Wszedliśmy do środka. Mam coraz większe podejrzenia, że nie wyjdę stąd dobrowolnie. Dobra później o tym pomyślę, teraz trzeba porozmawiać jak chciał. Nie zdjęłam butów i wszedłam do salonu. Jakbym musiała uciekać to lepiej z butami na sobie niż bez. Chłopak usiadł obok mnie i zaczął mówić.
- Może zdejmiesz buty co?
- Nie dzięki. - odmówiłam.
- A do picia coś?
- Podziękuję.
- Jak chcesz. Dobra to może porozmawiajmy, wolę to mieć już za sobą.
- Jak wolisz. - powiedziałam bez większego entazjazmu.
- Dobra to może zacznę od tego, że nie chciałem cię wtedy zostawiać...
- Ale to zrobiłeś. - przerwałam mu.
- Proszę cię, nie przerywaj mi gdy mówię - nie odezwałam się już.
- Jak mówiłem, nie chciałem cię zostawiać. Kochałem cię nad życie i nadal tak jest. Gdy mi wtedy powiedziałaś o tym dziecku, załamałem się. Bałem się, ponieważ nie byłem gotowy na nie. Myślałem, że jak będę mieć co chwilę inną to o tobie zapomnę. Jednak nic mi to nie pomogło. Wiem, że cię zraniłem, dobrze o tym wiem, ale zrozum, że nie byłem gotowy na to. Nigdy o tobie nie zapomniałem. Kiedy już byłem przygotowany na to psychicznie, postanowiłem wrócić, by wychowywać z tobą tego malucha.
Siedziałam przez chwilę w ciszy. Nie zdawałam sobie sprawy, że taki był prawdziwy powód. A może to tylko wymówka? Ale po co miał, by kłamać skoro nie miałby z tego żadnej korzyści.
- Przecież razem mogliśmy przez to przejść. Myślisz, że mi nie było ciężko? Rodzice nie byli zadowoleni z dziecka, ale pomagali mi. Dzięki przyjaciołom jestem tu gdzie jestem. A ty odszedłeś i dopiero po czterech latach wracasz mi mówiąc, że chcesz wychować nasze dziecko? Nie chce mi się w to wierzyć.
- Ale to prawda. Chciałem wcześniej wrócić, ale kariera też mi na to nie pozwalała. Sukcesy, wyjazdy itd.
- Taa wiem, nie raz słyszałam o twoich sukcesach. - wywróciłam oczami.
- Chciałbym byś mi pozwoliła spędzać więcej czasu z dzieckiem. Chciałbym, by miał ojca. Będę się starać, naprawdę. Tylko proszę daj mi szanse.
Chwilę się zastanowiłam. Nie mogę mu zabronić kontaktu z dzieckiem, bo ma pełne prawo do niego jak ja. Więc skoro chce się spotykać z dzieckiem to nie mogę mu tego zabronić. Podjęłam decyzję. Może dobrą, a może złą, czas pokaże.
- No dobrze, dam ci tą szanse. - powiedziałam.
- Tak bardzo ci dziękuję - przytulił mnie mocno.
- Dobra dobra, starczy tego. - odsunęłam go od siebie.
- No to przejdźmy do dalszej rozmowy. O nas.
- A co tu więcej mówić? Po prostu będziemy się widywać jak będzie trzeba. Czas spotkań z dzieckiem jeszcze ustalimy. A my? Czy jest jeszcze dla nas szansa? Nie wiem. Czas pokaże. - powiedziałam obojętnie.
- No dobrze. - powiedział smutny.
- A kiedy zamierzasz mu powiedzieć, że to ja jestem jego ojcem? - kontynuował.
- Nie wiem, może lepiej jak najszybciej. Ale to nie teraz.
- Jak uważasz. I jeszcze jedna sprawa - powiedział.
- Jaka? - spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Będziecie mieszkać od teraz ze mną, a pracę rzucisz, bo nie jest ci do niczego potrzebna. - powiedział pewny siebie.
- O nie nie nie. Mieszkać to ja wole w swojej okolicy, a pracę to ja swoją lubię i nie chce żyć na twój koszt, więc zapomnij.
- Skarbie, ale ty już nie masz tu nic do gadania. Będziecie tu mieszkać na mój koszt bez dyskusji.
- To wszystko?
- Tak, a co?
- To ja już pójdę. - wstałam i podeszłam do drzwi, ale zatrzymał mnie Jungkook, który chwycił mnie za rękę.
- Idziesz już skarbie? - uśmiechnął się zadziornie.
- Tak idę, jakiś problem masz?
- Tak mam problem i musisz mi pomóc. - powiedział i spojrzał na swoje spodnie.
- Nie będę ci w niczym pomagać, poszukaj sobie innej. Nie jedna będzie chciała ci pomóc to rozwiązać.
- Ale ja chce byś to ty go rozwiązała.
- A ja nie chce, pa - wyrwałam się i chciałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte. Cholera.
- No chyba nie myślałaś, że pozwolę ci tak szybko wyjść kochanie. - zaśmiał się.
- A właśnie, że myślałam. Otwieraj te drzwi.
- Nie ma takiej opcji.
- Wkurwiasz mnie.
- Ale za to mnie kochasz skarbie.
- Nie kocha - nie dane mi było dokończyć, bo przerzucił mnie przez ramię i zaczął gdzieś prowadzić.
Po chwili byliśmy w wielkim salonie z kominkiem. Postawił mnie przy wielkiej kanapie, a kiedy już usiadł, posadził mnie na swoich kolanach. Próbowałam zejść, ale na marne. On tylko wzmocnił uścisk.
- Puść mnie.
- Nie mam zamiaru. Niegrzeczna jesteś.
- Kurwa! Jak mnie nie puścisz to ci wjebie.
- Zadziorna. Taka jak za starych czasów. - posadził mnie obok siebie i wtulił mocno przy okazji włączając jakiś film na telewizorze.
Oglądaliśmy tak z pół godziny. Myślałam, że kook śpi, więc powoli odsunęłam go od siebie, wyciągnęłam klucze z jego kieszeni po czym podeszłam do drzwi. Otworzyłam i po cichu udałam się pod bramę. No tak, przecież kazał ochroniarzowi mnie nie wypuszczać. Spróbuję przejść przez płot. Jest trochę wysoki, ale może dam sobie radę.
Zrobiłam rozpęd i udało mi się przeskoczyć. Szybko pobiegłam w stronę domu. Do pracy już mi się nie opłacało wracać. Najwyżej powiem, że źle się czułam.Byłam właśnie pod domem, gdy zobaczyłam znajomą sylwetkę przed drzwiami. Skąd on się tu wziął?
- Jak ty tu się znalazłeś?!
YOU ARE READING
Why don't you leave me alone?! ~Jeon Jungkook
FanfictionMłoda dziewczyna, która zaszła w ciążę z bad boyem i została porzucona, musi sobie radzić sama. Ale czy wydarzy się coś co odmieni jej dotychczasowe życie? - Odejdź, tak jak zrobiłeś to kilka lat temu. - powiedziałam. Jest to moja pierwsza książka...