Rozdział 21

799 59 44
                                    


Dni mijały szybko, a każde popołudnie wyglądało prawie tak samo. Marinette mogła wymienić stałe elementy na palcach jednej ręki.

Szkoła. Dom. Projektowanie. Sen.

W weekendy za to dochodziły spotkania z Luką, podczas których głównie to ona siedziała u niego, a wieczorami on odwoził ją do domu.

Z Czarnym Kotem znów się nie spotykała, a ostatni raz wiadomości wymieniali ze dwa tygodnie temu. Oprócz tego parę razy widzieli się na patrolu. Czasami zdarzało się, że widywała go jak pędzi przez miasto na kocim kiju, lecz zazwyczaj zdawał się być pogrążony we własnych myślach. Dyskretnie wtedy podążała za nim wzrokiem, żeby nawet Alya nie domyśliła się, że Marinette mogłaby zwracać na niego większą uwagę.

Prawda była bowiem taka, że tęskniła za nim.

Często pozwalała sobie brać jego granatową bluzę i zasypiała wtulona w ciepły materiał. Wszystkie inne ubrania chłopak zabrał już dawno z jej pokoju, a o tej bluzie najwidoczniej zapomniał. Oczywiście wyprała ją już parę razy, bo kilkukrotnie nosiła ją, jakby chciała poczuć przy sobie jego obecność, ale brak znajomego zapachu w ogóle jej nie przeszkadzał. Uwielbiała dotyk tego materiału i musiała przyznać, że nawet Luka nie miał tak cudownych ubrań.

Swoją drogą Luka był naprawdę dobrym chłopakiem. Lubiła spędzać z nim czas i powoli zaczynała dostrzegać jak bardzo jego obecność wpływa na jej życie. Nawet jej rodzice bardzo go polubili i czasami zapraszali go na obiad, a chłopak zachowywał się przy nich kulturalnie i był przede wszystkim sobą.

Czasami, kiedy tak przyglądała się mu z dystansu, przypominała sobie jak bardzo mu na niej zależy, o czym wspominał wielokrotnie. I wtedy w jej głowie pojawiała się twarz innego chłopaka, o którym starała się w ogóle nie myśleć. Przypominała sobie jak bardzo różniła się jej reakcja na dotyk blondyna, a ciemnowłosego, i wtedy zaczynała myśleć, że to prawdopodobnie dlatego, że Czarnego Kota znała zdecydowanie dłużej i przywykła do jego dotyku. A Luka to wciąż świeża sprawa i do niego dopiero zaczynała się przyzwyczajać.

W każdym razie tak sobie wmawiała.

Pewnego popołudnia, kiedy listopad zmierzał ku końcowi, Marinette siedziała w swoim pokoju, a jedynym jej towarzystwem była Tikki, która urządziła sobie popołudniową drzemkę.

Ciemnowłosa dziewczyna była zajęta projektowaniem nowego stroju na zamówienie i tak bardzo wciągnęła się w swoją pracę, że w pierwszej chwili nie usłyszała zamieszania za oknem.

Potem niespodziewanie poczuła jak podłoga się pod nią zawala, a ona sama zaczyna spadać w dół.


***


- Teraz chcę ujrzeć głód w twoich oczach. O tak! – Vincent już od przeszło godziny prowadził sesję zdjęciową Adriena w miejskim parku. Mężczyzna za każdym razem zmieniał pozę i wymagał nowych emocji, wyrażonych twarzą i całym ciałem.

Adrien współpracował z nim już od dobrych kilku lat i już dawno zdążył przywyknąć do ekscentrycznego zachowania swojego fotografa. Dzisiejsza sesja była prowadzona w klimacie jesienno-zimowym, więc Adrien co i raz musiał zmieniać odzienie wierzchnie na różne kurtki i płaszcze, a garderobiana za każdym razem dopasowywała mu też dodatki, jak chociażby szaliki i czapki.

Blondyn już na początku sesji zauważył małą grupkę fanek, które obserwowały go z bezpiecznej odległości. Jego ochroniarz i szofer w jednym miał na nie cały czas oko i pilnował, aby nie przeszkadzały im w pracy.

Kiedy jesteś obokWhere stories live. Discover now