35.

7.4K 205 11
                                    

Pov. Kim

-,, Kay mnie znienawidzi..."-myślę. Jestem już w drodze do szpitala. Nie jest to aż tak daleko więc idę na nogach. Właściwie to biegnę. Nie udało mi się też złapać busa.

Jestem już przed drzwiami do sali. Stresuję się tak bardzo, jak za pierwszym razem kiedy tu przyszłam. Pozostaje mieć nadzieję że i tym razem czeka mnie Happy End. Wchodzę. Moim oczom ukazuje się mój chłopak (mam przynajmniej taką nadzieję. Kay siedzi na łóżku stykając się plecami o poduszkę i oparcie. Jest przykryty kołdrą od pasa w dół przez co nie widzę jakie ma spodnie, za to widzę jego szarą koszulkę. Chłopak wpatruje się w okno ze smutną miną. No to jedziemy.

-Cześć kochanie... -przywitałam się

-Daruj sobie Kim... -powiedział poważnym tonem. Nie był on oschły, bardziej rozczarowany czy smutny. -... Wszystko już wiem...

-Kay, skarbie. To naprawdę nie tak jak myślisz... -usiadłam obok i złapałam za jego rękę. On niestety, zaraz ją wyrwał i położył na brzuchu.

-Wiesz co? Na prawdę nie potrafię ufać ludziom... -spojrzał na mnie. Jego oczy zrobiły się szkliste-... Ale tobie zaufałem... Zaufałem ci całym sercem...

-Kay... -zaczęłam. Było mi tak bardzo głupio.

-Wyjdź Kim... -powiedział i mocno przymknął oczy by nie zacząć płakać, nie udało mu się to gdyż jedna łza spłynęła mu po policzku.

-Co?-zapytałam, chodź doskonale usłyszałam jego wypowiedź

-Wyjdź proszę... -kolejna łza -... Błagam wyjdź...

Zrobiłam to. Wstałam i podeszłam do drzwi. Zanim jednak je pchnęłam jeszcze raz odwróciłam się w stronę chłopaka. Znów patrzył na widok za oknem.

-Czy my zrywamy?-zapytałam ze łzami w oczach

-Nie wiem... -jego głos za drżał -... Kim, nie wiem...

Wyszłam. Tyle mi wystarczyło. Było mi przykro że nie dał mi dojść do słowa, ale z drugiej strony nie wiem jaka byłaby jego reakcja. Dlaczego każdy mój związek musi kończyć się porażką? Od razu zadzwoniłam do Vivian, a ona zapewniła mnie że będzie czekać na mnie przed moim domem. Pospiesznie wyszłam ze szpitala i pokierowałam się do domu.

***********************************

-Cześć Kim! -powiedziała z czułością i mnie przytuliła.

-Hej Viv... -mój głos nadal drżał.

-Wnioskuję że nie poszło po twojej myśli...

-Nie do końca

-Chodź- objęła mnie ramieniem i weszłyśmy do środka. Od razu pokierowałyśmy się do mojego pokoju. -No. To opowiadaj... -powiedziała siadając na łóżku obok mnie

-Właściwie to nie dał mi dojść do słowa, zdąłyłam się tylko przywitać i powiedzieć że to nie tak jak myśli...

-A on co na to?

-Powiedział że ogólnie nie ufa ludziom, ale mi zaufał. A ja zimna suka, zraniłam go. Na prawdę czuję się jak ździra. Później się rozpłakał i poprosił żebym wyszła...

-Wiesz że jestem twoją przyjaciółką no i cię wspieram, ale wydaje mi się że on cierpi bardziej...

-Wiem... Jest mi tak strasznie przykro. To na prawdę nie była moja wina, ale go rozumiem. Kiedyś został skrzywdzony więc teraz trudno mu uwierzyć że nie miałam zamiaru go ranić.

-Ale nie zerwaliście prawda?

-Nie wiem...

-A pytałaś go o to?

-Tak, ale on odpowiedział że nie wie... w tedy wyszłam...

My Bad BoyWhere stories live. Discover now