#27: Gorączka

538 56 175
                                    

W poprzednim rozdziale było easter egg, a w tym trochę więcej scen, które pokazują, że wybrałam ten tytuł bez kozery. Tylko... kim jest ofiara syndromu sztokholmskiego? Czy to bezbronny towar czy poraniony emocjonalnie porywacz?


23.02.2018, piątek

Zastanawiała się nad fenomenem tej tortury. Drętwiała w tej pozycji już po kilku minutach. Po kilku godzinach chciało jej się wyć, a irytujące mrowienie przeradzało się w ból. Wiedziała, że znowu nie zmruży oka. Marzyła o utracie przytomności. Była osłabiona pracą ponad siły, wiecznymi nadgodzinami, dopiero co zakończoną sesją, a to porwanie wyczerpało ją emocjonalnie i fizycznie. Przeznaczała ostatnie siły na utrzymanie się na powierzchni, stąpając na granicy obłędu. Musiała się wzmocnić. Musiała spać, ale sen nie nadchodził. Musiała odpoczywać i gromadzić siły, gdyby pojawiła się okazja. Żyła nadzieją. Tylko to pozwalało jej pozostać przy zdrowych zmysłach. Wiedziała, że nie mogła liczyć na uwolnienie z jego strony. Podała mu hasła, umożliwiła wejście na swoje konto. Była pewna, że ją okradł, a ona dalej leżała na tym przebrzydłym materacu! Nic się nie zmieniło.

Musiała go jakoś podejść, tylko jak? To nie był świr, którego mogła zmanipulować, wykorzystując jego słabość do siebie. To nic osobistego, powtarzała w myślach. Ona i jej los był dla niego równie obojętne, co dla niej kolejne zgłoszenie od klienta. Była dla niego tylko rutynowym zadaniem, skrzyżowaniem poniedziałkowego poranka i środowego popołudnia. Wykonywał pracę z rzemieślniczą precyzją. Wiedziała już, że miał przykazane jej nie krzywdzić. Wielokrotnie czuła jego agresję, ale nie znajdowało to odbicia na jej skórze. Nie bił jej, choć miał na to ochotę. Ktoś mu tego zabronił. Odetchnęła ciężko, próbując nie myśleć, jak niewiele czasu jej zostało, zanim ten ktoś przez telefon każe mu ją zabić?

Nie, nie mogła tak myśleć. To tylko pogłębiało strach. Dbał o nią. Zabezpieczył ją przed realizacją pomysłów na krzywdzenie samej siebie. Była głupia, że pierwszego dnia nie skorzystała z ciasno założonych kajdanek i nie otwarła sobie żył. Teraz już nic z tego. Przepadło. Tymi poduszkami nie otrze nawet naskórka! Szansą był żeliwny kaloryfer z ostrymi krawędziami, ale on zawsze wiązał ją mocno, nie pozwalając się przemieszczać, zwłaszcza w jego kierunku. Nie rozbije sobie głowy. Jedyne, co jej pozostawało, to leżenie w śpiworze na niskim, twardym materacu, obleczonym w grubą folię. Mało pola manewru jej pozostawił. Zbyt mało.

Porywacz słyszał szuranie łańcucha, ale nie miał ochoty oglądać jej na oczy. Co ona sobie myślała? Że jak załatwi mu podwyżkę u mecenasa albo poda hasło do banku, to on ją wypuści? Że się zakumplują? Że on ją przeleci, a ona w nagrodę wydłubie mu oczy i przepadnie gdzieś w lesie? Albo to jej jęczenie, że źle się czuje i nie chce być sama. Bezczelna dziewucha! Miał ochotę przeładować glocka i przytknąć go jej do twarzy. Do tej jej ślicznej buźki, która działała teraz na niego jak płachta na byka. Nie, to byłoby zbyt proste. Wepchnąłby jej lufę do gardła. Tak głęboko, jak temu głąbowi, towarowi, któremu wydawało się, że może z nim pogrywać. Facet wtedy posikał się ze strachu, a trzy kolejne dni rzygał, gdy tylko próbował coś przełknąć. Żył jeszcze dwanaście dni. Do czasu, gdy porywacz dostał polecenie zlikwidowania towaru. Dwie kule w skroń wpakował mu bez przejmującego uczucia przyjemności i spełnienia. Karmił go i doglądał przez dwa tygodnie. Wpakowanie mu dwóch kul kaliber dziewięć milimetrów pod czaszkę, było taką samą czynnością jak wpychanie mu łyżki do ust, gdy odmawiał jedzenia. Bardzo głupio postąpił.

Pomyślał o dziewczynie zamkniętej na poddaszu. Miała więcej rozumu. Jadła, ile dostawała i nie buntowała się. Oszczędziła sobie tym samym niepotrzebnego bólu. Usłyszał kaszel. Nie miał ochoty zwlekać się z kanapy, gdzie bez specjalnego zainteresowania oglądał żużel. Po kolejnym okrążeniu jej kaszel się wzmógł. Odrzucił koc, klnąc pod nosem i wspiął się po schodach. Wsadził klucz do zamka i przekręcił dwa razy. Nie zapalał światła. Wszedł do środka zirytowany.

Syndrom [Teoria chaosu 1]Where stories live. Discover now