#17: Zmęczenie materiału

561 62 176
                                    

Studium przypadku 'jak wkurzyć porywacza, czyli o braku cierpliwości słów kilka', albo lepiej czy kawałek plastiku może doprowadzić do eskalacji konfliktu ;) Ciekawe co by się stało, gdyby mu jeszcze na koniec zaśpiewała "zaaaabiiiiij mnieeee" jak Lipnicka? Nerwy porywacza są na wyczerpaniu, a to dopiero druga doba porwania.

Zastanawiam się, czy tytuł tego rozdziału bardziej pasuje do porywacza czy towaru?


21.03.2018, środa

— Skąd to wzięłaś? Jak to się tutaj znalazło i co chciałaś z tym zrobić? — zapytał kolejny raz, tym razem spokojniej.

Patrzył z niechęcią na leżący przed nim towar. Gardził nią. Próbował być miły, starał się, bo mu za to płacono, a ona to wszystko przekreśliła idiotyczną akcją z przemyceniem kawałka plastiku. Chwilowo odrzucił wątpliwości, czy była podstawiona. Musiał przypomnieć jej, kto tu rządził. Trącił ją butem, przypominając, że ciągle czekał na odpowiedzi.

— To zakrętka od mydła. Wysunęło mi się z rąk i spadło, i wtedy... — Przełknęła ślinę. — Zobaczyłam tę część. Chciałam tylko rozpiąć kajdanki i przez chwilę mieć ręce z przodu. Nie mogę wytrzymać. Nie byłabym w stanie tym czymś zrobić nic innego.

Prychnął. Nie miała wyobraźni za grosz. Mogła zrobić znacznie więcej. Myślała ciągle jak laska, którą była przed porwaniem, a nie towar walczący o życie. Gdyby była nim, potrafiłaby użyć tego do otwarcia kajdanek, ale jej niewprawne dłonie zrobiłyby sobie tym więcej ran. Nie znała mechanizmu, zrobiłaby hałas, zorientowałby się. Nie miała planu na kolejne kroki. Uwolnione ręce, to jedno, ale ciągle był zamknięty pokój, dom i uzbrojony porywacz, którego nie miała szans pokonać. Na co liczyła?

— Jak to tu się znalazło?

— Schowałam w buzi — szepnęła zawstydzona.

Uroczo. Porywacz ucisnął nasadę nosa, czując pulsujący ból głowy. Mogła to po prostu zeżreć i wymusić podróż do szpitala z zapaleniem wyrostka czy perforacją przewodu pokarmowego. Nachylił się nad nią.

— Następnym razem, jak będziesz chciała wziąć coś do buzi, to daj znać. Dogadamy się.

Wzdrygnęła się na samą myśl, że miałaby zrobić mu dobrze.

— Przepraszam. Nie chciałam zrobić nic złego.

Złapał ją za włosy, odchylając jej głowę. Pociągnął, zmuszając ją do podniesienia się na kolana.

— Ty idiotko! Jeśli myślisz, że jak coś zeżresz, to pojedziesz do szpitala, to bardzo się mylisz. Mogę ci otworzyć brzuch, ale go na pewno nie zamknę. Lepiej posługuję się pistoletem niż skalpelem. Jak zrobisz sobie krzywdę, to zdechniesz tutaj, rozumiesz?! Tego chcesz?

— Nie, proszę! Ja naprawdę...

— Skończyły się dobre czasy i pobłażanie! Wiesz, co cię teraz czeka w łazience? Nie? Wolisz nie wiedzieć. Dowiesz się w swoim czasie... — zawiesił głos. — Dałem ci, suko, wygodniejsze kajdanki. Wydaje ci się, że cierpisz, bo masz skute ręce?

— Nie! Jestem bardzo wdzięczna za warunku... Ja nigdy więcej...

— Zamknij się! — Znów uderzył ją w twarz. — To było bardzo głupie. Zapłacisz za to.

Przerzucił ją sobie przez ramię. Zwisała głową w dół, uderzając czołem o jego plecy. Zniósł ją do salonu, rzucił na kanapę, na której sypiał. Jęknęła cicho, zastygając w bezruchu. Bała się głośniej odetchnąć. Wyciągnął pasek ze spodni, otoczył jej brzuch i skute na plecach ręce. Zacisnął mocno, dociskając jej łokcie do tułowia. Skuł kostki. A potem podszedł do tej mikroskopijnej komórki pod schodami, wyjął dwie półki, żeby mogła się w niej zmieścić na siedząco i wrzucił ją tam. Uderzyła głową, aż huknęło, ale się tym nie przejął. Siedziała na swoich stopach otoczonych kajdankami, opierała się o skute na plecach ręce i jeśli tylko wyprostowała głowę, dotykała półki. Nie wiedział, czy miała klaustrofobię, ale nawet jeśli dotąd jej nie miała, to kilka godzin w takich warunkach ją jej zapewni. Zatrzasnął drzwi z impetem, a na nią opadł kurz.

Syndrom [Teoria chaosu 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz