31

955 97 291
                                    

Wooyoung opierał się plecami o metalowy kontener patrząc jak zbliżają się do portu. Miał bardzo mieszane uczucia co do tego czy to dobra droga, a jednocześnie nie widział żadnej innej. San był mądry, nie pozwoliłby na potknięcie. Ufał mu.
Morska bryza podrywała jego kosmyki włosów do góry, była przyjemna.

- Jeszcze tylko kawałeczek, jak będziemy w porcie przwsmykniemy się zanim rozpocznie się rozładunek i wtopimy się w tłum. Wooyoung, chciałbym potem z tobą o czymś porozmawiać.

Zwrócił na siebie uwagę młodszego dopiero ostatnim zdaniem. Jung popatrzył na niego zaciekawiony, jego serce zabiło szybciej.

- Ale póki co skupmy się na tym co najważniejsze.

I zrobili dokładnie jak mówił. Gdy statek dobił do brzegu San pociągnął go za kurtkę, założył plecak z jedynymi rzeczami jakie mieli i powoli ruszyli do wyjścia.

- Sannie, co zrobiłeś z autem?

San zaśmiał się.

- Dopiero zauważyłeś? Sprzedałem, przecież pieniądze nie biorą się z niczego. Chodź bo się spóźnimy i zaraz wejdzie tu więcej ludzi.

Jung nie zadawał więcej pytań, podążał jego śladami. Do statku podążali już ludzie ubrani w robocze stroje, gdyby ich zauważyli zaczęłyby się pytania, a przecież mieli pojawić się tu bezgłośnie. San rozejrzał się na boki, na krańcu burty, od drugiej strony znajdowała się drabinka. Podbiegł do niej i pomógł Jungowi spokojnie zejść po niej najniżej jak się dało. Wooyoung zeskoczył z ostatniego szczebla upadając twardo na bruk portu. Syknął czując piekące uczucie w nadgarstkach, pojawiły się na nich otarcia.
Zaraz dołączył do niego San od razu łapiąc go za dłonie. Przyjrzał się zranieniom.

- Nic ci nie będzie, zaraz się zagoi, chodźmy stąd.

Musieli przejść niepostrzeżenie wiele uliczek zanim znaleźli się w centrum miasta. Gdy tylko Choi zwolnił i mogli w końcu rozejrzeć się po okolicy zrozumieli jak bardzo wszystko różni się tu od Korei. Infrastruktura, klimat, ludzie, nawet język był tak bardzo odmienny. Nagle Wooyoung poczuł się tu taki osaczony, jedyne co posiadał, co przypominało mu o dawnym życiu to San. Spojrzał na niego jak małe dziecko, nawet jeśli od dawna nim nie był.

- Spokojnie, znajdziemy zaraz na szybko jakiś hotel.

*

Wooyoung jako jedyny z dwójki rozumiał angielski dlatego to on musiał rozmienić walutę, poszukać ulicy, a nawet poprosić o pokój gdy dotarli już na miejsce. Motel był mały i dość obskurny, ale wydawał się bezpieczny. Zajęło im to niemal cały dzień, zaczynało już się ściemniać, ale  Wooyoung ciągle w głowie miał słowa Sana, które wypowiedział jeszcze na statku.

Musimy porozmawiać.

Chciał już zacząć ten temat, ale wtedy Choi skupił się na liczeniu rozmienionych pieniędzy starając się rozgryźć jak działają Rosyjskie Ruble.
Odłożył dużą część na bok, a resztę włożył do własnego portfela.

- San, co...

- Słuchaj, to są pieniądze dla ciebie, zostawiam ci więcej niż sam biorę. Wiem, że ciężej będzie ci poradzić sobie na ulicy niż mnie, ja dam sobie radę.

Krew w żyłach Wooyounga zastygła. Wbił wzrok w chłopca nie mogąc się ruszyć.

- A-ale...

- Nie możemy zostać tu razem. Przywiozłem cię zdrowego i w całości do miejsca gdzie zaczniesz nowe życie. Wooyoung, jesteś młody i masz czystą kartę, ja nigdy nie będę miał szansy zostać kimś takim jak ty. Musisz teraz wziąć te pieniądze, poszukać mieszkania, znaleźć pracę i wyjść na prostą. Myślę, że za kilka lat nawet będziesz mógł wrócić do domu, nikt nie będzie mógł powiązać cię ze mną więc przestaniesz być użyteczny. Pomyślą, że cię wykorzystałem.

Good lil boy  ° WoosanOn viuen les histories. Descobreix ara