42

2.8K 121 3
                                    

*tydzień później*

Ostatni mój rok w liceum zaczyna się za dosłownie trzydzieści minut. Powinnam być już na miejscu, ale Olivier zaspał. Właśnie się ubiera a ja razem z Lar czekamy aż się ubierze. Nie możemy się spóźnić na to pieprzone rozpoczęcie, bo mamy wyjść na scenę.

- Ja go zabiję - powiedziałam

- Spokojnie - uspokajała mnie moja przyjaciółka - pamiętaj, że nie możesz się denerwować.

- Wiem no ale ile może się ten kretyn szykować - westchnęłam

- Nie wzdychaj mi tu - powiedział mój brat - jedziemy?

- Wreszcie - wywróciłam oczami

Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Stresowałam się, bo brzuch zaczął być z lekka widoczny. Dostałam zwolnienie na wf na cały rok, które dzisiaj mam dać trenerce.

- Mel za dwa miesiące są... byłby urodziny Clarissy, chłopaki wtedy przylatują, a my lecimy do Seattle - oznajmił mój brat - musisz zadzwonić do lekarki i spytać się czy będziesz mogła lecieć, ale raczej tak.

- Czekaj czekaj czy Aaron też będzie? - spytałam

- Możliwe - powiedział powoli - wysiadajcie już jesteśmy.

- Przyjedziesz za półtorej godziny? - zapytała Lar

- Okej.

Wyszłyśmy z samochodu i poszłyśmy w kierunku dziedzińca. Ciekawskie spojrzenia napotkałyśmy po przekroczeniu bramy. Czy ja aż tak bardzo przytyłam? Przecież pani Wilson (ginekolog) powiedziała, że spokojnie będę mogła chodzić do szkoły jeszcze dwa miesiące bez pokazywania brzucha.

- Dlaczego oni się tak dziwnie patrzą - spytałam przyjaciół kiedy do nich podeszłam

- Umm... Może widzieli posty Aarona? - powiedział Mike - zauważyliście, że jestem teraz JEDYNYM chłopakiem w naszej paczce?

- Jest jeszcze Olivier i Cameron - zauważyła Ivie

- Poza tym Aaron, Ben, Maks i Nath dalej są w naszej paczce, a poza tym - Stella ściszyła głos - nie wiemy co jest w brzuchu Mel.

- Shh! Ktoś cie jeszcze usłyszy - zawołałam - nie mówmy o tym w szkole.

- Okej, chodźmy już na nasze miejsca - stwierdziła Lar

Poszliśmy na swoje miejsca, kto w ogóle wymyślił żeby ostatnie klasy były w pierwszych rzędach? Po co? Cokolwiek.

- Chciałbym was powitać w nowym roku szkolnym - zaczął mówić dyrektor - dziś, a właściwie od jutra zaczyna się nowy rozdział w waszym życiu. Dla niektórych jest to pierwszy rok a dla innych ostatni. Dla tych co kończą szkołę będzie to rok pełen wyborów - mówił o szkole, a ja dostrzegłam w tym drugie dno - tych łatwych jak i trudnych, od nich zależy jak potoczy się ich życie; przyszłość oraz teraźniejszość - poczułam łzy w oczach i dotknęłam ręką brzuch - Ci co rozpoczynają swoją przygodę mają przed sobą dwa długie lata na te same decyzje. Cóż zrobiło się dosyć ckliwie - no nie zauważyłam - skończmy to moje „przemówienie" idźcie odebrać swoje plany lekcji - zakończył i zszedł z podwyższenia

Ruszyliśmy do klas, jestem szczęśliwa, że to ostatni rok. Właściwie ten powinien być najlepszy nie ma Margharet ani Abby. Została tylko Constantia, ale z nią jestem pogodzona. Właściwie można byłoby się z nią zaprzyjaźnić. Jak nie ma przy niej tych dwóch jest całkiem fajna.

Gdy weszliśmy do klasy zajęliśmy przypadkowe miejsca i czekaliśmy na nauczycielkę, która zjawiła się kilka chwil później.

- No więc jestem w tej szkole nowa, więc nie zabijajcie mnie od razu, proszę - powiedziała na co się zaśmialiśmy - hmm może ty - wskazała na jakiegoś chłopaka - znasz każdego więc rozdaj plany, nazwiska są zapisane na górze, umm jakieś pytania?

Girl with problems *ZAKOŃCZONE*Where stories live. Discover now