24

1.1K 108 198
                                    

Dwójka chłopców siedziała na pomoście tamtego dnia aż gwiazdy nie zaczęły pojawiać się na firmamencie. Wooyoung zasypiał czując ciepło i obecność Sana. Oparty o jego nogi miał wrażenie, że znajduje się w najbezpieczniejszym miejscu na ziemi.

Pomyślał wtedy o rodzicach. Na pewno martwią się jak nigdy podczas gdy on zasypia na kolanach obcego mężczyzny. Chociaż jakby się zastanowić San nie jest dla niego obcy. To najbardziej charyzmatyczna osoba jaką znał, porywczy, tajemniczy, odważny i sarkastyczny. Taki jaki Wooyoung zawsze chciał być, ale nie potrafił.

Nawet on wyobraził sobie, że poznaje Sana na uczelni, nie w takich okolicznościach jak teraz. Pewnie byłby popularnym typem dzieciaka. Był przecież piękny, z ostro zarysowaną szczęką i lśniącymi oczami nic nie mogło zaburzyć tej równowagi.
Co mógłby studiować? Może psychologię? Nie, to zbyt spokojny zawód jak dla niego.
Ale może właśnie taki by był? Otaczany miłością od dziecka wyrósłby na dobrego mężczyznę.

- Wooyoung, nie zasypiaj- potrząsnął nim lekko by nie wywołać zbyt dużego strachu.

- Nie zasypiam.

- To o czym myślisz?

- O Jongho. Czy on w ogóle...

- Nie chcę dawać ci fałszywych nadziei, ale może żyje. Spróbuję się czegoś dowiedzieć.

Położył mu dłoń na policzku gdy ten dalej leżał na jego kolanach. Nie doczekawszy się odpowiedzi znowu zmienił temat.

- Coś się stało?

- Nie Sannie.

- Jesteś smutny. Mówiłeś, że w moje urodziny trzeba się cieszyć.

- Oczywiście, że tak- uśmiechnął się delikatnie podnosząc się do siadu. Spojrzał na oczy Sana, pełne nadziei.- Jesteś bardzo ładny San.

- Dziękuję- speszył się.- Ale ty z nas dwóch miałeś dziewczynę.

- To było w podstawówce i już ci mówiłem, że mnie zostawiła.

- Nie rozumiem jak można zostawić kogoś takiego jak ty- powiedział bez zastanowienia wbijając wzrok w kilka przelatujących niezdarnie nietoperzy. Oświetlało ich tylko światło księżyca.

- Nie zostawisz mnie Sannie?

- Nie Woo.

- A co jeśli ja...

- Nie umrzesz. A nawet jeśli to wtedy ja umrę z tobą.

Zamilkli oboje, ale w sercu Wooyounga rozgrywała się bitwa między zdrowym rozsądkiem, a tym czego pragnęło jego stęsknione za ciepłem serce. Całowali się, w dodatku nie raz, ale czy to starczyło? Oboje nigdy nie doświadczyli tego rodzaju miłości, Choi nawet nie miał okazji, nie widział kochających się rodziców, nie otaczany był troską i ciepłem w życiu.

Choi San nie umiał kochać. A raczej nie umiał sobie poradzić z uczuciem jakie czuł. Nie znał go, nawet jeśli chciał więcej.

- Sannie?

- Słucham Woo?

Chciał mu to powiedzieć. Chciał wyrzucić z siebie te emocje i przyznać jak bardzo go kocha, ale mimo jego zapewnień bał się samotności i odrzucenia. I nie mógł poświęcić na to ich cennej przyjaźni.

- Bardzo... jesteś ważny dla mnie.

- Woo, jeśli chcesz żyć życiem takim jak ja musisz wiedzieć, że przywiązanie to bardzo zła rzecz. Nie można się do nikogo przywiązać bo po stracie bardzo ciężko jest postawić się znowu do pionu. Bardzo cierpiałem gdy odszedł Seonghwa i dlatego wiem jak jest to złe. I nie chcę cierpieć gdy odejdziesz ty.

Good lil boy  ° WoosanWhere stories live. Discover now