#35: Scenariusz z happy ending

357 48 88
                                    

Przykleiło mi się to sformułowanie Igora i niech już tak zostanie :)

W mediach King. Dawno już chciałam go tu umieścić. Myślę, że idealnie pasuje akurat do tego rozdziału.

Mam nadzieję, że ten rozdział sporo Wam wyjaśni. Dajcie mi koniecznie znać, co myślicie o tej sytuacji. Teraz zostało już tak mało tajemnic do rozwiązania. Ostatni moment na spekulacje.


03.09.1990, poniedziałek

Grzegorz był zmęczony. Był tak potwornie zmęczony, że nie miał siły nawet żuć zeschniętego chleba z żółtym serem. Stał w kuchni przy oknie, bo zrobienie pół kroku do stołu i krzesła, przekraczało jego możliwości. Gapił się prosto we wschodzący księżyc. Powinien zjeść kolację. Tego dnia nie miał nawet czasu na obiad, nie mówiąc o śniadaniu.

Zastanawiał się, skąd wziąć więcej kasy. Wszystko drożało w takim tempie, że pensja z Ministerstwa Finansów starczała na bardzo skromne życie. Nie było mowy o odłożeniu czegokolwiek na czarną godzinę, a Grzesiek przeczuwał ciężkie czasy. Po zamordowaniu Przemka kilka razy poszedł na Stadion, zorientować się w sytuacji, ale tam teraz rządzili Ruscy. Musiałby płacić haracz za możliwość rozłożenia karimaty z kasetami porno. Handlując okazjonalnie, nie zarobiłby na łapówki, na paliwo i na życie. Musiałby zając się przemytem na pełen etat i rzucić pracę w FOZZ. Nie chciał się narazić wiceministrowi Lipskiemu dorywczym handlem, który nie licował z powagą ministerstwa. Gdyby ktoś doniósł, mógłby się pożegnać z FOZZ i wtedy Stadion Dziesięciolecia byłby jego jedynym źródłem utrzymania. Przez krótką chwilę rozważał zaszantażowanie Igora, ale przypominając sobie pobicie i groźby, zwłaszcza te skierowane do Madzi. Nie miał zamiaru szafować życiem żony. Jego się nie liczyło, ale jej znaczyło wszystko. Nie, Igor to zdecydowanie nie była dobra droga do pieniędzy. Chociaż może ten jego sposób ze scenariuszami z happy endingiem? Zamyślił się, przeżuwając czerstwy chleb.

— Czemu siedzisz po ciemku? — Do kuchni weszła Madzia. Włączyła światło. Zmrużył oczy. — Może zrobię ci herbatę?

Nalała wody do czajnika i wyciągnęła dwie szklanki. Do jednej wsypała czarną herbatę, do drugiej suszoną miętę. Oparła się o szafkę, patrząc na Grześka. Spojrzał na nią. Jej jasne włosy zasłaniały pół twarzy. Wyglądała na zmartwioną.

— Zasnęła? — zapytał cicho, nie chcąc budzić dziecka.

— Tak.

— Wszystko w porządku? — Pochylił się, by odgarnąć włosy z jej twarzy. Zauważył, że po policzkach żony spływały dwie wielkie łzy. — Madziu?

Rzucił niedojedzoną kromkę na blat przykryty ceratą i przytulił ją tak mocno, by poczuła jego oparcie. Wytarła oczy, odsuwając się. Podeszła wyłączyć gaz pod czajnikiem, żeby nie zagwizdał. Przełożyła jego kromkę na talerzyk, postawiła na stole herbatę i usiadła.

— Musimy porozmawiać, Grzesiu.

Tym razem to Grześkowi zrobiło się słabo. Czuł się jak na skraju stanu przedzawałowego. Opadł na krzesło, siłą woli powstrzymując się od złapania się za serce. Madzia milczała, patrząc pustym wzrokiem w blat. Podniosła dłoń i Grześkowi wydawało się, że sięgnie po szklankę z ziółkami, ale cofnęła ją, zaciskając w pięść. Złapała brzeg ceraty, mnąc ją między palcami, a gdy się w końcu odezwała, jej głos był słaby:

— Nasza córeczka jest chora.

— Na co? Przecież ostatnio nie miała nawet kataru...

— Nie chodzi o katar. Ja nie wiem, co jej jest, ale badania wychodzą niepokojące. Ja już nie wiem, gdzie szukać. — Znów się rozpłakała.

Syndrom [Teoria chaosu 1]Where stories live. Discover now