22

1K 106 200
                                    

Wooyoung poczuł jak adrenalina w jego żyłach zwiększa swoje stężenie. Czarować kogoś to jedno, ale teraz naprawdę spieprzył. Myślał, że skoro raz mu się udało ukraść to drugi raz pójdzie łatwo, ale nie sądził, że w alkoholowym może pracować ktoś tak silny  i zdeterminowany do tego by go gonić.
Gdy był bezpiecznie daleko zsunął się wzdłuż ściany opadając do siadu. Miał szczęście, że San zawsze był obok. Uklęknął naprzeciw chłopca trzymając w dłoniach jego kruchą twarz.

- Hej, to normalne. Przecież nas nie złapał.

- Wiem- mówił zdyszany.

- Youngie, nie przejmuj się. Tak jest prawie zawsze. Szczerze mówiąc nieźle sobie poradziłeś- szturchnął go łokciem gdy siadł obok i zetknęli się bokami.

- Poprawię się.

- Już jest idealnie- pocieszył go kładąc mu dłoń na ramieniu.-  Ale co teraz zrobisz z dwoma butelkami szampana?

- Jak to co? Jutro są twoje urodziny- zakończył rozmowę dalej nie mogąc do końca złapać oddechu.

San tylko pokręcił głową.

- To miłe Woo, ale nie sądzę, że mamy co świętować. Ten dzień powinien być raczej żałobą.

- Słucham? Nie żartuj sobie ze mnie. Cały świat powinien się cieszyć, że urodził się ktoś taki jak Choi San.

- Nie widzę tej radości.

- Ja się cieszę, a od kiedy jestem twoim całym światem to moje słowa nie są puste.

- Jesteś moim co?- Roześmiał się zdziwiony nagłą odwagą Junga. Niesamowite jak ten chłopiec szybko się zmieniał. Nie wiedział tylko, że wszystko to robił właśnie dla niego.

- Jesteś moim co?- Powtórzył za nim.- Nic, niczym nie jestem. Chodźmy zanim ktoś nas tu znajdzie.

Odszedł kilka kroków zostawiając Sana ze zdziwionym wyrazem twarzy. Już kilka sekund później Choi do niego dołączył.

Zbliżał się upragniony dzień.
Oczywiście, że Jung nie dopuściłby do przegapienia urodzin Sana. Od kiedy ten sam spytał go jak to jest je obchodzić musiał coś zorganizować. Prezent nie mógł być banalny, ale musiał też znaleźć czas by go kupić. Cały czas był przy nim San i jedyna okazja poruszania się w samotności bez tłumaczeń dlaczego to robi to były kradzieże. San nie pozwolił Wooyoungowi robić nic trudniejszego póki nie opanuje podstawowych rzeczy.  W końcu udało mu się znaleźć idealną okazję i zdobył to co chciał.

Sprzedał ostatni złoty łańcuszek, którego nie zabrał mu San i kupił uprawniony prezent mając nadzieję, że mu się spodoba.

*+*

Zbliżał się wieczór kiedy oboje wrócili do wynajętego pokoju by odpocząć. Należało im się. Teraz musieli tylko ukrywać się te kilka dni zanim wyjadą.

Zajął łazienkę jako pierwszy. Puścił ciepłą wodę pod prysznicem i wszedł pod strumień czując jak rozluźniają mu się mięśnie. Odetchnął gdy w końcu mógł umyć się jak człowiek. Ostatni raz doświadczył tego w domu Yeosanga i prysznic z pewnością mu się przyda. Przemył włosy uśmiechając się do siebie. Niesamowite jak zmiana trybu życia może sprawić, że zacznie się dostrzegać tak proste rzeczy. Choć znajdowali się w bardzo niebezpiecznej sytuacji nie miał wiele do stracenia. Przeżyje albo nie. Dziwne, że przy Sanie tak łatwo było mu pogodzić się z tą wizją.

San...

Wiedział, że czeka właśnie na swoją kolej tylko ścianę dalej. To właśnie zmobilizowało go do szybkiego umycia się i dania mu jego szansy. Wyszedł z zaparowanej łazienki okryty tylko ręcznikiem i położył się z mokrymi włosami na swoje łóżko. Tym razem mieli dwa, nie będą już dzielić razem nocy co sprawiło, że Wooyoung nieco się zasmucił. Chciał być jak najbliżej ukochanego.

Good lil boy  ° WoosanOù les histoires vivent. Découvrez maintenant