#22: Nadzieja

502 55 166
                                    

Podobno nadzieja umiera ostatnia. Wydaje mi się, że kiedy ktoś ją straci, to nie ma sensu już dłużej żyć, więc niech ona będzie, chociaż w tytule, a może i doszukacie się jej gdzieś w tekście?


22.03.2018, czwartek

W tej robocie czasu na myślenie było za dużo. Dla porywacza i towaru świat zatrzymał się kilka minut po ósmej rano we wtorek. Od tamtej pory wlekł się, jakby został zanurzony w żywicy, jak pokraczna, dogorywająca inkluzja. Minęły dopiero dwa dni i już miał dość towaru. Bezwiednie zacisnął palce na opakowaniu jogurtu. Plastik trzasnął, obryzgując mu palce śladowymi ilościami truskawki i mleka modyfikowanego. Miał ochotę to samo zrobić z jej krtanią. Brzydził się samego siebie. Nic do niej nie miał. Nic nie zawiniła. Wystarczyło, że mecenas kazał mu się z nią cackać. Nie potrzebował niczego więcej, by ją znienawidzić i przestać podchodzić obiektywnie.

Zamknął oczy. I tak cały czas było ciemno. Ciężkie zasłony nie wpuszczały światła. Ukrywał się. Siedział zamknięty jak szczur w klatce, śledząc obraz z trzech kamer zamontowanych na drzewach i podrywając się, gdy tylko wiatr mocniej zawiał. Tak się nie dało żyć. Wyrzucił zniszczone opakowanie, opłukał dłoń i wytarł o spodnie. Żywić zacznie ją później. Najpierw musiał się dowiedzieć, kim była, a przyszedł mu do głowy tylko jeden sposób. Nie było to bezpieczne, ale postanowił zaryzykować. Całą prawdę o człowieku mógł odczytać z jej telefonu. Zastanawiał się, który z nich będzie prywatnym? Wsunął rękawiczki i zabrał oba. Miały usunięte karty SIM. Połamał je jeszcze na stacji benzynowej, zaraz po jej uprowadzeniu. iPhone nie miał karty pamięci. Nie sądził, że starczało jej 32GB wbudowanej. Ten musiał być służbowym. Odłożył go. Dobieranie się do zaszyfrowanych danych firmowych go nie interesowało. Sięgnął po drugą komórkę. Flagowy model Samsunga, chociaż nie najnowszy. Karta pamięci wyskoczyła jak z procy. Ujął ją między dwa palce, wsadził do niewielkiego czytnika kart i wepchnął go do swojego laptopa. Nie wykryło dysku. Zaczął skanować. Nic. Program się zawiesił? Przysunął się do ekranu. Co, do diabła? Wysunął czytnik i wsadził go ponownie. Karta nie była rozpoznawana. Uszkodzona? Zrobił coś totalnie wbrew zasadom, ale wsunął jej kartę do jednego ze swoich telefonów. Ponownie zero reakcji. Wrócił z kartą do komputera. Sprawdził sterowniki. Zainstalował ponownie czytnik. Urządzenie działało, ale karta odmawiała współpracy. Przygryzł wargę. Coraz więcej tajemnic.

Przebiegł wzrokiem po wynikach wyszukiwania swojego problemu. Zatrzymał się na artykule dotyczącym szyfrowania. Zainstalował darmowy program do dekodowania. Wykryło kartę, to był postęp. Niestety nie mogła zostać odczytana. Uderzył zaciśniętą pięścią w stół. Wysunął delikatnie kartę i umieścił z powrotem w jej telefonie. Cokolwiek tam było, nie włamie się do tego. Był tylko prostym facetem, miał się zajmować towarem. Mecenas miał innych ludzi do ambitniejszych zadań. Powlókł się na górę. Rzucił telefony do worka, obok jej torebki.

Drzwi do celi były uchylone. Oparł się o futrynę, patrząc na nią z góry. Pierwszy raz nie widział w niej chudej dziewczyny w za dużym dresie. Nie widział kobiety skrzywdzonej przez los, czyli przez niego. Jej spokój podsycał podejrzenia. Klęknął przy niej. Nie poruszyła się, ale wiedział, że nie spała. Włosy zasłaniały jej twarz, nie mogła ich odsunąć. Sięgnął po nie, zbierając je w garść, w każdej chwili mógł za nie szarpnąć, ale zrezygnował z tego pomysłu zawstydzony. Puścił je. Teraz twarz zasłaniała tylko szeroka opaska na oczy.

— Dlaczego masz zaszyfrowany telefon?

Jego głos balansował na granicy gniewu, ale powstrzymał krzyk. Lodowaty ton był jeszcze gorszy. Milczała przez chwilę. No, pomyśl dziewczynko, pomyśl, od tej odpowiedzi może zależeć twoje życie. Drwił z niej w myślach. Nie dostrzegł w niej oznak zdenerwowania większych niż te, które towarzyszyły każdemu jego wejściu do celi.

Syndrom [Teoria chaosu 1]Where stories live. Discover now