50.

7.6K 200 7
                                    

Pov. Kim

Kilka minut później wyszedł z łazienki w samych spodniach od piżamy, z mokrymi włosami i, oczywiście, z szarmanckim uśmieszkiem. Podszedł do mnie i opadł na kanapę. 

- I jak?-zapytał 

-Wspaniale kochanie...-powiedziałam, ale zaczynałam mieć obawy.

-Cieszę się...-powiedział i objął mnie ramieniem. Drugą rękę zaś splótł z moją. Spojrzałam na moje kolana by ujrzeć nasze ręce, ale zorientowałam się że...

LOS MNIE NIENAWIDZI!

Zamiast na jego dłoń, spojrzałam na nadgarstek, a na nim oczywiście podłużne blizny. Spojrzałam na chłopaka. Leżał na moim ramieniu i nawet nie skapnął się że coś jest nie tak. Przejechałam delikatnie kciukiem po wcięciach. Kay oderwał się i spojrzał na mnie, wyrywając rękę.

-Co robisz?-zapytał. W jego oczach dostrzegłam smutek. Super, przypomniałam mu!

-Nic kochanie...-ujęłam jego podbródek-...nie bój się...

Usiedliśmy obok siebie już nic nie mówiąc. Wyczułam między nami jakieś napięcie. Mimo iż nasze uda się stykały, wcale nie czułam jego bliskości. Nie wiedziałam co robić. Nie wiedziałam co mówić. Czy może w ogóle się nie odzywać? Tak bardzo bałam się odzywać. Nie chciałam go zranić. Chciałabym żeby był szczęśliwy, a nie smutny i przygnębiony. 

-Przepraszam...-jego szept przerwał ciszę. Wreszcie położyłam głowę na jego ramieniu.

-To ja przepraszam...-powiedziałam i znów splotłam nasze dłonie, tym razem już tam nie spojrzę.-...nie powinnam...

-To nie jest twoja wina...-przerwał mi. Jego głos zadrżał. Bez myślenia wtuliłam się w niego, a on przycisnął mnie do siebie z całej siły. -...to moja wina.... wszystko...-moje serce pękło

-Nie mów tak skarbie...-szepnęłam do jego ucha-...Jeżeli chcesz, możesz mi wszystko opowiedzieć...

-Ale co tu opowiadać?-odsunął się ode mnie i przejechał palcem pod okiem. 

ALE ZE MNIE IDIOTKA!

-Wszystko. Kochanie, jestem z tobą. Pamiętaj...-uśmiechnął się smutno i otworzył usta by coś powiedzieć, chwilę później jednak je zamknął nie przerywając ciszy. Siedzieliśmy na przeciw siebie i trzymaliśmy się za ręce. Ja patrzyłam na niego i na jego szkliste oczy z bólem w sercu. On zaś uznał że kanapa pod nim jest bardzo ciekawa. 

-Wiem...-powiedział w końcu. Zauważyłam że pobladł.

-Skarbie dobrze się czujesz?-zapytałam, bo zwyczajnie zaczęłam się martwić. 

-Jestem zmęczony...-wyszeptał i zacisnął powieki. Jedna łza kapnęła na kanapę. 

-Chodźmy spać...-powiedziałam i wstałam po czym pomogłam jemu. Udaliśmy się do sypialni. Nawet nie fatygowałam się by się przebrać czy wziąć prysznic. Nie chciałam żeby został sam. 

Złapałam za rąbek kołdry i poklepałam miejsce na prześcieradle. Kay usiadł, a potem się położył. Obeszłam łóżko dookoła i wsunęłam się pod kołdrę z drugiej strony. Położyłam się trochę wyżej i przycisnęłam głowę chłopaka do mojej klatki piersiowej.W ten sposób to Kay był przytulany. Poczułam jego ciepły oddech na mojej piersi. Uśmiechnęłam na to uczucie. Chciałam mieć całkowitą pewność że będzie bezpieczny, więc postanowiłam poczekać aż zaśnie. W końcu jego ciepły oddech wyrównał się. Sama odpłynęłam kilka minut później.

My Bad BoyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu