19

1K 107 120
                                    

Ich cel się zbliżał. Sokcho, a z niego rzutem do Rosji. Wszystko wychodziło im zbyt dobrze i San się obawiał tej dziwnej ciszy. Uciekając nie do końca wiedział co robi, a wręcz spodziewał się klęski.

Swojej śmieci to znaczy.

Patrzył ukradkiem jak Wooyoung znowu śpi. Miał tendencje do zasypiania w aucie to wydawało się starszemu bardzo miłym widokiem. Powodów było wiele, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy myślał, że by zasnąć podczas takich okoliczności musi naprawdę czuć się tu bezpiecznie. To dla Sana duży komplement.

Czasem miał wrażenie, że Jung jest jeszcze dzieckiem i widzi świat nierealnie, w zbyt jasnych barwach. To sprawiało, że czuł się za niego odpowiedzialny. Często bowiem chłopiec miał wiele mądrego do powiedzenia, ale całe życie był pod kloszem rodziców, nie to co Choi. Jego przeszłość i przyszłość była tak niepewna, że nawet nie wiedział czy jego imię w ogóle jest jego. Równie dobrze ktoś po drodze mógł je sobie zmyślić, rodziców nigdy nie znał, a oficjalnie ktoś taki jak Choi San w systemie nawet nie istniał.

Jak to jest chodzić do szkoły? Jak to jest mieć do kogo wrócić na święta? Tego nie wiedział, nigdy nie miał okazji się dowiedzieć.

Pamięta, że gdy był jeszcze mały naprawdę wierzył w to, że zostanie adoptowany. Zawsze starał się ładnie wyglądać gdy w progu sierocińca pojawiali się obcy. Ubierał odświętne ubrania, starał się nieporadnie uczesać sobie włosy w pewien ład, nawet raz ukradł opiekunce perfumy. Nic z tego, jak bardzo by się nie starał zawsze zabierane były maleńkie dzieci, a on gdy takim był nie dostał tej okazji. Z każdym kolejnym razem tracił nadzieję, aż w końcu odpuścił całkowicie. Potem pojawił się ogień.

Sam był już zmęczony. Zaczynało się ściemniać i nie miał siły prowadzić dalej mając obok siebie śpiącą osobę, to tylko bardziej zamykało mu oczy. Z racji, że Wooyoung został poległym żołnierzem on sam musiał wypatrywać miejsca do spędzenia nocy. Zjechał w końcu na parking starego motelu, który zdecydowanie bardziej  odstraszał zamiast przyciągać. Nie miał wyboru.
Zgasił auto i spojrzał na twarz chłopca. Nie chciał go budzić, wyglądał bardzo spokojnie i przeze wszystkim wywoływał w Sanie uczucie spokoju. O czym mógł śnić? Czy jego sny były spokojne i utopijne jak te jego za czasów kiedy był jeszcze dzieckiem?

- Co chowasz w sobie Woo- pogładził jego czarne kosmyki zasłaniające mu twarz.- Powiesz mi o tym kiedyś?

W odpowiedzi dostał tylko cichy oddech. Uśmiechnął się na ten widok. Coś w tym chłopcu sprawiało, że chciał go przytulić i zatrzymać w ramionach odpychając wszystkie kule lecące w jego stronę. Niczym mała istota boska był tak spokojny i beztroski, że San nigdy nie chciał zapominać tego widoku.

- Masz piękne oczy Woo-Woo- podłożył mu dłoń pod głowę by tylko poczuć na niej ciężar chłopca.- Są tak niewyobrażalnie...

- Jakie?- Uprzedził go Jung zachrypniętym głosem nie uchylając powiek.

Uśmiechnął się nieśmiało, a Sana przeszedł dreszcz.

- Ja... Chodziło mi o to, że- nie potrafił się wyrazić. Odsunął się powoli by Jung nie uderzył się przy braku poduszki z jego własnej dłoni.- To nic takiego. Chodźmy, musimy się wyspać, jutro będziemy na miejscu.

