikatnie pociągnął, idąc w stronę korytarza.

- Handlujesz i jeszcze bierzesz? - zapytał, gdy byliśmy już dość daleko od stołówki. - To połączenie, to bardzo złe połączenie. - oznajmił, a ja na niego spojrzałam z lekkim zdziwieniem.

- Sprawdzam towar. - próbowałam się jakoś wytłumaczyć. 

- Jasne. - mruknął, po czym stanął i oparł się o ścianę, chowając twarz w dłoniach. - Kurwa, zwolnią mnie przez ciebie. - oznajmił, a ja się uśmiechnęłam.

- Spokojna głowa, przecież nic nikomu się nie stało. - powiedziałam spokojnie, a mężczyzna pokręcił głową, odsuwając się od ściany.

- Czekaj tu, zaraz wrócę z koszulą. - rozkazał, a ja pociągnęłam nosem.

- Clarke może wyjść z mojego pokoju. Nie jest zamknięty na klucz ani zastawiony niczym. - stwierdziłam luźno, opierając się plecami o zimne kafelki. 

- To do niej idź. - zaproponował szybko mężczyzna. - Tylko nic jej nie rób. - powiedział, a ja zaśmiałam się ponownie. 

- Spokojna głowa. - powtórzyłam moje niedawne słowa, nie mogąc przestać się śmiać.

Niecałą minutę później znalazłam się w pokoju. Oparłam się o framugę i zaczęłam obserwować wystraszoną kobietę, która nieudolnie próbowała jakoś zakryć nagi brzuch i widoczny biustonosz.

- Przepraszam za to. - mruknęłam, a funkcjonariuszka spojrzała się na mnie z przerażeniem. - Dżentelmen, by rozpiął to. - powiedziałam poważnie, po czym moje słowa niezwykle mocno mnie rozbawiły. - No, ale słaby ze mnie dżentelmen. - stwierdziłam, po czym wybuchnęłam już dzisiaj po raz kolejny śmiechem. - Niedobrze mi. - stwierdziłam po chwili. Mój brzuch zaczął mnie boleć, a w środku niego czułam dziwne wibracje, jakbym była głodna. 

Blondynka wstała z miejsca, zakrywając bardzo dokładnie swoje ciało. Podeszła do mnie, po czym chciała mnie wyminąć w wejściu. Na jej nieszczęście szybko podniosłam wysoko nogę, zagradzając jej drogę wyjścia.

Pokręciłam głową, cmokając przy tym z dezaprobatą.

- Odsuń się! - warknęła przez zęby kobieta. 

- Jeszcze nie dokończyłyśmy rozmowy. - powiedziałam, czując rozbawienie przez niedawną rzecz, która się wydarzyła. Jakby ta sytuacja między nami, to całe napięcie, które we mnie tkwiło, było tak naprawdę na pokaz. Jakbyśmy odgrywali sztukę w teatrze, będąc najlepszymi przyjaciółkami, które taki kontakt fizyczny niezwykle rozbawił. 

Po kilku sekundach zjawił się obok nas Shawn. Wyglądał na zdyszanego, jakby biegł całą drogę. Bardzo możliwe, że właśnie to zrobił. W jego dłoni znajdywała się jedna jasnoniebieska koszula.

Clarke na widok klawisza zdziwiła się, jeszcze dokładniej zasłaniając swoje ciało. Speszyła się, odwracając, by żaden kawałek jej nagiej skóry nie został wyeksponowany przed jakimś mężczyzną. 

Pociągnęłam nosem, po czym się uśmiechnęłam się.

- Załatwiłam ci nową koszulkę! - pisnęłam po chwili ciszy.

Wyrwałam funkcjonariuszowi odzież, po czym wystawiłam ją w kierunku blondynki, która cały czas była odwrócona do nas plecami.

- Chyba się wstydzi. - szepnęłam te słowa do Shawna, ale jestem na sto procent pewna, że blondynka też to usłyszała. - Mam deal. - zaczęłam, przysuwając się do speszonej kobiety. - Dam ci tą koszulę, Shawn wypuści Lexę z izolatki, a ja nie pisnę nikomu słowa o tym, że pomogłaś mi w przemyceniu towaru.

- Nie pomogłam. Szantażowałaś mnie. - sprostowała funkcjonariuszka.

- Jak zwą, tak zwą. - mruknęłam, kręcąc głową. - Zrobię to wszystko, jeśli ty zapomnisz, że kiedykolwiek coś między nami zaszło. - zaproponowałam z uśmiechem.

Clarke odwróciła się i wyrwała mi z wystawionej w jej kierunku dłoni koszulę. Szybko spuściła materiał zepsutej odzieży przez ramiona i nałożyła na siebie kolejną sztukę, którą przyniósł Shawn. Wydawała się ona bardziej dopasowana do jej kształtów od poprzedniej. 

- No i jeszcze jedno. - powiedziałam, omijając blondynkę, która trzęsącymi się dłońmi, próbowała zapiąć guziki w koszuli. Wzięłam ze stolika notes i ołówek i podeszłam do kobiety. - Napisz mi swój numer telefonu. - poleciłam, a Clarke podniosła na mnie wzrok i zmarszczyła brwi.

- Po co ci mój numer telefonu? - zapytała lekko zdezorientowana.

- Po prostu napisz tu dziewięć cyfr. - mruknęłam, podając jej otwarty na losowej stronie notes. 

Blondynka niepewnie złapała zeszyt i zapisała ciąg liczb dość niewyraźnie, przez drące ręce.

^^^^^^^^^

1/5

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now