82.

6.4K 180 10
                                    

Pov. Kim

Wpadłam w objęcia mojego narzeczonego.

-Wierzysz mi?- wyszeptał mi do ucha.

-Oczywiście że tak kochanie...-nie byłabym tego taka pewna, gdyby nie to że Liam śmieje się do łez. Nie to że nie ufam Kay'owi. Po prostu w liceum miał przypiętą plakietkę łamacza serc. 

-Nie bądź na niego zła. Naćpał się i schlał jednocześnie...-powiedział muskając moje włosy-...A Sean to skurwysyn...-dodał szeptem. Zaśmiałam się.

-Choć zatańczyć!- złapałam za jego nadgarstek. Oczywiście moje palce natknęły się na nierówności w jego skórze, ale to zignorowałam.

-Do jakiegoś tandetnego rapu? -zakpił

-To choć się schlać...-pociągnęłam go do baru.

-A kto nas odwiezie do domu?

-Vivian nie pije!- powiedziałam z dumą. 

Doszliśmy do baru. Kay zamówił sobie wódkę i poprosił o kieliszek. Ja, jako iż jestem damą poprosiłam o drinka. Niestety, skończyło się na tym że ciągnęłam razem z Kay'em shoty. Mój narzeczony patrzył na mnie dość podejrzliwym wzrokiem kiedy zamawiałam Whisky z colą. Po tym wszystkim czułam że jestem już nieco wstawiona. Najdziwniejsze jest to że Kay wypił o wiele więcej niż ja, a nadal nie wygląda na pijanego.

-Wiesz co?- wyszeptał mi do ucha

-Nie, nie wiem...-zdałam sobie sprawę że przybrałam seksowny ton głosu.

-Mam na ciebie kurewską ochotę...-przygryzł płatek mojego ucha. 

-Poczekaj do wieczora skarbie!- zachichotałam. On popatrzył na mnie zdziwiony.

-Na serio?

-Musimy to jakoś uczcić!- podniosłam prawą dłoń- A tak swoją drogą, to wiesz że nie musiałeś kupować mi aż tak drogiego pierścionka?

-Skąd wiesz że był drogi?- nalał sobie wódki do kieliszka

-Przecież to widać...

-Eh tam!- przechylił kieliszek i wypił wszystko jednym haustem.

   ***

Impreza zakończyła się o piątej nad ranem. Wszyscy poszli do domów chwiejnym krokiem, albo zostali na pobliskim przystanku żeby to tam odespać kaca. Ku mojemu zdziwieniu, w Aston Martinie, na miejscu kierowcy zamiast Vivian zastałam Kay'a.

-Możemy jechać?- zapytał jak gdyby nigdy nic.

-Nie nie możemy! Przecież piłeś Kay. Nie możesz prowadzić!

-Nie jestem pijany...-powiedział i odpalił samochód.

-Kochanie proszę cię. Znajdę Vivian, ona nas odwiezie dobrze?

-Ona już poszła skarbie. Nie przejmuj się. Jakby co to winę biorę na siebie...-uśmiechnął się łobuziarsko. Wiedziałam że to ma też podtekst seksualny, ale nic nie powiedziałam. 

-A jeśli mnie zabijesz?

-Nie będę aż taki ostry skarbie...-zaśmiał się. 

Po chwili samochód ruszył. Nie mam pojęcia jak, ale Kay prowadzi perfekcyjnie. Nie mam siły do tego człowieka. 

Po chwili byliśmy już na podjeździe naszego domu. Kiedy tylko wyszłam z auta, poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku. Kay zaciągnął mnie prosto do sypialni, nie fatygując się nawet by zdjąć buty. Zrobi to potem, razem z resztą ubrań. 

My Bad BoyWhere stories live. Discover now