68.

6.2K 177 2
                                    

Pov. Kim

Wybiegłam z gabinetu i pognałam w stronę sali, którą wskazał mi lekarz. Za sobą słyszałam kroki, więc Liam też postanowił tam iść. Stanęłam przed drzwiami i się zatrzymałam. Nie byłam pewna czy chcę tam wchodzić. Nie wiem czy chcę widzieć go w takim stanie. Nie chcę się rozkleić. Choć lekarze mówili że on mnie nie słyszy, że jego tutaj nie ma, ja wiem co innego. Wiem że on mnie rozumie, słyszy. 

W końcu pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam małą salę z dwoma dużymi oknami i łóżkiem po środku. Właśnie na tym łóżku leżało moje kochanie. Kay wyglądał okropnie. Był blady, na buzi miał kilka dużych i kilka mniejszych siniaków. Na prawym policzku aż po jego skroń rozciągał się biały opatrunek. Jego lewa ręka była w gipsie. Chłopak był bez koszulki, a do jego nagiej piersi przyklejone były kable. Leżał na plecach z rękami wzdłuż talii. Kołdrą okryty był trochę powyżej brzucha więc nie mogłam zobaczyć w którym miejscu dokładnie był operowany. Jeszcze raz spojrzałam na jego buzię, a moje oczy dostrzegły coś czego wcześniej nie widziały. Mianowicie maskę tlenową na jego ustach i nosie. Z maski wydobywała się biała rurka która ciągnęła się aż pod łóżko. Na rurce, na wysokości gardła było rozgałęzienie, a nieco mniejsza rurka wchodziła w dziurę w szyi mojego chłopaka.

Boże...

To okropne...

Usiadłam po prawej stronie łóżka i wzięłam zdrową rękę mojego chłopaka. Jak można było się domyśleć wszelka aparatura była podpięta właśnie do niej, jako iż druga jest złamana. Jego dłoń nawet nie drgnęła kiedy ją ścisnęłam. Była taka zimna...

-To twoja wina...-szepnęłam kiedy, kątem oka zobaczyłam że Liam wchodzi do sali.

-Kim...-zaczął. Głos znów mu zadrżał-...wiem to...

-Gdyby nie ty nie byłoby nas tutaj... jego też nie...

-Kim jestem potworem wiem! Ale błagam cię nie wypominaj mi teraz tego!- rozpłakał się- Nie teraz... mi też jest ciężko...

-Gówno prawda!- nie wiedziałam co mówię. Widziałam, że mówi prawdę, ale jakoś...

-Kim...-wciąż szlochał

-Przepraszam...-wyszeptałam i też zalałam się łzami.

Liam otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie zdążył. Drzwi się otworzyły, a do sali wpadła spłakana i roztrzęsiona Vivian. Spojrzała na nieprzytomnego chłopaka, później na mnie i na Liama. 

-Co tu się dzieje?-zapytała, ale zanim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć, znów zadała pytanie- Nic mu nie jest? Wyjdzie z tego?- wskazała na Kay'a.

Nie mogłam jej tego opowiedzieć. Znów zaczęłam płakać. Liam postanowił się przydać i wytłumaczył jej wszystko. Dziewczyna też zalała się łzami. Podeszła do mnie i objęła.

-Tak mi przykro... -wyszepała

My Bad BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz