Rozdział 11

863 56 75
                                    


Od koncertu minęły już dwa tygodnie.

W tym czasie Marinette poszła z Luką na drugą randkę.

Chłopak zabrał ją do eleganckiej restauracji w centrum miasta. Wcześniej tylko raz słyszała nazwę tego miejsca, ale za to z dobrą opinią.

Zarezerwował im stolik w odosobnionym kącie sali, by mieli trochę prywatności i mogli na spokojnie porozmawiać. Potem po kolacji zabrał ją na romantyczny spacer nad brzegiem Sekwany, podczas którego trzymali się za dłonie, tak jak w dniu koncertu.

Marinette czuła, że może z nim porozmawiać o wszystkim, lecz nie wyjawiła mu prawdy o blednących już siniakach oraz o przyjaźni z superbohaterem w czarnej masce. Te rzeczy wolała trzymać w sekrecie nawet przed Luką.

Po spacerze odprowadził ją pod drzwi piekarni, gdzie pocałował ją w policzek na pożegnanie i przytulił mocno i długo. Podziękował jej za wspaniały wieczór i szczęśliwy wrócił do siebie.

Ciemnowłosa jednak czuła, że nie jest szczera sama ze sobą.

Przez cały wieczór spędzony z chłopakiem starała się utrzymywać lekki uśmiech na twarzy, by nie pokazać jak wielki bałagan ma wciąż w głowie. Słuchała go i wtrącała czasami swoje trzy grosze, byleby tylko podtrzymać rozmowę, a niekiedy sama opowiadała mu o swoim życiu, lecz tak naprawdę zastanawiała się, czy to z nim pragnie spędzić ten czas.

Kiedy wróciła do domu, porozmawiała chwilę z rodzicami i udała się do swojego pokoju.

Tam dopiero mogła ściągnąć sztuczny uśmiech z twarzy i rzucić się plecami na kanapę.

- Tikki...

- Marinette... ja naprawdę już nie wiem o co ci chodzi – mruknęło kwami koło jej ucha.

- Dlaczego to jest takie poplątane? Kiedyś odrzucałam zaloty Czarnego Kota, bo przed oczami miałam tylko Adriena, a teraz, kiedy zaczęłam spotykać się z Luką, to nagle przed oczami mam tylko...

- Czarnego Kota?

- Tak... - Marinette nagle uświadomiła sobie co powiedziała i podniosła się szybko do pozycji siedzącej. – Znaczy nie!

- Nie? – Tikki spojrzała na nią z niezrozumieniem i przechyliła główkę.

Dziewczyna tylko złapała się za włosy i, wydając z siebie dziwny odgłos, z powrotem rzuciła się na miękki mebel. Zasłoniła oczy ramieniem i westchnęła głośno.

- Przecież już postanowiłam, że wybieram Lukę... - powiedziała cicho.

- Marinette – kwami usiadło jej na ramieniu – nie mogę patrzeć jak się tak męczysz.

- To powiedz mi jak mam pozbyć się Czarnego Kota ze swoich myśli – mruknęła dziewczyna i zabrała rękę z twarzy. – Przez tyle czasu odrzucałam go jako Biedronka, a kiedy on nagle zaczął przy mnie zachowywać się inaczej, to okazało się, że jest zupełnie inny niż na co dzień. Tak jakby miał inne oblicze, którego wcześniej nie chciał ujawnić.

- I teraz tylko przy tobie może się zachowywać naturalnie – Tikki położyła się koło jej głowy i teraz we dwie wpatrywały się w goły sufit.

- Poza tym on podobno też zaczął się z kimś spotykać. Z tą jakąś przyjaciółką rodziny...

- Więc skoro on spotyka się z kimś innym, to znaczy, że mu na tobie nie zależy w ten sposób? Tobie na nim zależy, ale pomimo tego wolisz spotykać się z Luką.

- Nie wiem ile dla niego znaczę, ale właśnie dlatego to jest takie poplątane.

- Ale gdybyś nie spotykała się z Luką, to i tak nie chciałabyś być z Czarnym Kotem? Czego tak naprawdę się obawiasz w związku z nim?

Kiedy jesteś obokWhere stories live. Discover now