27

3.2K 81 0
                                    

*dwa tygodnie później*


Przez ostatni czas byłam u tego psychologa trzy razy. Szczerze powiedziawszy był lepszy od pani Romming. Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, ostatnie miesiące z Nathanem, Maksymem i... Aaronem. Wiem, że wyjeżdża ze stanu Teksas, żeby iść do szkoły dalej. Z tego co wiem chyba z moimi braćmi i Benem. Mimo czasu, który z nim spędzałam nie rozmawialiśmy na ten temat.

Dzisiaj mieliśmy zrobić ognisko, więc razem z Aaronem i Olivierem pojechaliśmy do sklepu kupić potrzebne nam produkty. Gdy już wracaliśmy do Oliviera zadzwonił telefon.

- No co tam? – spytał – okej? – przełączył na głośnomówiący – już.

- Melisso, Olivierze KOD 1548 – powiedział Nath

- O kurwa – wymsknęło mi się – nie pomyliło ci się?

- Przecież to kod kiedy przyjeżdżają...

- Są na lotnisku. Będą za około trzydzieści minut.

- Japierdole, nie żartuj...

 
- Myślisz, że żartowałbym z tego?

- Nie...

 
- Zacznijcie ogarniać dom, my będziemy za pięć minut – powiedział Olivier i się rozłączył

Dziadkowie są przewspaniałymi ludźmi, ale uwielbiają robić niespodzianki. Tylko cholera ostatnio często „imprezowaliśmy" i jest syf w domu.

- Ari jedź szybciej – poprosiłam – Jezu przecież tam jest bałagan fest. Musimy odwołać ognisko.

 
- Weź spokojnie siostra, dziadkowie są fajni tylko jest bałagan, ale ogarniemy to.


- Ognisko możemy zrobić jak pojadą, nie denerwuj się skarbie, pomogę wam sprzątać i będzie dobrze.

Po pięciu minutach dojechaliśmy pod nasz dom, gdzie były też dwa inne samochody. Pewnie chłopcy zadzwonili do naszych znajomych po pomoc, więc niekoniecznie musi być źle.

Wzięliśmy siatki z zakupami i weszliśmy do środka, Olivier poszedł sprzątać łazienki razem z Cameronem i Mikiem, a ja z Aaronem po wypakowaniu siatek wzieliśmy się za sprzątanie całej kuchni.

Po około dwudziestu minutach rozległ się dźwięk telefonu Maksa. Okazało się, że ktoś z nas musi jechać po dziadków na lotnisko, więc mamy jeszcze nieco ponad godzinę na porządki. Po uzgodnieniu (kamień, papier, nożyce) pojechał Olivier i Maks, a my dalej sprzątaliśmy.

Poodkurzaliśmy cały dom i pomyliśmy podłogi niecałą godzinę później. Po szybkiej rozmowie z Nathem stwierdziliśmy, że fajnie byłoby zrobić coś do jedzenia. Uzgodniliśmy wcześniej też z chłopakami, że nasi przyjaciele zostają dzisiaj na obiedzie.

Razem z dziewczynami zaczęłyśmy gotować makaron z filetami z kurczaka. Szybkie, proste i dobre. Podzieliłyśmy się pracą, a chłopakom kazałyśmy naszykować stół. Gdy makaron się ugotował i filety były gotowe, nałożyłyśmy je na talerze i zaczęłyśmy zanosić na stół. Do dzbanków przelałyśmy napoje.

Poszliśmy szybko się przebrać, a gdy schodziliśmy na dół usłyszeliśmy głos Oliviera oznajmiający, że już są. Szybko udaliśmy się do przedpokoju. Dziadkowie byli w szoku, że aż tyle nas było.

- Babciu, dziadku tak bardzo tęskniłam – przytuliłam się do nich, a po mnie to samo zrobił Nath – cieszę się, że przyjechaliście.


- Bardzo się cieszymy – powiedział Nathan


- Nie udało nam się spotkać w maju, więc chcieliśmy zrobić wam niespodziankę – powiedziała babcia


- Jak widać udało nam się, bo bliźniacy byli mocno zdziwieni, gdy im to powiedzieliśmy – zaśmiał się dziadek i popatrzył się na resztę – wy nas też zaskoczyliście.

Zorientowałam się, że nawet nie przedstawiliśmy ich naszym dziadkom.

- Faktycznie, babciu, dziadku to są nasi przyjaciele – powiedziałam – od lewej stoi Aaron, mój chłopak, jego siostra Laryssa, Cameron, Benjamin, Stella, Ivie i Mike, ostatnią trójkę znacie, przyjaźniliśmy się przed wypadkiem – wytłumaczyłam – a to są najlepsi, najcudowniejsi dziadkowie na świecie.

 
- Dzień dobry – powiedzieli chórem

 
- Dzień dobry, mówcie nam babciu i dziadku, jeśli chcecie – powiedziała babcia

 
- Chodźmy zjeść, bo wystygnie – powiedział Nath, a chłopacy zrobili zdziwione miny

Po skończonym posiłku, Aaron zaniósł ich walizki do pokoju gościnnego. Dowiedzieliśmy się, że zostają na 3 dni w sumie to dobrze, bo za niespełna tydzień jedziemy na wyjazdowy mecz do Dallas. Właściwie to Aaron, Ben i Mike, ale ja, Stella, Ivie i Laryssa jedziemy z nimi jako „osoby towarzyszące".

Gdy nasi przyjaciele poszli, a my zostaliśmy sami z dziadkami, zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Nie mówiliśmy nic o moim pobycie w szpitalu. Dziadkowie opowiedzieli co u niech i pytali się o nasze życie. Praktycznie nie widzieliśmy się niecałe pół roku, bo dziadkowie mieszkają w Europie. Opowiedzieliśmy im jak to się stało, że ponownie mamy kontakt ze znajomymi z Seattle, jaka była historia związku mojego z Aaronem.

Następne dni również spędziliśmy z nimi, aż w końcu wyjechali do siebie. Teraz zobaczymy się pewnie pod koniec wakacji, bądź dopiero w Dzień Zmarłych. Mogliby czuć się tam samotni, ale w Europie mieliśmy rodzinę od strony mamy. Brat mamy, mój chrzestny, Alexander miał tam rodzinę, tak samo jak Cassandra, jej siostra. W Stanach mieszka John, Casper, Aida i Michelle, rodzeństwo taty. 

Girl with problems *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz