#33: Osaczeni

373 45 82
                                    

Spice Girls! Bo nie może być lat 90' bez tego girlsbandu. Tempo tej piosenki idealnie pasuje mi do pierwszej części.

I Grzesiu, i Madzia stają się coraz bardziej osaczeni, chociaż na razie tylko on zaczyna sobie z tego zdawać sprawę. Ona żyje jeszcze w błogiej nieświadomości wielu spraw. Czasem przeraża mnie, jak mało wie o swoim mężu.


13.01.1990, sobota

Grzesiu przemierzał korytarze Ministerstwa Finansów, jakby się w tym budynku urodził. Miał bardzo dobrą orientację w terenie, a naturalna zdolność znajdowania przyjaciół sprawiała, że potrafił się szybko odnaleźć w obcym środowisku. Ostatecznie, wszędzie pracowali tylko ludzie. Gdy tylko przestał czuć respekt przed majestatem i ciągle się czerwienić, poczuł się jak w każdym innym miejscu pracy. Teraz właśnie biegł do wiceministra Lipskiego z opasłą teczką zawiązaną na kokardę. Od kilku dni próbował dostać się przed jego oblicze, ale nie było mu to dane, więc teraz gdy nadarzyła się okazja, pomknął z uśmiechem na ustach. Do Basi uśmiechał się jakby mniej. Nie wiedział, czy powinien brać na poważnie jej romans z Igorem. Nic nie wskazywało na to, by coś między nimi było. Nigdy też nie myślał o Basi jako o łatwej, która poszłaby do łóżka z każdym. Nie potrafił zrozumieć, co się między tą dwójką wydarzyło w Sylwestrową noc. Nie dawało mu to spokoju prawie jak powód, dla którego na gwałt chciał porozmawiać z wiceministrem.

Dotarł do wysokich drzwi, jak wszystkie w tym budynku klamkę miały na wysokości piersi. Zapukał i gdy po chwili odezwał się jakiś głos, uznał to za zaproszenie. W sali obrad przy owalnym stole siedział wiceminister Lipski pochylony nad dokumentami. Towarzyszył mu ponury Rosjanin, którego Grzesiek spotkał pierwszego dnia w limuzynie. Jak on się nazywał? Jemiołowicz? Wokół nich siedziało jeszcze kilku młodych mężczyzn w niezłych garniturach. Grzegorz rozpoznał dwie osoby ze swojego zespołu, Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Podszedł cicho do stołu, położył przed ministrem dokumenty i wycofał się, wiedząc, że nie był to dobry moment do przeszkadzania w naradzie. Wyszedł stropiony i stanął za drzwiami. Nie chciał podsłuchiwać, ale po cichu liczył, że spotkanie niebawem dobiegnie końca. Nic na to nie wskazywało. Postał kilka minut, aż zaczęło mu być głupio i powlókł się do swojego pokoju, gdzie pewnie czekał na niego stos raportów amerykańskich spółek giełdowych, które musiał przeglądnąć. W tej samej chwili drzwi do sali obrad uchyliły się i wyszedł z nich wiceminister Lipski! Był sam! Grzegorz nie mógł wprost uwierzyć we własne szczęście. Minister szybkim krokiem przemierzał korytarz, by zniknąć w kolejnym pomieszczeniu. Grzesiek rozpoznał toaletę. Wszedł do środka, rozejrzał się i wybrał pisuar tuż przy ministrze.

— Panie ministrze, bo ja próbowałem z panem ministrem porozmawiać... — Zaczął Grzesiek nieskładnie, walcząc z rozporkiem.

— Pan wybaczy, ale tutaj...?

— Mam pewne podejrzenia co do amerykańskich spółek giełdowych.

— To dobrze. Tym się pan u nas zajmuje. Szukaniem podejrzanych...

— Panie ministrze! — szepnął Grzesiek, rozglądając się, bo nagle w kabinie ktoś spuścił wodę.

Minister Lipski skorzystał z okazji i odszedł od pisuaru, podchodząc do rzędu umywalek.

— Niech pan przyjdzie do mnie do gabinetu po piątej — rzucił w stronę Grześka, wychodząc.

Drzwi kabiny otworzyły się z rozmachem i stanął w nich Igor. Patrzył na Grześka spode łba. Podszedł do niego i bez słowa popchnął go na ścianę, a potem wymierzył mu solidny cios i roztrzaskał nos. Krew buchnęła na białą koszulę i szarą marynarkę. Doskonale. Ciekawe, za co w połowie miesiąca kupi nowe ubrania?

Syndrom [Teoria chaosu 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz