45

3K 78 3
                                    

Pov. Melissa

Dni do porodu zbliżały się nieubłaganie szybko. Dopiero jakiś czas temu zrozumiałam, że to praktycznie za miesiąc. Święta minęły tak samo szybko jak moje urodziny. Na żadne z tych wydarzeń nie przyjechał Aaron i mimo że tak było lepiej dla tajemnicy to widziałam jak Laryssie było przykro. Przyleciał nawet Mike, a on został tam sam.

Jeśli chodzi o ciążę to było nawet dobrze. Pomimo tego ile chłopaki kopią, bolących pleców i tego, że coraz ciężej mi chodzić jest świetnie. Laryssa z Ivie upierały się żebym zaczęła chodzić do szkoły rodzenia. Teoretycznie przydałoby mi się to, ale praktycznie musiałabym tam z kimś pójść. Najlepiej gdyby był to ojciec dziecka, no ale z wiadomych przyczyn nie może być.

Torbe do szpitala osobiście spakowała mi Laryssa już dwa tygodnie temu. Jak dla mnie jest przewrażliwiona. Nie urodzę przecież miesiąc przed terminem. Raczej. Wracając do tematu porodu. Planowany poród ma być osiemnastego kwietnia, ale według pani Wilson może być wcześniej co zdarza się dość często. Na wizycie na której mi to powiedziała była właśnie Laryssa i zaczęła panikować.

Teraz siedzę w salonie i czekam aż Olivier w końcu się zbierze, bo mamy jechać na zakupy. Większość rzeczy takie jak łóżeczka, nosidełka, foteliki, maty, przewijak, podwójny wózek, bujaki i tego typu już kupiłam. Teraz przyszedł czas na więcej ubranek i jakichś zabaweczek. W sklepie dołączą do nas też dziewczyny i chłopaki, którzy powinni zaraz skończyć lekcje. Po około dziesięciu minutach Olivier zszedł w końcu z góry. Poszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę galerii.

Po prawie trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Reszty jeszcze nie było więc poszliśmy do kawiarenki. Zamówiłam gorącą czekoladę i kawałek ciasta jabłkowego, a Olivier kawę i sernik.

- Melisso niedługo urodziny bliźniaków – powiedział mój brat

- No wiem i co?

- Przylatują tu, a razem z nimi Benjamin i Aaron.

- Hm?

- No przylatują do Houston, a my robimy im imprezę – oznajmił

- Dzisiaj jest siedemnasty marca tak? – spytałam a on kiwnął głową – czyli mają urodziny za czternaście dni.

- Będą trzy dni wcześniej, chcą spędzić czas z Tobą.

- Aaron też?

- Tak.. Wracają dzień po imprezie.

- Okej, przez cztery dni muszę coś wymyślić albo się z nim mijać – albo zniknąć – muszę zadzwonić do Deana.

- Po co?

- Dowiesz się niedługo – powiedziałam i odeszłam kawałek od stolika nie czekając na odpowiedź

Wybrałam numer do Deana, a on po kilku sygnałach odebrał

- Hej De (czyt. Di)

- Hej Mi – zaśmiał się – co tam?

- Ymmm mam do ciebie sprawę.

- Jaką?

- Maksym i Nathan mają pierwszego kwietnia urodziny, wiesz?

- No tak.

- I przylatują trzy dni wcześniej z Aaronem i Benjaminem.

- To fajnie!

- Taaa, tylko że Aaron dalej nie wie o ciąży.

- To mu powiedz w końcu!

- Nie teraz, wracając do mojej prośby – powiedziałam – mogłabym na te pięć dni u ciebie zamieszkać?

Girl with problems *ZAKOŃCZONE*Where stories live. Discover now