3.

3.4K 183 142
                                    

Wypadłem za okno, już leciałem w dół, myśląc że albo połamie sobie wszystkie kości, albo właśnie za kilka sekund mój żywot się zakończy, dopóki nie zatrzymałem się w locie.

Spojrzałem w górę, a za rękę mocno trzymał mnie Kacchan. Spojrzałem w dół, i było wysoko, oj bardziej wysoko niż można się spodziewać.. Wciągnął mnie do góry, i wleciałem  spowrotem do pokoju, upadając na ziemię.

- Co ty kuźwa odpierdalasz?! - krzyknął z góry.

- Mogłeś kurwa umrzeć, rozumiesz?!

- Przepraszam.. - mruknąłem wstając.

- Czekaj- to nie- nie musisz- ugh, po prostu uważaj, okej? - powiedział już spokojniejszym głosem. Pierwszy raz, nie darł się na mnie. Aż dziwne. Kiwnąłem głową, przez chwilę się zastanawiając, jak mu podziękować. Bo szczerze za uratowanie życia, to miałem ochotę go przytulić, ale z drugiej strony trochę niezręcznie.

Stwierdziłem, że co mi szkodzi, więc rzuciłem mu się na szyję, cicho dziękując. Chłopak nie zareagował. W sumie to już samo w sobie było dziwne, że nie wyrywał się i nie zaczynał na mnie krzyczeć. Stał z rękami w kieszeni.

- Dobra, starczy - odsunął się.

- W porządku - lekko się uśmiechnąłem, po czym chłopak wziął swoje ubrania kierując się w stronę łazienki. Stałem tak jeszcze przez chwilę, zastanawiając się nad zdarzeniem sprzed kilku minut.

Uznałem że odpuszczę już sobie dzisiaj siedzenie przy oknie, więc je zamknąłem siadając na łóżku. Zastanawiałem się, dlaczego Kacchan się tak przejął. Znając go sam by mnie zrzucił, a tak to mnie uratował.  Nie mam mu za złe, to bardzo miłe z jego strony, ale jednocześnie jak o tym pomyśle uśmiech sam mi się maluje na twarzy.

- A ty co się tak uśmiechasz? - zaśmiał się Kacchan, stojąc przede mną. Odskoczyłem do tyłu, bo nie słyszałem jak wchodzi.

- Oj, wybacz, nie słyszałem jak wychodziłeś z łazienki..

- Zamyśliłeś się? - spytał siadając na swoim łóżku, i włączając laptopa.

- Czemu mnie uratowałeś? - zapadła cisza. Bardzo. Niezręczna. Cisza. Spojrzałem na chłopaka, który patrzał w ekran włączającego się laptopa.

- Nie wiem jak ci odpowiedzieć na te pytanie. Po prostu zobaczyłem jak lecisz i podbiegłem cię złapać zanim byś spadł

- To nie była odpowiedź na moje pytanie. Opisałeś tą sytuację, a nie powiedziałeś dlaczego to zrobiłeś

- Na prawdę nie wiem. Coś mi kazało cię uratować, nie mam pojęcia dlaczego

- Rozumiem - powiedziałem po kilku sekundach ciszy. Po chwili słuchać było tylko klikanie na klawiaturze, na których skupiłem swoją uwagę. Nie miałem nic lepszego do roboty. W którymś momencie zasnąłem.

***

Minęły dwa tygodnie od tego zdarzenia, a mój kontakt z Katsukim był dosyć dziwny. Raz normalnie rozmawiamy, raz się do siebie nie odzywamy a czasem się kłócimy. Co prawda mniej niż zawsze, ale nadal. To chyba zostanie z nami do końca życia.

Wracając, tego dnia siedziałem sobie właśnie z Kacchanem w pokoju. Chłopak pił kawę, ja herbatę. Było rano, niektórzy pojechali do swoich rodzin, ja zostałem w akademiku, zresztą jak zwykle, ponieważ nie mam po co tam wracać skoro moja mama i tak dzień w dzień siedzi całe dnie w pracy. Kacchan ma podobnie, ale on zostaje bo się z swoimi rodzicami nie dogaduje.

Akurat dzisiaj był dzień w którym się do siebie nie odzywaliśmy. Sam nie wiem dlaczego, raczej nie mieliśmy tematu do rozmowy. Ja się zajmowałem swoimi sprawami, on swoimi, i nie wchodziliśmy sobie w drogę. Czyli coś w stylu bycia dla siebie miłym powiązane z nie odzywianiem się. Nie przeszkadzało mi to, ale jednak jego głos robił mi dzień. Jest bardzo miły, kiedy jest spokojny.

Matko, o czym ja myślę? Czy my się zaczynamy lubieć? Coś dziwnego. Nie podobnego do niego. On jest zazwyczaj agresywnie nastawiony do ludzi. A do mnie jest jakiś podejrzanie miły. Ale co mi tam, lepiej dla mnie. Nie powinienem się doszukiwać haczyków w każdym miłym geście, tylko go doceniać, prawda?

Siedzieliśmy w ciszy, chłopak jak zwykle coś pisał, a ja leżałem odrzucając telefonem nad swoją głową, do czasu gdy nie spadł mi prosto na twarz.

- Kurwa! - powiedziałem podnosząc się, i łapiąc na nos. Kacchan prychnął cicho, a jak na niego spojrzałem uśmiechał się. Podniósł wzrok na mnie, nadal z uśmiechem, a ja od razu swój odwróciłem. On się właśnie do mnie uśmiechnął. Wow, coś niespotykanego.

Przetarłem nos patrząc czy nie leci z niego krew, i na moje szczęście nie. O tyle dobrze. Położyłem się ponownie, i odpuściłem sobie dalsze podrzucanie telefonem bez celu. Teraz po prostu leżałem patrząc w sufit, a w pokoju nadal panowała cisza. Do czasu, gdy nie przerwał jej Kacchan

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Możliwe że jutro się coś pojawi, ale nie obiecuję ;)

tough love ~ Bakudeku [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now