Zdjął z siebie słynną już, skórzaną kurtkę i podał ją Jungowi. Wooyoung poczuł się wyróżniony, postanowił nie zdejmować jej resztę nocy. Wstał zmęczony i nieco wystraszony wizją jutrzejszego dnia. Podążał za Sanem mając w głowie tylko myśl, że zaraz wróci do łóżka. San zapłacił za noc, choć faktycznie nie był do tego przyzwyczajony i udali się do pokoju o danym numerze. Zupełnie jak jakiś czas temu.
Pierwsze co Wooyoung zauważył to łóżko, na które od razu rzucił się całym ciężarem.
Usłyszał tylko cichy śmiech Sana i dźwięk gaszenia światła. Ale gdy tylko zrobiło się ciemno i cicho poczuł, że wcale nie jest już śpiący. Może to kwestia rozbudzenia, a może faktu, że San leżał obok niego. Nie potrafił nic nie czuć gdy to się działo, był blisko, niemal czuł jego ciepło.

Przysunął się nieznacznie by być nieco bliżej i zakrył się szczelnie pościelą.

- Wooyoung?- Zadrżał na dźwięk swojego imienia, a jego serce przyspieszyło. Chciał się odsunął myśląc, że zrobił coś źle, ale wtedy chłopak przewrócił się na bok twarzą do niego i złapał go za talię.

- T-tak?

- Chciałem się spytać czy wszystko w porządku. Przepraszam, że przeze mnie musisz przechodzić przez takie rzeczy. Wiem, że jesteś silny, ale gdybyś... gdyby coś się działo zawsze możesz mi o tym powiedzieć.

Wooyoung poczuł jak jego serce dosłownie zamiera po czym rusza z podwójną szybkością. San chciał dla niego dobrze, San oferował mu pomoc. To najpiękniejsze ze słów jakie mógł usłyszeć. Czuł się wyróżniony,  Choi San naprawdę chciał być blisko niego.

- Wiem o tym Sannie.

Blondyn zaniemówił słysząc przezwisko. Dawno nikt tak na niego nie mówił, robił tak tylko Seonghwa, nie był przyzwyczajony. Jednocześnie musiał przyznać, że mu się to podoba.

- Bo Woo, ja nie chcę żebyś patrzył na mnie jak na kogoś złego. Jesteśmy drużyną, pamiętasz?

- Tak uważasz?

- No jasne, że tak- poczochrał jego ciemne włosy, które w cieniu wydawały się czarne jak smoła.

- Jest jeszcze Seonghwa.

- Nie ma Seo. On... był kiedyś, ale dawno zniknął z mojego życia. Nie rozpatruj go jako kogoś kto ma realne szanse na ponowne pojawienie się. A już na pewno nie jest konkurencją dla ciebie, jesteś niezastąpiony.

Wooyoung myślał, że umiera słysząc to. Jęknął cichutko starając się pohamować swoje myśli biegnące już do wizji wspólnej przyszłości.

Głupi Woo, przecież ona nie istniała.

- Ty też Sannie. Bardzo cię...- kocham- pomyślał, ale chyba nigdy nie będzie miał odwagi tego powiedzieć.

- Bardzo mnie..?

- Nieważne- zawstydzony schował twarz w poduszkę by ukryć zarumienione policzki. W rzeczywistości przez mrok i tak San nie miał szans ich nawet zobaczyć.

- Wooyoungie- pogroził mu.

- Bardzo cię lubię San- wydukał w pościel ledwo słyszalnie po czym odwrócił się znowu w jego stronę pokazując lśniące oczka.

- Dobranoc Youngie.

- Dobranoc San- wyszeptał zanim zasnął.

Już następnego dnia zbierali się o świcie by wyjechać jak najszybciej. Wooyoungowi ani się śniło zdejmować kurtkę Sana, nieco na niego za duża, ale pachnąca nim na każdym skrawku.
Wsiedli do samochodu, ale zanim został odpalony San przyjrzał się towarzyszowi podczas gdy ten zapinał pasy.

- Czy ty masz moją kurtkę?

- Tak, przecież mi ją dałeś.

- Hm- zamruczał przyglądając się mu uważnie i analizując.

- Co?

- Wyglądasz jak ja.

Wooyoung uśmiechnął się na tą uwagę. Taki właśnie był plan.

*

Czy jesteście gotowi na wyznanie Sana co do feralnej nocy w kolejnym rozdziale?

Bo ja nie XD ale nadszedł czas.

Swoją drogą byłam bliska wstawienia tu mega słodkiej sceny ALE

Nie.

Będzie w następnym rozdziale.
Albo mnie pokochacie albo znienawidzicie XD buzi 💖

Good lil boy  ° WoosanWhere stories live. Discover now