36.

7.5K 204 17
                                    

Pov. Kay

Wyszedłem ze szpitala nieco wcześniej niż przypuszczaliśmy, więc wczoraj pierwszy raz byłem w szkole. Na treningu niestety już nie. Wszyscy mnie witali i cieszyli się że wróciłem. Ja jednak wcale się nie cieszę. Gdybym wiedział że to wszystko tak się skończy, nie podpisywałbym tej zgody. Tak bardzo za nią tęsknię. W ogóle nie rozmawiamy ze sobą. Kiedy mijaliśmy się na korytarzu rzuciliśmy ciche ,,cześć'' i to tyle. Chociaż gdzieś tam w sercu przewidywałem taki koniec, jednak łudziłem się że ona jest inna. Że ona nie chce mnie tylko wykorzystać i zranić. Tak to już jest. Wszyscy prędzej czy później ode mnie odejdą. Najpierw odszedł tata, później Amy (moja była dziewczyna), a teraz odeszła Kim. Może ja po prostu nie powinienem się urodzić. Może moje życie jest pomyłką? Wpadką? Tego nie wiem i raczej nigdy się nie dowiem, ale podejrzewam. I wiem że moje podejrzenia są słuszne. Muszą być słuszne. Jestem tylko wadliwą prezerwatywą. To smutne, ale taki już mój los. Już raz chciałem uwolnić wszystkich od problemu, którym jestem ja, ale Liam przekonał mnie że na prawdę mnie potrzebuje. Uwierzyłem mu, choć teraz z całego serca tego żałuję. W tedy byłem osłabiony, moje ręce były poranione i delikatne dotknięcie mogło spowodować ich uraz, a co dopiero ponowne pociągnięcie żyletką. Teraz może nie być tak łatwo. Będę musiał się nacierpieć zanim uwolnię drogie mi osoby, ale czyż nie na to właśnie zasługuję? Na ból? Na cierpienie? Czuję się tak źle. Wiem że, nikomu nie jestem potrzeby. Zastawiam się co by było gdybym się nie urodził. Może moja siostra miałaby dom cały dla siebie, nie musiałaby się przejmować że w nim jestem. Moja mama nie musiałaby uciekać, bo wiem że zrobiła to dlatego że miała mnie dość. Mój ojciec nigdy nie odszedłby, moja siostrzyczka, którą tak bardzo kocham miała by ojca. Jednym słowem, świat byłby lepszy. Jak na razie zalazłem sobie sposób by chociaż cząstka negatywnych emocji uleciała z mojego ciała. 

Tnę się...

Tak, tnę się. Na udach, by nikt przypadkiem nie zauważył. Boli jak cholera, ale właśnie tak powinno być. Żeby inni byli szczęśliwi, mnie musi nie być. Teraz stoję w łazience przed lustrem i wpatruję się w odbicie. Widzę tam smutnego chłopaka. Ma on mokre policzki, czerwone i podpuchnięte oczy i wciąż płacze. Tak właśnie wygląda moja dusza. Płacze. Trzymam się za pasek od spodni i jestem gotów by go odpiąć i spuścić w dół spodnie. Łapię za pasek jednak zatrzymuję się. Dość tego. Czas to skończyć. Zostawiam w spokoju spodnie i łapię za żyletkę, która leży na umywalce. Przykładam ją do żyły na nadgarstku. Czuję jak łza za łzą wypływają mi  z oczu. I dobrze. Zasłużyłem na to. Lekko popycham żyletkę a ta delikatnie wchodzi w skórę, jeszcze nie doszła do żyły, jednak na kafelki na podłodze skapnęła kropla krwi. Przyciskam ją mocniej. Wciąż nie jest na tyle daleko by przeciąć żyłę. Wreszcie mam ochotę przycisnąć raz a porządnie. Chwytam żyletkę mocniej w palce i gotuję się na to co za chwilę poczuję. Ostatni raz spoglądam w lustro. Jednak po jego prawej stronie widzę jak drzwi uchylają się, a do łazienki wchodzi jakaś postać.

Liam.

My Bad BoyWhere stories live. Discover now